Biegałam po całym pokoju, niechcąc zapomniec o najmniejszej rzeczy.
-Mamooo proszę Cię, gdzie są te papiery?
Spytałam już lekko poddenerwowna nie mogąc ich znaleźć.No bo w końcu JA, samodzielna, wytrwała młoda Lele, stara się o swoją pracę. Nie pierwszą, ale bardzo ważną.
Wyrwałam się z zamyśleń i wyszłam w pokoju mając nadzieję, że mama znalazła te papiery.
-Mamo masz je?-spytałam zniecierpliwiona.
-Tak mam. Spokojnie usiądz, zrobie Ci jeszcze kazy i możesz wyjść.
-Nie przepraszam Cię, ale nie chce się spóznić na pierwsze spotkanie.
-No dobrze, ale nie stresuj się już tak. Pójdzie ci dobrze. Zobaczysz.
Uśmiechnęła się szczerze.Pożegnałam się z rodzicielką i wyszłam z domu.
Z Panem Bieberem spotkać się miałam w jego biurze.
Był jednym z najlepszych przedsiębiorców w Los Angeles.
Bałam się, że coś zepsuję, ale trudno raz się żyje, czyż nie?Nawet nie wiedziałam kiedy doszłam pod wielki wieżowiec.
Wciągnełam powietrze i juz wolniej weszłam przez szklane drzwi.
Wszystko w środku było biało-czarne.
Nie zwracając na to już większej uwagi szłam przed siebie pewniejszym krokiem.Wjechałam windą na trzynaste piętro tak jak mi kazano i skierowałam się w wyznaczone miejsce.
Zatrzymałam się bodajże przy biurku asystentki Biebera.
Było puste. Chciałam już zapukać do drzwi nie czekając na asystentke, gdy drzwi się otworzyły, a zza nich wyszła niska kobieta. Miała może z 35 lat, nie więcej.
Uśmiechnęłam się do niej i chciałam zacząć mówić, ale ona była pierwsza.
-Pani Pons?-spytała w oczekiwaniu na odpowiedz.
-Tak to ja. Byłam umuwiona z...
-Z Panem Bieberem. Tak wiem. Jest w środku proszę wejść.-
Uśmiechneła się lekko i zrobiła gest dłonią na znak, że mam wejść.
Podziękowałam jej cicho i weszłam do środka zamykając za sobą po cichu drzwi.
-Nie, przestań pierdolić i zrób to co Ci mówie. -Odezwał się twardy męski głos spoglądający przez okno na panoramę miasta.
Chrząknęłam głośniej, żeby dać znak, że jestem razem z nim w biurze.
-Pózniej się do Ciebie odezwę.
Skończył rozmowę i spojrzał się na mnie.
Zlustrował mnie z góry na dół i ponownie wrócił na góre.
-Usiądz proszę. -powiedział ochrypłym głosem.
-Jestem Bieber. Justin Bieber, ale to już chyba wiesz. Czytałem twoje CV i powiem Ci, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Musielibyśmy omówić kilka spraw i..
-Stop, stop. Jak to? Czyli..?
-Tak przyjąłem Cię. -uśmiechnął się uwodzicielsko i usiadł po przeciwnej stronie biurka.Witam! Mile widziane komentarze:)
CZYTASZ
Potrzebuję Cię
Fanfiction"...-Dobrze wiesz, że musi być tak, a nie inaczej..-Powiedziała cichutko.."