Czuje w sobie pustkę, której nie da się napełnić. Jak bym umierał od środka, nawet ty nie dasz rady jej uzupełnić. Twój uśmiech, dotyk co kolwiek. Nawet krótka rozmowa. Ja już jestem martwy wątpie żeby coś mnie uratowało.
Żeganj świecie.
Moje życie nie ma sensu nawet z tobą.
-Yuri co jest ciągle płaczesz.
Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Chciałem krzyczeć na niego bez powodu, wywalić z mojego pokoju. Ale nie maiłem na to siły, leżałem w łóżku ciągle jęcząc i szlochając.
Ta depresja i inne załamania mnie wymęczą. Nie chciałem iść do lekarza. Tak by wróciła spowrotem. Victor wybacz mi moje żałosne dla ciebie zachowanie niedługo będziesz sam.
Będziesz mieć spokój, nie będziesz musiał się ze mną męczyć.
Victor podszedł do mnie i pogładził lekko po policzku. Na chwile przestałem z płaczem.
Patrzałeś na mnie swoim zmartwieniem. Tylko na ciebie spojrzałem momentalnie znów leciały mi łzy. Nie chciałem ci mówić że cię zostawię samego.To boli tak mocno jak myślę o tym że będziesz sam. Rozpaczał nade mną że jestem daleko od ciebie, a ty z tyloma ludzmi, których możesz też pokochać. Ale ty wybrałeś najbardziej żenującą osobę.
-Yuuuri proszę powiedz co cię męczy...
Depresja...każda kolejna chwila zamiast przynosić ulgę dobija gwóźdź do trumny.
Zawsze czuję się przybity do czego kolwiek. Nikt mną się nie interesował popadałem w nią głębiej i głębiej aż do teraz kiedy ty chcesz mnie wyciągnąć z niej. Ale jest już za późno na ratunek. Kiedy ty będziesz spać zniknę ci z oczu. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem przybity do deski, która zabiera mnie powoli tam gdzie powinienem trafić.
-Czemu ty siedzisz cicho przecież ostatnio było wszystko okej a teraz znowu kurwa się rozjebało...
Ty nie wiesz jak to jest popaść w depresje.Ty zawsze byłeś szczęśliwym człowiekiem.A ja?A ja byłem samotny, odrzucony od reszty innych ludzi. Myślę że tej nocy wszystko zakończymy.
Ja odejdę gdzieś daleko a ty zostaniesz tutaj z innymi,którzy cię doceniają bardziej.
-Wiesz że ja cię kocham,chcę być z tobą...
-Ty tego nie rozumiesz że ja mam depresje!!!
-Pomogę ci...
Twój głos, który jest spokojny, nic nie wiesz co zrobię. Patrzysz na mnie ze smutkiem. Chciałbym być z tobą dłużej ale nie daje rady dalej żyć w takim stanie. Wybacz mi.
-Pójdziemy do lekarza....co kolwiek żebyś nie zrobił sobie krzywdy.
-Nie nigdzie nie idę nawet nie mam zamiaru wychodzić z domu!!
Nie, nie ruszę swojej dupy żeby iść do lekarza. Chce cierpieć do końca. Chyba że kiedyś ona ustąpi i znów będę jak kiedyś. Teraz nic mnie nie cieszy. Jedynie co to chce być sam na tą chwile.
Ale ty uparłeś się że będziesz ze mną siedzieć. Dlaczego życie nie może być kolorowe pełne kwiatów i słodkości? Moje jest czarne nic w nim nie ma. Jest sama pustka ale w niej jesteś ty.
Ale to nic nie daje do tego. Chciałbym być taki jak ty, być szczęśliwym, docenianym. Może wtedy bym miał kolorowo? Ale porażka, która mnie dobiła do tej nieszczęsnej deski. Co do tego to brałem każde słowo na poważnie i one też mnie przybijały. Victor nie patrz na mnie wyjdź nie chcę żebyś już się o mnie martwił.
-Powiem ci że mam dość tego wszystkiego zostaw mnie..
-Ale Yuri twój stan psychiczny...
-Powiedziałem zostaw mnie chce być sam!
Nastała ta chwila gdy wszyscy spali a ja zalewałem się łzami. Wyszedłem cicho z pokoju kierując się do drzwi. Oczywiście zostawiłem u siebie kartkę aby mnie nie szukali. Nie chce aby się martwili. Victor wie gdzie mogę się podziewać więc tam pójdę. Zabrałem potrzebne rzeczy. Kiedy byłem na miejscu zrobiłem supeł na linie. Lina była gotowa. Teraz wejść na drzewo zawiązać i zejść z nią. Czułem jak odchodzę, byłem coraz dalej nic nie słyszałem. W końcu moje życie się skończyło. Teraz będę widzieć cię z góry.
-Yuuu..ri
"Odchodzę Victor... życie nie było takie same jak kiedyś nikt by mi nie pomógł gdy doprowadziłem się do tak tragicznego stanu. Wiesz gdzie spędzaliśmy dużo czasu? Znajdziesz mnie tam bladego. Kochałem cię ale życie nie chciało żeby było u mnie kolorowo. Żegnaj"
-Czemu?
-Mówiłem żebyś poszedł...
-Czemu mnie zostawiłeś samego?
Ubrałem się najszybciej jak się dało i wybiegłem z domu. Widziałem jak zwisa drobna sylwetka. Z płaczem podbiegłem i zdjąłem. Był zimny i siny. Czemu ja nie słyszałem jak wychodzisz?Przytuliłem już trupa do siebie. Zalałem go łzami jak on sam się zalewał. Teraz to ja popadnę w depresje i dołączę do ciebie. Tylko że ja nie byłem taki jak ty. Byłeś moim przeciwieństwem, które kochałem. Nie zapomnę chwil gdzie rumieniłeś się tak uroczo. Kiedy przez przypadek na mnie upadłeś. Teraz mam szukać kogoś kto ma inny charakter? Czemu ty to zrobiłeś? Zostawiłeś na pastwę losu. Nie zapomnę o tobie Yuri. Zawsze będę przy tobie.
To pierwszy taki shot i mam nadzieje że jakoś wam się to podobało.
Jeśli macie jakieś uwagi to piszcie.Może kiedyś napiszę coś większego.
No to do kiedyś tam XD
CZYTASZ
Depresja One-Shot |Victuuri|
FanfictionOdchodzę... to nie ma już sensu, tak jestem martwy. Jestem pusty i nikt tego nie zmieni. Nawet ty. Moje życie jest czarne jak pustka. Już tego nie zmienisz, wybacz. Nie umiem opisywać za bardzo XD