12

143 7 0
                                    

- Przepraszam Shawn! - złapałam chłopaka za rękaw w ostatniej chwili. Zaraz po słowach mulata udał się na górę w ekspresowym tempie, a ja ruszyłam za nim.

Brunet wyszarpał się spod mojego uścisku i przekroczył próg swojego pokoju. Oczywiście ruszyłam za nim. Chodził po całym pomieszczeniu jak w transie. Stanęłam przy ścianie obserwując jego poczynania. Co mu się stało? Wiem, że się o mnie martwi, no ale powinien zrozumieć, że nie jestem gotowa na pocałunek! Minął dopiero... no właśnie! Nawet nie wiem ile do cholery już tutaj siedzę! Muszę się stąd wydostać. Co myślą moi rodzice? Nie dzwonię, nie piszę.. Może mnie szukają?

- Słyszysz co do ciebie mówię?! - nagle z moich myśli wybudził mnie krzyk bruneta. Spojrzałam na niego zszokowana. Mówił coś do mnie?

- Shawn, wiesz dobrze, że nie byłam na to gotowa.. ja.. - czułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Nie chcę płakać. Nie. Dlaczego muszę być taka miękka?!

- Katherine tu nie chodzi o mnie do cholery! - warknął, aż podskoczyłam w miejscu. Okej, teraz zaczyna mnie przerażać. Gdy zobaczył, że jestem na skraju płaczu, natychmiast zmienił swoją postawę.

- Skarbie... - podszedł do mnie i objął delikatnie - ja się po prostu martwię - westchnął, a ja nie wytrzymałam. Wtuliłam się w niego z całej siły, mocząc mu koszulkę. Tego jest za wiele, ja już po prostu nie jestem w stanie wytrzymać psychicznie. Mój chłopak, z którym byłam rok i planowałam wspólną przyszłość został zamordowany na moich oczach. Porwano mnie. Przetrzymują mnie w tym domu wbrew mojej woli. Do tego dochodzi jeszcze Zayn. Tak bardzo go nienawidzę. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało ze mną gdyby nie Shawn.

Po chwili zdołałam się uspokoić i odsunęłam się lekko od niego, pociągając nosem. Muszę teraz wyglądać jak ostatnia ofiara, eh...

- Przepraszam za koszulkę - została na jego piersi wielka plama z moich łez. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle ich wyprodukowałam.

- Lepiej ci? - uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech jest taki piękny. Taki sam miał Josh. Mój Josh..

- Tak - oddałam gest, ale raczej z tego wyszedł bardziej grymas niż szczery uśmiech. Przynajmniej się starałam.

- Mam dla ciebie ubrania - odsunął się ode mnie już całkowicie i spojrzał jeszcze przelotnie na moją twarz, a widząc malujący się na niej znak zapytania, dodał - No chyba, że wolisz w tych pojechać - zaśmiał się.

Szybko zaprzeczyłam gestem głowy, łapiąc o co mu chodziło. Wyjął z szafy kilka ubrań i rzucił na łóżko. Podeszłam do nich, przeglądając je. Zmarszczyłam brwi.

- Skąd je ma.. - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć.

- Wiedziałem, że się przydadzą - mrugnął do mnie - idź, przymierz.

Pokiwałam głową i zabierając przygotowane rzeczy, ruszyłam do łazienki. Zdjęłam z siebie dotychczasowe ciuchy i wskoczyłam najpierw pod prysznic. Co jak co, ale śmierdzieć nie miałam zamiaru. Poza tym chciałam zmyć z siebie wszystkie negatywne emocje. Muszę się oczyścić z tego teraz, bo zapowiada się długa podróż z panem dupkiem. Po paru minutach wyszłam spod prysznica, wycierając się dokładnie ręcznikiem. Spojrzałam na nowe ubrania i musiałam przyznać, że nie były takie złe. Mogłam nawet powiedzieć, że w moim guście. Wsunęłam na dolną część wygodne, szare bokserki damskie. Na co dzień raczej ich nie ubierałam, czego teraz pożałowałam, bo są świetne! Potem zabrałam się za wciąganie czarnych, obcisłych rurek. Na szczęście idealnie pasowały i nawet podkreślały mój tyłek. Do tego na stopy wsunęłam tego samego koloru stopki. Teraz góra. Sięgnęłam po biustonosz i już miałam go zakładać, ale w ostatniej chwili przerwałam i zamarłam. Spojrzałam na niego niepewnie i do głowy mi przyszło jedno. Kto mi go wybierał do cholery! Jest cały różowy, zrobiony z przezroczystej koronki. No kurwa, to gówno mi nawet cycków nie zakryje, to po chuj to zakładać?! Westchnęłam zdenerwowana, postanawiając jednak, że go założę. Lepsze to niż nic. Zszokowana musiałam stwierdzić, że był to nawet mój rozmiar! I tu pojawia się kolejne pytanie. Skąd do cholery wiedzieli, jaki noszę rozmiar stanika? Do tego założyłam jeszcze krótki top koloru pudrowego różu. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że całość wygląda całkiem nieźle, jednak czułam się trochę skrępowana w tym biustonoszu. Shawn, zabiję cię chyba. Rozczesałam pośpiesznie włosy wiedząc że siedzę już tutaj zdecydowanie za długo. Wysuszyłam je i związałam gumką, którą znalazłam przy umywalce, w wysokiego kucyka. Przemyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby szczoteczką, którą dostałam parę dni temu od Shawna. Wzięłam do ręki spodnie, koszulkę i bluzę chłopaka, którą miałam poprzednio na sobie i złożyłam w ładną kostkę. Gotowa opuściłam łazienkę. Na łóżku leżał rozwalony brunet, a nogami, które miał poza nim, machał swobodnie w powietrzu. Wyglądał całkiem uroczo. Uśmiechnęłam się na tą myśl.

- O już jesteś! Ile można? - jęknął, na co się zaśmiałam.

- Sorki Shawni - powiedziałam najbardziej słodkim głosem, jakim umiałam. Przewrócił na mnie oczami, ale ostatecznie się uśmiechnął. Rzuciłam obok niego kupkę jego ubrań.

- Ślicznie wyglądasz - mrugnął do mnie, na co chcąc, nie chcąc lekko się zaczerwieniłam. Ugh.

- Ta, dzięki - mruknęłam coś w odpowiedzi i pochyliłam głowę, by nie widział mojego zawstydzenia.

Wstał z łóżka i podszedł w moją stronę. Chwycił delikatnie mój podbródek i podniósł ku górze, tak abym spoglądała mu w oczy. Był trochę zasmucony.

- Kate.. - zaczął i sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni, wyjmując jakiś przedmiot - chcę, abyś go miała przy sobie - podał mi, jak się okazało, telefon. - Masz w nim zapisany mój numer. Jakbyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy, albo po prostu chciała się spotkać to.. ja.. - nie mógł się wysłowić i spuścił wzrok na swoje buty. Przykro mi się zrobiło.

- Oczywiście, że zadzwonię - chwyciłam go za dłoń, na co wrócił niepewnie wzrokiem na moją twarz - szybciej niż myślisz - posłałam mu smutny uśmiech, żałując, że to nie on może mnie zawieźć do rodziny.

Moje słowa wywołały u niego lekki uśmiech.

- Pora iść - westchnął po chwili ciszy i odszedł ode mnie na krok. Od razu zrobiło mi się chłodniej.

- Um.. tak - mruknęłam cicho.

- Masz jeszcze to - podał mi swoją bluzę - na zewnątrz nie jest za ciepło.. - wyjaśnił.

- Shawn, jest pewnie około 20 stopni. Zobacz jak słońce świeci - zaśmiałam się.

- Dobra, dobra - poddał się - po prostu nie chcę, żeby Zayn widział cię w takim stroju.

Uniosłam jedną brew do góry.

- To po co mi taki strój kupowałeś? - zapytałam.

- Chciałem cię w nim zobaczyć - wyszczerzył się głupio, na co pacnęłam go w ramię.

- Tak, a ten biustonosz to pewnie z twoich erotycznych fantazji - prychnęłam, ale on przestał się na to szczerzyć.

- Nie przypominam sobie, abym kupował jakiś stanik - zamarłam. Jak nie on to kto?

- Żartujesz, prawda?

- Spokojnie, to pewnie był Niall. Prosiłem go, żeby zaszedł po bokserki dla ciebie, więc pewnie stanik wziął przy okazji.

- Ciekawi mnie, skąd znał mój rozmiar.

- Nie wiem, nie pytaj mnie o takie rzeczy - zaśmiał się i podał bluzę, którą ostatecznie włożyłam na siebie. sięgała mi do połowy ud i pachniała Shawnem. Miał ładne perfumy.

- Chodźmy.

Chwilę później znaleźliśmy się w salonie, a zaraz potem przed głównymi drzwiami. Wciągnęłam dużą dawkę powietrza do płuc. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tęskniłam za słońcem, chmurami, powietrzem i przyrodą. Ten pojeb - Zayn - nie pozwalał mnie wypuszczać na zewnątrz. Mam go serdecznie dość. To taka ulga wiedząc, że nie zobaczę go już nigdy. Pogoda była świetna. Trochę mi było gorąco w tej bluzie, ale faktycznie wolałam się w niej kisić, niż być obiektem westchnień Malika.

- Nareszcie, ile można się kurwa zbierać - dotarł do mnie ochrypły głos mulata. O wilku mowa. Spojrzałam na niego. Palił papierosa, opierając się o maskę jednego z wielu samochodów na tym parkingu. O cholera... to nie byle jaki samochód.. to pieprzone lamborghini! Skąd on ma tyle kasy?! Ta fura jest warta miliony!

- Katie - odezwał się brunet, chcąc zyskać moją uwagę - jeszcze się spotkamy na akcji - uśmiechnął się lekko, pocierając moje ramiona.

- A więc do zobaczenia Mendes - zaśmiałam się cicho, będąc jednocześnie lekko przerażoną wizją jazdy jednym pojazdem z dupkiem.

- Wszystko będzie dobrze - uspokoił mnie.

Chciałabym, aby miał rację.


Jak myślicie, Zayn bezpiecznie odwiezie ją do domu, czy może coś mu odwali? 

The worst |z.m. !zawieszone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz