I can't tell, but want you

6.3K 428 222
                                    

- Nie jesteś wystarczająco przystojny, żeby ze mną rozmawiać. - rzucił Bane, odpychając Jace'a z udawanym obrzydzeniem, po czym wskazał w stronę Alexandra - On jest.
- Nie mamy czasu, żeby bawić się w te twoje gierki, Bane. Jeżeli zaraz nie... - warknął blondyn, ale został uciszony przez Aleca.
- Daj spokój, Jace. - Lightwood położył dłoń na jego ramieniu w uspokajającym geście - Wszyscy wiemy o co chodzi. Znamy ryzyko.
- Najwidoczniej nie wszyscy! Twój czarodziej jak zwykle ignoruje zagrożenie!
- Jace, posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj, Alec! Jemu na tym nie zależy, jest tu tylko ze względu na ciebie.
- Ekhem, panowie. - Magnus odwrócił się teatralne - Zapominacie, że nadal tu jestem. Nadal mamy jeszcze kilka demonów do wypędzenia, prawda?

Jace prychnął i wyminął ostentacyjnie ich obu. Magnus, równie ostentacyjnie, wywrócił oczami i kontynuował marsz po ciemnych uliczkach Brooklynu.

- Nie przejmuj się. - powiedział cicho Alec - Jace ma ostatnio problemy w związku i wyżywa się na wszystkich dookoła.
- Skarbie, mam ponad czterysta lat. Widziałem początki i końce obu Wojen Światowych. Naprawdę nie ruszają mnie fochy jakiegoś dzieciaka.

Młody łowca odwrócił się w stronę Magnusa z zamiarem odszczeknięcia mu, ale jedno spojrzenie na twarz czarodzieja sprawiło, że na chwilę zaniemówił. Nikłe światło nielicznych latarni sprawiało, że Bane wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo i pociągająco, niż zwykle. Tak więc Alec szedł tyłem przez kilka dobrych sekund, gapiąc się na twarz swojego (nie bójmy się tego powiedzieć) chłopaka.

- Erm... - procesy myślowe Lightwooda ewidentnie zostały ograniczone do minimum - Coś miałem...
- Alexandrze. - zaśmiał się czarodziej - Napewno dobrze się czujesz?

Łowca niby kiwnął twierdząco głową, ale wzroku nie odrywał od ust Magnusa. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem i wyjrzał zza ramienia Aleca, żeby sprawdzić jak bardzo oddalił się od nich Jace. Jego oczy zalśniły, gdy złapał Lightwooda za poły jego skórzanej kurtki i przyciągnął do siebie, całując go gwałtownie, łapczywie, tak, jakby jutro miało nigdy nie nadejść.
Alec zareagował automatycznie. Popchnął Magnusa w stronę pobliskiej ściany, zagradzając mu jakąkolwiek możliwość ucieczki (chociaż Bane'owi raczej nigdzie się w tym momencie nie spieszyło) i wtopił palce w jego włosy, chcąc jeszcze zmniejszyć dzielące ich milimetry.
Może okolice śmietnika w ciemnym zaułku nie były najromantyczniejszą scenerią na świecie, ale byli teraz na misji i miejsce nie miało dla nich zbyt wielkiego znaczenia.
No właśnie - misja.

- Wy chyba sobie ze mnie jaja robicie! - zawołał Jace z końca uliczki.

Warknął z irytacją i ruszył na nich, z zamiarem skopania ich leniwych tyłków bez względu na konsekwencje. Złapał Aleca za ramie i niemal siłą oderwał go od Bane'a.

- Jeśli zamierzacie cały czas się do siebie kleić, to człowiek-brokat wraca do domu! - Jace zacisnął szczękę, łypiąc to na jednego, to na drugiego - Nie mam zamiaru ryzykować życiem, tylko dlatego, że nie potraficie powstrzymać chcicy!
- Jace... - zaczął Alec, a Magnus poprawił marynarkę, totalnie ignorując słowa blondyna - Wyluzuj. To był ciężki dzień i...
- Nie, nie wyluzuję! Mam was obu dość, jak na dzisiaj. Skończmy to i wracajmy do domu.
- Dobrze. - zgodził się Lightwood i podał Magnusowi dłoń - Idziemy?
- O nie, nie, nie, panowie! - zaprotestował Jace, stając pomiędzy nimi - Nie ma tak łatwo. Chcę mieć was obu na oku, bo zachowujecie się jak... Ech, nie istotne. Ale to nie zmienia faktu, że Brokat idzie przodem.

***

Alec opadł wycieńczony na skórzaną kanapę w mieszkaniu Magnusa, zaś gospodarz zajął się przygotowaniem nieco mocniejszych drinków. Po kilku minutach podał Lightwoodowi kieliszek, a sam usiadł obok chłopaka, opierając głowę o jego pierś.

- To był szalony dzień. - skwitował Alec - Nie powtarzajmy tego nigdy więcej.
- Czy ja wiem...? Nie była to najbardziej szalona rzecz w moim życiu.
- Naprawdę? - zapytał ze śmiechem łowca - To co było?

- Hmmm... W pierwszej dziesiątce, czy w ciągu ostatnich dwudziestu lat?
- Wybierz coś ciekawego.
- Od lat ćwiczę Mallakhambę, ale kilka lat temu znalazłem ciekawszą odmianę tego sportu.
- Mallaha-co?
-Tradycyjny, indyjski rodzaj gimnastyki.
- Co?
-Taniec na rurze.

W tym momencie umysł Aleca wypełnił się ciekawymi obrazami. Choć wolałby się do tego nie przyznawać, to tańczący na rurze Magnus był bardzo kuszącą opcją.

- Alexandrze, czuje bicie twojego serca? - Bane uśmiechnął się z satysfakcją - Wiem o czym myślisz.
- Wydaje ci się. - łowca był rozdarty pomiędzy zawstydzeniem i chęcią zaprzeczenia, a silną potrzebą rzucenia się na Magnusa.
- Jeśli chcesz... Mogę ci kiedyś pokazać kilka sztuczek.

Lightwood sapnął i wypił na raz całego drinka, chociaż w obecnej sytuacji przydałby mu się więcej, niż jeden.

- Masz jeszcze jakieś inne, ciekawe hobby, przez które nie będę mógł spać po nocach?
- Moim głównym hobby jest sprawianie, że nie śpisz po nocach.
- Na Anioła... Magnus, opanuj się.
- Po co? - czarodziej zamknął oczy, wsłuchując się w przyspieszony rytm serca Aleca - Przecież jesteśmy tu tylko my.
- Tylko my i mała armia kotów.

Magnus, nadal nie otwierając oczu, pstryknął palcami, magiczne napełniając kieliszek Lightwooda.

- Mógłbym tak spędzić całą wieczność... - mruknął łowca po kilku minutach przyjemnej ciszy.
- Tu jest całkiem przyjemnie, ale moglibyśmy przenieść się do sypialni.
- Nie jestem śpiący.
- Wiesz, że nie chodzi mi o spanie.
- Tak, wiem. - przytaknął w końcu Alec - Ale nie chcę ci odbierać frajdy, więc będę udawał niedostępnego.
- A więc lubi pan być zdobywany, panie Lightwood?
- Tak, ale tylko przez pana, panie Bane. - droczył się z nim dalej.

Magnus już miał odpowiedzieć, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Czarodziej westchnął ciężko i po stwierdzeniu, że 'nie ma mowy, ja nie wstaję', machnął dłonią, otwierając drzwi. Do mieszkania wparował Jace.

- Macie wolny pokój?
- O nie, Jace! - zaprotestował Alec - Musisz przestać przerzucać dramy ze swojego związku na innych.
- Tylko jedna noc. Serio, nie chcę tam być.
- Alexander ma rację. Musisz zmierzyć się z problemem.
- Mówicie tak, bo nie pozwoliłem wam się miziać na misji!
- Teraz to przesadziłeś. - powiedział chłodno Alec, a Magnus, wyczuwając co nadchodzi, odsunął się od chłopaka i pozwolił mu wstać.

Łowca odstawił drinka i wyprowadził swojego parabatai z mieszkania. Przez kilkanaście następnych minut, zza drzwi dobiegały podniesione głosy, ale Magnus był zbyt znudzony problemami Jace'a, żeby próbować podsłuchiwać.
Gdy Alec w końcu wrócił do mieszkania(już bez Jace'a, którego udało mu się odesłać do Instytutu), mag był właśnie w trakcie poszukiwania jednego ze swoich kotów.

- Przysięgam. - powiedział zirytowany łowca, gdy Bane podszedł do niego - Przysięgam, że jeśli on pojawi się tu dzisiaj jeszcze raz, to skopię mu tyłek.
- Myślę, że udało ci się przemówić mu do rozsądku. - odpowiedział Magnus, wsuwając dłonie pod Alecową koszulkę - Przynajmniej na kilka następnych godzin.
- Możliwe. - Alexander uśmiechnął się i pocałował swojego chłopaka.
- A ja już nawet wiem, jak spędzić te godziny. - zaśmiał się Bane, ciągnąc Aleca w stronę sypialni.

~~~~

A rozprawki na 200 słów, to nie potrafię napisać XD
Lepiej jest często i mało, czy raz, na ruski rok, ale porządnie?

Just against the rulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz