10

723 57 4
                                    

- Chryste jaka kolejka...

Sznur ludzi ciągnął się aż po róg ulicy, nie było mowy byśmy tu w najbliższym czasie weszli. Mimo, że był letni wieczór i tak dostałem lekkiej gęsiej skórki. Mała czarna na ramiączkach raczej mnie nie ogrzeje.

Mijaliśmy kolejne osoby aż dotarliśmy do wejścia.

- Nie powinniśmy ustać w kolejce?

- Pacz i się ucz. - powiedziała mi do ucha So Hyun.

Czegoś nie wiem?

Tao podszedł do bramkarza i najzwyczajniej w świecie przybił z nim żółwia. Chwilę z nim porozmawiał i po kolejnych paru minutach byliśmy już w środku.

- Jesteś jakąś szychą tu? A może szefem mafii? - szłam obok niego, a on trzymał dłoń na mojej tali.

- Coś w tym rodzaju. - kiwnął głową do barmana. Ten odwzajemnił przywitanie i wrócił do pracy.

- Ja wychodzę. - udawałam, że chcę zawrócić.

- Żartuje tylko, nie złość się, po prostu często tu bywam.

Usiedliśmy na długiej czarnej kanapie pod ścianą, a przed nami stał stół bilardowy. Chodź aktualnie nikt nie grał, bile były rozrzucone po stole.

- Chcesz zagrać? - powiedział mi do ucha Tao.

- Nie umiem.

- Nauczę cię, przynajmniej będę miał pretekst by się z tobą po przytulać.

- Nie wiedziałam, że musisz mieć pretekst. - przyglądałam się po stojącym ludziom.

Dużo było młodych, lecz gdzie nigdzie można było dojrzeć starszych mężczyzn na oko po czterdziestce. Każda jedna dziewczyna była skąpo ubrana, aż dziw, że im te materiały się nie rozprują.

- Pójdę po drinki, co chcecie? - spytał się Suho.

- To co zawsze. Co chcesz do picia? - zwrócił się do mnie Tao.

- Może być Cola.

- Cola? Już się robi. - Suho poszedł w stronę baru.

- Źle się czujesz. - spytała się So Hyun.

- Nie czemu?

- Przyszłaś do klubu i zamawiasz zwykłą cole? Nie wygłupiaj się, musisz wypić przynajmniej ze mną pięć szotów! Przecież tak długo się nie widziałyśmy, a nie wiadomo, kiedy znowu się spotkamy.

Prawda, jutro po południu maja lot powrotny do Korei, a ja i Tao wracamy do miasta. Jak ten czas szybko minął. Ciekawe jak się ma ciocia, przez te parę dni wcale do niej nie dzwoniłam i mam teraz lekkie wyrzuty sumienia.

- Oto napoje bogów! - wrócił Suho z tacką zastawioną butelkami alkoholu i szklankami w tym moja z colą.

Po godzinie i trzech głębszych musiałam iść do łazienki. Noc nie poradzę, że mój pęcherz nagle robi się jak u niemowlaka jak pije.

Gdy wróciłam, aż krew zawrzała mi w żyłach. Do boku Tao kleiła się jakaś pudernica. Po jego minie mogłam stwierdzić, że mu się to zbytnio nie podoba, chodź nic nie robi by ją od siebie odsunąć.

- Może byś tak ruszyła ten chudy tyłek z mojego miejsca? - stanęłam przed nimi.

Tao spojrzał na mnie z ciekawskim spojrzeniem. Dobrze słyszysz mój drogi, umiem walczyć o swoje.

- Niby czemu? Zitao od zawsze lubi moje towarzystwo, kim ty jesteś?

- To chyba musisz odświeżyć dane, nie widzę by się cieszył. Ja? Ja jestem jego dziewczyna, masz z tym problem.

Ta się roześmiała.

- On nie ma dziewczyny na dłużej niż parę dni, coś źle dziewczynko zrozumiałaś. Jesteś taka naiwna na jaką wyglądasz.

Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. I jeszcze do tego ten idiota śmieje się pod nosem. O ja ci dam!

- Słuchaj, paniusiu... Nie będę marnować na ciebie czasu. - podeszłam do niej i złapałam ją za włosy. Ta krzycząc stała i nie mając wyjścia szła za mną. Gdy była już dobre trzy metry od stolika, puściłam ją.

- TY SUKO! - jej ręką leciała w kierunku mojej twarzy, szybko zrobiłam unik i złapałam ją za nadgarstek wyginając go w bok.

Skąd u mnie ta brutalność? NIGDY NIE ROBIŁAM TAKICH RZECZY. Dobra chodzę na samoobronę, ale nie używałam tych technik w praktyce. A tu proszę, zwykła tania laska mnie sprowokowała.

- Spadaj puki jestem miła.

- Dobra dobra tylko puść, to boli. - puściłam ją i wróciłam na swoje miejsce koło ZiTao.

Tamta odeszła gadając coś pod nosem, zapewne wyzwiska na moją osobę.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka ostra. - odparł Tao.

- No właśnie ja też nie, laska istna ździra z ciebie. - krzyknęła So Hyun.

- Wpadłam w złe towarzystwo. - zatrzepotałam oczami w stronę Tao.

- Że ja? Ja jestem łagodny jak baranek.

- Chłopie NIK ci w to nie uwierzy. - zaśmiał się Suho.

- Ej właśnie, czemu jeszcze nie ma Chena i Xiumina?

- Pewnie się pieprzą w samochodzie, nie wiesz jacy oni są nie wyżyci?

- Uwierz mi... Słyszałam. Muszę się napić.

- Już się robi. - chłopak nalał mi kolejkę czystej, którą od razu wypiłam.

- Chodź koniec tego siedzenia, pora Cię nauczyć grać.

ZiTao złapał mnie za rękę i zaprowadził do stołu bilardowego.

- Dobrze trzymam kij?

- Źle. - Tao ustal za mną, a jego ciało przylegało do mojego, dłoń położył na mojej i wykonał ruch by zbić bile. - Zapamiętasz.

Kiwnęłam głową, a chłopak pocałował mnie w kark i poszedł na drugą stronę stołu.

Serc biło mi jakby biegło w maratonie, oddech przyspieszył, a w brzuchu trzepotało stado motyli.

To będzie ciekawa partyjka.

***

- Śpisz? - weszłam do pokoju Tao.

Było grubo po trzeciej, a ja wciąż nie mogłam zasnąć.

- Young Ji, co się stało? - powiedział zaspanym głosem chłopak.

Widać już zdarzył zasnąć, a ja głupia go musiałam obudzić, ale było mi tak zimno...

- Zimno mi.

Chłopak nie myśląc długo odrzucił kołdrę dając znać był dołączyła do niego. W słabym świetle mogłam zobaczyć, że nie miał koszulki przez co był w samych bokserkach. Mimo strasznego zimna, na moje policzki wypełzł rumieniec. Szybko podbiegłam do łóżka i się położyłam, wtuliłam się tak w chłopaka by nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
Był taki ciepły, aż mruknęłam z zadowolenia.

- Ciepły.

- Dla ciebie, a teraz śpij czeka nas długa droga powrotna.

Tao objął mnie i pocałował mnie w czubek głowy.

- Dobranoc.

- Dobranoc.

I już po chwili oboje odlecieliśmy.

Niebezpieczny słodki ¦ EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz