Przypomniałam sobie, że dzisiaj jest dzień moich siedemnastych urodzin. Już siedemnaście lat jestem na tym świecie. To dosyć sporo jak na chudawą i słabą dziewczynę jak ja. Sama się sobie dziwię, jak przetrwałam tyle lat. Czy to dzięki temu, że nauczyłam się zadbać o siebie sama? Nie jestem pewna.
Najważniejsze było, że żyłam i że miałam dach nad głową. Gdy podniosłam się z materaca udającego wygodne łóżko, w oczy rzuciła mi się fotografia. W każde urodziny, jakimś dziwnym trafem, akurat na tą zwracam uwagę najbardziej. Znajdowała się na niej kilkumiesięczna ja oraz moi rodzice. Ojciec był wysokim, szczupłym i czarnowłosym mężczyzną o lekko skośnawych, brązowych oczach, podłużnej twarzy i wąskich ustach. Miał bardzo bladą skórę oraz mnóstwo pieprzyków. Na fotografii uśmiechał się łagodnie. Podobno jestem do niego podobna i z wyglądu i z charakteru, co wielokrotnie słyszałam od matki. Na zdjęciu trzymała mnie na rękach z obojętną miną. Była kobietą wysoką i szczupłą, o dużych, szarych oczach, sporych, malinowych ustach i okrągłej, rumianej twarzy. Posiadała długie, błyszczące włosy w kolorze jasnego blondu, na zdjęciu związane w luźny kucyk. Mówiąc w dużym skrócie, była atrakcyjną kobietą. Ciekawe, jak bym wyglądała, gdybym przejęła większość genów od niej. Mówiąc już o mnie; na zdjęciu, jak już wspomniałam, miałam kilka miesięcy, więc nie wyróżniałam się zbytnio spośród innych dzieci.
Teraz za to jest wręcz przeciwnie. Wszyscy są kolorowi, oryginalni, piękni i weseli. A ja? Mierzę ponad sto siedemdziesiąt pięć centymetrów, jestem bardzo chuda, dokładnie jak ojciec. Piękna nie jestem, można by mnie wpisać do kategorii "ujdzie" i ubieram się raczej w szare lub białe ubrania. Można powiedzieć, że na swój sposób jestem oryginalna. Jednak to nie jest ten typ, za którym wszyscy się oglądają. Wręcz przeciwnie, ignorują mnie. Jednak nie ubolewam nad tym, nie lubię być w centrum uwagi.
Wracając do zdjęcia - wyglądaliśmy na szczęśliwą rodzinę. Wyglądaliśmy. Ojciec zginął gdy byłam malutka, a matka nie potrafiła sobie z tym poradzić. Próbowała uśmierzyć ból po stracie nowymi związkami, jednak żaden z nich nie zaowocował mocniejszym uczuciem. Zaniedbywała przy tym mnie, jednak rozumiem ją. Wiem, że mnie kocha, tylko nie potrafi tego wyrazić. Pośwęciła się więc pracy i dlatego rzadko bywa w domu. Jednak, mimo jej fatalnego stanu psychicznego oraz natłoku pracy, nigdy nie zapominała o moich urodzinach. Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. Zauważyłam małe pudełko z dołączonym liścikiem, który był zapisany zamaszystym pismem. "Pismo mamy", pomyślałam. Głosił on:"Yuri, dzisiaj są Twoje siedemnaste urodziny. Jesteś już prawie kobietą. Jestem z ciebie taka dumna. Mam nadzieję, że spodoba Ci się mój mały podarunek. Kocham cię.
Mama."Pod spodem było narysowane małe serduszko. Mama nigdy nie była najlepsza w rozpisywaniu się. Nie zwlekając, otworzyłam pakunek. W środku znajdował się wisiorek przypominający małą, półprzezroczystą gwiazdkę. Nie lubię biżuterii, jednak zrobię mamie tą przyjemność. Na pewno dużo na niego wydała.
Zawiesiłam go na swojej szyi, po czym przeszłam do większego z trzech pokoi, który robił za salon. Nie zastałam tam nikogo, co nie zdziwiło mnie, gdyż mama zaczynała pracę wcześnie i kończyła ją późno. Wzięłam się za przygotowywanie śniadania. Zauważyłam, że nie mamy jajek. Wyszłam więc z domu. Na dworze było zimno, a ja natychmiast pożałowałam decyzji o nie założeniu kurtki. Szybkim krokiem skierowałam się do ogródka sąsiada. Był on dziwakiem, tak jak wszyscy tutaj, i hodował kury i krowy. W centrum jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie. Co kto lubi.
Często podbierałam mu produkty od jego zwierząt, gdyż z mamą miałyśmy bardzo mało pieniędzy, mimo jej ciężkiej pracy. Dawała się wykorzystywać szefowi, który nigdy nie zapłacił jej za ciężką pracę ani grosza, a zwykłe jedzenie było bardzo drogie. Jedyne, czym żywili się mieszkańcy - i co było praktycznie darmowe - były te ohydne, wielosmakowe pasty, które popijane były gazowanym, równie obrzydliwym napojem. Mama zabraniała mi spożywać te substancje. Nie protestowałam, nie byłam fanką niezdrowej żywności.
Pomyślałam, że przy okazji mogę zabrać sąsiadowi parę butelek z wodą. Chciałam wrócić do mieszkania, gdy poczułam, jak ktoś przyciska mnie do ziemi i zakrywa usta. Dłoń obcego była duża i miękka.
- Siedź cicho - odpowiedział mi półgłosem, gdy próbowałam się wyrwać. Z początku myślałam, że to sąsiad przyłapał mnie na kradzieży, jednak chwilę potem zobaczyłam go przeszukującego swoje podwórko. Pokręcił się, pomruczał i odszedł tam, skąd przyszedł.
Odtrąciłam rękę nieznajomego i spojrzałam na niego. Okazał się być dość krzepkim mężczyzną o niebieskawych oczach i rudo-brązowych włosach. Był bardzo zaniedbany.
- Wiesz, że to nieładnie tak kraść? - rzekł z nutą ironii w głosie. Podniosłam się i popatrzyłam na niego z góry.
- A ty wiesz, że to nieładnie tak napadać niepełnoletnie dziewczynki? - próbowałam powiedzieć to jego tonem.
- Nie napadłem cię - podniósł się i przeciągnął. Był wyższy ode mnie - Uratowałem cię. Gdyby nie ja, nie miałybyście z matką co włożyć do ust - wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
Skąd on wiedział, że mieszkam z matką? Skąd on w ogóle wiedział o mojej matce?
Postanowiłam go zignorować. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Gdy odwróciłam się po chwili, mężczyna dalej tam stał, popalając papierosa i patrząc się w górę. Wróciłam do niego.
- Dziękuję - powiedziałam obojętnym tonem, nie patrząc na niego.
- Proszę - położył mi rękę na głowie - Jestem Yuki, tak odbiegając od tematu - zaciągnął się papierosem - Teraz wracaj do domu, matka na ciebie czeka - po tych słowach odszedł w drugą stronę.
Nie wiedziałam, kim jest ten człowiek. Jaki ma cel i dlaczego pomógł mi zdobyć jedzenie. Nie wiem, czy będę miała okazję się dowiedzieć. Jednak jestem mu za to wdzięczna.
CZYTASZ
PE.OPLE
Mystery / ThrillerŻyję w świecie idealnym. Każdy jest wyjątkowy, ma swój talent i zdolności. Jednak coś jest nie tak. Bo przecież utopia nie jest możliwa, prawda?