Wracałam z treningu cheerleaderek i o dziwo nie było na nim mojej przyjaciółki Lisy, a jest zastępcą kapitana, więc gra ważną rolę w drużynie. Prawie nigdy nie opuszczała treningów. Kocha to, nawet sama mnie w to wciągnęła.
Kierowałam się na parking, ale na rogu czteropiętrowego, ceglanego budynku zauważyłam wielu ludzi patrzących się w niewidoczne dla mnie zamieszanie. Cóż może coś się stało i ewakuowano szkołę. Pożar, próba w razie ataku bombowego.
Albo i nie...
-Należało się jej.- Powiedział pewien punk, którego Lisa nienawidziła, ale ja nie, bo kiedyś to on był na miejscu dziewczyny. Calleb nie zwrócił uwagi jak szłam w jego stronę. Był ubrany w typowy dla niego od wielu lat styl. Dziś postanowił ubrać czarne zwykłe jeansy, nieco dłuższą, sięgającą za krocze czarną koszulkę. Stosunkowo częstym doborze obuwia jakim były czarne Martens'y do połowy łydek. Koło niego stała jak zawsze jego świta. Naturalnie Michael, który zauważył jak szłam i patrzył się na mnie wmurowany. Jego strój nieco różnił się od mówcy ostatniej wypowiedzi i zarazem pierwszej w mojej historii. Bowiem był on ubrany w czarne jeansy z przetarciami na kolanach, trampki tego samego koloru i czerwoną koszulę w czarną kratę, a na to miał swoją wyróżniającą go w tłumie czarną katanę z naszywkami różnych zespołów, czy wokalistów. Przy ramieniu oczywiście stała fioletowo włosa Betty w bordowej sukience przed kolano w charakterystyczną bordową koronkę, szyję miała przyozdobioną skórzaną, czarną obrożą, a na jej nogach spoczywały buty na wysokiej, falowanej podeszwie do kostki, koloru jej obroży, na ramionach miała czarny, długi sweter z różnymi przypinkami zespołów, na twarzy nie było specjalnie dużo makijażu, poza powiekami ciemnymi jak noc. Była bardzo szczupła i ładna. Miała spore tunele i dwa kolczyki pod wargami, na które z tego co myślę mówi się snakes. Piercing na jej twarzy nie wyglądał jakoś agresywnie, pasował jej. Obok dziewczyny stał Nate, który miał jeansy w czerwono-Czarne paski, koszulkę z Metallica'i, na to gryzącą się z paskami spodni długą koszulę w kratkę, która jedyne co miała spójnego z dolną garderobą to dobór kolorystyczny. Chłopak podobnie jak Calleb miał glany.
-Lisa była jak była, ale nie przesadzaj. To za wysoka kara jak na taką sucz.- Powiedziała dziewczyna, stojąca u boku Mike'a.
Co kurwa?
Podeszłam wolnym krokiem do punków, by zapytać gdzie znajdę moją przyjaciółkę.
-Gdzie jest Lisa?- Dziewczyna kiwnęła głową przed siebie, a ja zaczęłam się przepychać przez ciasny tłum. Założyłam jedną rękę na usta, a drugą wpuściłam we włosy, upadając przed linią policyjną na kolana. Zaczęłam krzyczeć, gdy zobaczyłam twarz dziewczyny. Była połowicznie zmasakrowana i przyozdobiona głębokim starciem skóry. Od razu poznałam ją przez ubranie i by się upewnić popatrzałam na jej szyję na złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. Schowałam swój w ręce i chciałam już podbiec do niej, ale zatrzymał mnie już nieco starszy policjant w mundurze i z wąsem.
-Znała panienka ofiarę?- Zapytał niby rzeczowym głosem, ale miał on krztę ludzkiego odcieniu.
-To na pewno moja najlepsza przyjaciółka.-Wyłkałam i zaczęłam się uspokajać, oddychając tak jak przy codziennych, domowych ćwiczeniach fitnessu.
-Jak ją rozpoznałaś?-Zapytał drugi, który wyrósł jak grzyby po deszczu. Był dosyć niskim jak na policjanta, mężczyzną o czarnej karnacji, łysej głowie i popularnych w tej karnacji brązowych oczach.
Zdjęłam naszyjnik i otworzyłam go, pokazując maciupeńkie zdjęcie naszej dwójki.
-Będziemy musieli to dołączyć do dowodów. Jesteś w stanie pojechać teraz na komisariat?-Zapytał czarnoskóry.
CZYTASZ
Dissembling dead bitch
Short Story*CZEKA NA POPRAWKI* Lisa i Amber przyjaźniły się od dziecka. Lisa zawsze była tą, która miała werwę do upokarzania innych. Amber stała zawsze w jej cieniu i nie myślała nawet o tym, by powstrzymywać przyjaciółkę. Lisa potrafiła przechodzić sama sieb...