*1*

2 0 0
                                    

                                                    Nawet nie wiesz kto jest twoim wrogiem a udaje przyjaciela. Znajdź zdrajce, ale nie daj się zabić przy okazji.

Wiele osób siedziało przy ognisku kończącym imprezę Aarona Parkera, którą wspaniałomyślnie zorganizował na cześć zakończenia roku szkolnego. Większość miała w rękach plastikowe kubeczki z jakimś trunkiem lub po prostu butelkę Corony, oczywiście biorąc pod uwagę ich stan upojenia, słabe żarty wydawały się tak bardzo trafione.

Megan i Jessica – dwie najlepsze przyjaciółki, ogień i lód. Ale teraz robią to co pijane kobiety robią najlepiej. Obgadują facetów, bo jakby inaczej. A kogo można obgadywać w Goldendale jeśli chodzi o płeć na pozór silną i waleczną? W grę wchodzi tylko Archer Evans – największy przystojniak i zły chłopiec, do którego wzdycha trzy czwarte dziewczyn w miasteczku, a reszta to lesbijki.

- Proszę państwa! Szanowne damy! Idziemy na cmentarz, przez ciemny las... kto się pisze? - Na słowa Aarona wszyscy zareagowali krzykami i oklaskami. Co prawda cmentarz znajdował się jakieś dwa kilometry od miejsca, w którym się znajdowali ale droga przez las była o wiele szybsza. A kto chciałby przegapić taką przygodę?

Wszyscy zaczęli wstawać i kierować się w stronę ścieżki przy okazji dolewając sobie alkoholu i zataczając się

- Nie zamierzam wchodzić do tego ciemnego lasu. - Mimo stanu w jakim znajdowała się Jessica, jej pijacki bełkot był bardzo dobitny. Duże zielone oczy były bezwarunkowo wystraszone a blond kucyk wesoło podskakiwał gdy ochoczo kręciła głową. Jak można się domyślić była typem dziewczyny, która raczej się nie wychyla i woli robić coś co będzie zgodne ze wszystkimi regulaminami. No, może pomijając imprezę w środku nocy i picie alkoholu w momencie kiedy dawno powinna być w domu.

- Jess, to tylko las, będziemy w grupie, nic się nie stanie. - Megan złapała przyjaciółkę za rękę i wstała z prowizorycznej ławki zrobionej z pnia jakiegoś starego drzewa.

- Co jest Bennet, wymiękasz? - Oczywiście nie byłoby to Goldendale gdyby Peige Morris, nawiasem mówiąc - największa tapeciara i zdzira, nie wtrąciła się tam, gdzie nikt jej nie chce. Nie, żeby komukolwiek to przeszkadzało, wszyscy kochają piskliwy głosik tej pustej blondynki, która w tym momencie jak i w wielu innych uwieszona była na ramieniu Archera. Bo jakby inaczej, najprzystojniejszy chlopak i największy pustak to niby tak bardzo oklepany schemat, a jednak zdarzają się zwolennicy. Co dziwne – choć podobne do tej dwójki – to ona kleiła się do niego a on najwyraźniej miał ją w głębokim poważaniu, patrząc na to jak bardzo znudzone były jego brązowe, prawie czarne oczy.

- Nie pustaku, Jess nie wymięka. Za to tobie radzę pilnować siedzenia, bo ktoś może cię w nie ugryźć w tym ciemnym lesie. I nie, nie mam na myśli twojego chłopczyka. - Głos Megan ocieka obrzydzeniem a Jessica wybałusza oczy. Wie, że jej przyjaciółka jest dość wygadana ale za każdym razem reaguje tak samo. Peige nagle robi się cała czerwona na twarzy a jej mina jest wręcz oburzona. Niestety, warstwy makijażu na jej twarzy nie zakrywają niektórych rzeczy.

- Kochanie, ona mi grozi! - piskliwy ton dociera do Archera jakby przez mgłę.

- No i co? Mam to w dupie. - I oto proszę państwa Archer Evans w całej swojej prostackiej okazałości. Zazwyczaj nic go nie obchodzi oprócz dobrego seksu i jego dziecka, tu mam na myśli jego motor potocznie zwany przez niego ,,Perełką''. Tak, są na tej ziemi jeszcze ludzie, którzy używają milutkich zdrobnień dla swoich pojazdów.

- Halo halo! Zamierzacie tak tu stać kochasie, czy może idziecie z nami na podróż waszego nędznego życia?! - Aaron zgasił ognisko przez co zrobiło się ciemno w skutek czego Jessica mocniej ścisnęła dłoń swojej przyjaciółki i niechętnie poszły w stronę złowieszczego – jak na środek nocy przystało – lasu.

Wszyscy rozmawiali i się śmiali a w tle słychać było charakterystyczne łamanie gałęzi pod nogami. Kilka osób włączyło latarki by cokolwiek widzieć.

-Nie wiem jak ty ale ja przeczuwam kłopoty – wyszeptała Jessica do swojej ciemnowłosej przyjaciółki.

- Tak, dziewczynki pewnie będą miały niezły szlaban, skoro jest trzecia w nocy a ich dalej nie ma w domu, hmm? - Konspiracyjny szept Archera usłyszała chyba tylko Megan, która miała ochotę zdzielić go w twarz, a ilość alkoholu w jej krwi zdecydowanie nie pomagała w opanowaniu emocji.

- Pilnuj swojej blondi, Evans. - Co jak co ale nie chciała zmierzyć się z nim oko w oko w ciemnym lesie. Chłopak zaśmiał się gardłowo ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.

W jednym momencie, niespodziewanie zaczęło padać i to nie byle jak, lało jak z cebra. Wszyscy zaczęli biec ile sił w nogach byle tylko jak najmniej zmoknąć. Na marne. Deszcz był tak silny, że już po chwili wszyscy byli przemoczeni od góry do dołu. Mimo to biegli co sił w nogach do pobliskiej altanki, w której i tak nie wszyscy się zmieścili. Kiedy Megan tam dotarła zdała sobie sprawę, że zgubiła gdzieś swoją przyjaciółkę.

- Archer, widziałeś może Jessice? - Mokra koszulka chłopaka przylegała do jego torsu pokazując przy tym wszystkim dookoła jego nienagannie wyrobione mięśnie.

- A czy ja wyglądam jak niańka, Rasac? - I oto przejaw czystej, nabywanej przez lata pogardy. - Pewnie pobiegła do domu, mamusia z pewnością już zadzwoniła na psy, bo jej córeczki nie ma w domu.

Z ta myślą po jakichś dziesięciu minutach dziewczyna wróciła spokojnie do domu. Przestało padać. Chciała, żeby czekała na nią mama albo nawet tata, żeby ją okrzyczeli i spytali co sobie wyobraża wracając do domu o takiej godzinie. Ale nic z tego, wróciła do pustego domu i od razu położyła się do łóżka pamiętając by z samego rana zadzwonić do Jess.

Przeraźliwie wesoła melodyjka dobiegająca z telefonu obudziła Megan, która swoją drogą zdawała sobie sprawę tylko z tego, że w jej głowie siedzi jakiś krasnal, który napierdala młotkiem z nudów. Sięgnęła po telefon leżący na półce, byle tylko przestał drażnić tego cholernego krasnala. Nie zwracając uwagi kto dzwoni nacisnęła zieloną słuchawkę.

- Kimkolwiek jesteś, mam nadzieję, że masz bardzo dobry powód by mnie budzić. - Niestety z głośniczka nie usłyszała żadnego wyjaśnienia ani nic innego co wskazywało by na to, że faktycznie ktoś tam jest. -Halo! - zniecierpliwiona spojrzała na ekran i zobaczyła tylko 'JESS <3' i połączenie zostało przerwane. Nie myśląc długo doszła do wniosku, że przyjaciółka jest na takim samym kacu jak ona i nawet nie wie co robi. Przykrywając głowę poduszką by odciąć się od promieni słonecznych wydobywających się z jej okna, które jak na złość znajdowało się zaraz koło jej łóżka, poszła dalej spać nie zdając sobie sprawy co tak naprawdę się stało i jak bardzo nie powinna ignorować tego telefonu.  

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 23, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Not Find HerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz