Stoi na wzgórzu, a dookoła niego rozciaga się łąka. Spośród pięknych, barwnych kwiatów wychodzi do niego Isabelle szeroko się uśmiechając. Ma na sobie letnią sukienkę z koronką, którą kupił jej pewnego razu jako prezent urodzinowy.
Nagle niebo zachodzą ciemne chmury, a wszystkie kwiaty w około więdną i brązowieją. Za jej plecami demon czai się do ataku. Alec chce skoczyć i ją obronić, ale nie może ruszyć się z miejsca. Chce krzyknąć, ale z jego ust nie wydobywa się żaden dźwięk.
Demon wbija jeden z ociekających trucizną kolców w plecy Izzy, po czym znika.
Kiedy jego siostra pada na ziemię, w końcu może ruszyć się z miejsca. Bierze dziewczynę w ramiona i tuli ją do siebie szepcząc jej imię.
Twarz Isabelle zaczyna nagle deformować się i kurczyć, tak samo jak reszta jej ciała. Po sekundzie Alec trzyma w ramionach ciało swojego nieżyjącego braciszka. Max miał na zawsze pozostać drobnym jedenastolatkiem.
A potem Max zamienia się w...
Magnusa.
Łzy spływają po jego policzkach jeszcze gęściej i skapują na nieregularną szkarłatną plamę na piersi Magnusa.
To wszystko jego wina...
To Alec ich nie uratował.
-Alec. Alec kochanie... - słyszy jego głos mimo, że jego usta zamilkły na zawsze. -Alexandrze!
***
Alec otworzył oczy i napotkał zatroskane spojrzenie Magnusa. Obrazy z jego snu nadal były tak żywe, tak prawdziwe... Łzy znowu zebrały się pod jego powiekami, a całym ciałem wstrząsnął szloch.
-Alexandrze, skarbie, nie płacz - Magnus objął go i przytulił do siebie mocno. -To tylko sen, groszku. Już wszystko jest dobrze. Jestem tutaj - mówił kojącym głosem gładząc opuszkami palców plecy chłopaka.
Alec podniósł na niego zrozpaczone spojrzenie.
-Nie uratowałem was... - wyszeptał Alec drżącym od płaczu głosem. Magnus tylko ścisnął go mocniej i pocałował w czoło. -To moja wina... - zaniósł się kolejną falą płaczu.
-Na pewno nie, Alexandrze - Magnus spojrzał w oczy swojego chłopaka. -Nie możesz się zawsze, o wszystko obwiniać. Poza tym, to był tylko sen - Magnus położył mu dłoń na policzku ocierając kciukiem łzę. -A teraz chodź - uśmiechnął się kociooki i złapał Aleca za rękę, aby zaprowadzić go do salonu.
-Co chcesz zrobić Magnusie? -zapytał zdziwiony Alec, obserwując czarownika przeglądającego szybko pudło winylowych płyt.
-Zobaczysz kochanie -odparł Magnus i wyciągnął jedną z płyt, a potem z miną pełną satysfakcji nastawił gramofon.
Bane podszedł do Aleca wyciągając ręce, a z gramofonu rozbrzmiały pierwsze, łagodne takty melodii granej na fortepianie. Alec przypomniał sobie, że Jace grał ją kiedyś w Instytucie.
-Nie potrafię tańczyć, Magnusie - rzucił szybko Alec, przestraszony, że wygłupi się przed czarownikiem.
-Nie przejmuj się tym, groszku - rzekł Magnus uśmiechając się szeroko. -Nauczę cię.
To mówiąc, czarownik przyciągnął chłopaka do siebie, kładąc sobie jego dłonie na biodrach, a samemu obejmując go ramiona. Alec spiął się, ale po chwili kojąca bliskość Magnusa i cichy głos szepczący jego imię, sprawiły, że rozluźnił się w kołyszących go ramionach.
I od tamtej pory, Alec nie miał już koszmarów tak często jak kiedyś. Z resztą nawet jeśli miał, to Magnus zawsze wiedział, jak mu pomóc.The end
CZYTASZ
bad dream ➸ malec one-shot
Fanfictionone-shot obracający się wokół złego snu i tego, że Magnus jest doskonałym pocieszycielem. all characters belong to Cassandra Clare.