Obudziłam się dzisiaj wcześnie, jak zwykle. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie przez chwilę gapiłam się w moje podkrążone oczy w lustrze. Niektóre dziewczyny uznały by takie cienie pod oczami za najgorszą tragedię, ale ja mam większe problemy. Po kąpieli przyrządziłam sobie anorektycznie małą miskę płatków z mlekiem. Staram się jeść jak najwięcej, jestem okropnie chuda odkąd pamiętam. Nie dlatego, że mam jakąś chorą obsesję na punkcie mojego wyglądu, po prostu nie lubię jeść. Gdy odczuwam głód, daję mu dojrzeć dopóki nie stanie się nieznośny. Wtedy jem to co mam w lodówce, albo to co ma Kuba z mieszkania naprzeciwko. Jedyna osoba która nie patrzy na mnie z rozżaleniem.
Założyłam koszulkę, po czym zaczęłam kręcić się bez celu po domu. Kiedy to zaczęło mnie nużyć, wzięłam do ręki komórkę i zadzwoniłam do Kuby. Nie odebrał, chyba nigdy nie rozmawiałam z nim przez telefon. To właściwie nie miałoby większego sensu, z każdą sprawą moglibyśmy przyjść w odwiedziny. Jak głośno krzykniemy to pewnie możemy porozmawiać bez otwierania drzwi. Zastanawiałam się przez chwilę czy w ogóle wygramolił się już z łóżka. 09:46. Nie wiem kiedy minęły te trzy godziny, ale miałam pewność że mój przyjaciel już dawno wstał. Wsunęłam szybko nogi w spodnie i wyszłam z domu.
Nacisnęłam klamkę jego drzwi i o dziwo nie mogłam ich otworzyć. Ostatnio drzwi do tego domu były zamknięte... wieki temu, pewnie jeszcze zanim się wprowadził. Nacisnęłam dzwonek. Bardzo długo nic się nie działo. Z niepokojem zaczęłam przeskakiwać z nogi na nogę, gdy nagle otworzyły się, a w nich stanął młody, wysoki brunet przecierający ze zmęczeniem swoje jasne oczy; zapewne gimnazjalista. Chwilę przyglądałam się nieznajomemu wielce zaskoczona.
- Nic nie kupujemy - powiedział po niezręcznie długiej chwili.
- Em... Cześć, jestem... - wymamrotałam zmieszana. Kto to jest? Nagle poczułam straszliwe zażenowanie na myśl, że mogłam jakimś cudem pomylić mieszkania czy coś, albo bezwiednie się przeprowadzić. - Ja tylko przyszłam sprawdzić czy...
- Cześć, Daria! - przerwał mi dobiegający z głębi mieszkania znajomy głos. - Właśnie zastanawialiśmy się z Bartkiem czy masz ochotę iść na spacer.
- O tak, chętnie! - odparłam z przyzwyczajenia. Zawsze miałam ochotę pobłąkać się po mieście, to taki lepszy rodzaj medytacji. On z resztą dobrze o tym wiedział, a jednak zapytał tak, że sprawiał wrażenie kogoś kto nie zna mnie na wylot.
- To chyba możemy iść, ja też nie mam nic przeciwko - wtrącił Bartek.
Nie chciałam żeby szedł z nami, lubiłam spacerować w towarzystwie mojego cichego i nieco melancholijnego przyjaciela. Nie wiedziałam skąd się wziął i dlaczego nagle chciał chodzić z nami po mieście zakłócając naszą własną rutynę. Nie miałam jednak ochoty protestować, a Kuba nie zauważył, albo raczej nie chciał zauważyć mojego rozczarowania.
Młody chłopak okazał się dla mnie zaskoczeniem, również wydawał się nieobecny. W przeciwieństwie do mnie zdawał się koncentrować na bardzo istotnym temacie, podczas gdy ja, jak zwykle, gubiłam się w swoim umyśle jakbym zwiedzała po raz pierwszy wielkie miasto bez mapy.
Niepokoiło mnie zachowanie Kuby, którego zazwyczaj trudno było wybudzić z transu w który wpadał podczas spacerów, a teraz uważnie obserwował drogę i mijanych ludzi. Również się nad czymś zastanawiał.
Przechodziliśmy przez rynek, kiedy nagle w naszą stronę zaczęły się zbliżać dwie młode dziewczyny, może z podstawówki. Wyglądało to trochę jakby jedna z nich z powalającą siłą ciągnęła koleżankę za rękę.-No, Marysia... - rzekła z wyrzutem dziewczyna idąca przodem. - To twoja jedyna szansa na zdjęcie z Bartusiem, a ty jak zwykle się wszystkiego boisz!
-Jezu, Maja, nie! - odparła Marysia wzburzona. - Przecież wyglądam dzisiaj jak kluska, miałyśmy iść tylko po bułki...
- No to autograf, albo się chociaż przywitaj!
- Powiedzą że jestem najgorszym typem fana...
- Matko, przestań, nie powiedzą tak.
Przyglądałam się tej scenie z zażenowaniem, pomyślałam że nie chciałabym być sławna skoro tak to wygląda.
-Heej... - zaczęła wyższa dziewczyna. - Nie przeszkadzamy wam czy coś? Ja... Znaczy Marysia chciała tylko autograf.
- Cze... Cześć. - powiedziała dziewczyna wpatrzona z podziwem w Kubę, wyciągając z torby notatnik i długopis.
- Siema... - wyrzucił z siebie Kuba podpisując kartkę. - Nie jesteście troche za młode żeby nas oglądać? - Na te słowa dziewczyny natychmiast zmieniły kolory, obydwie poczerwieniały i wyglądały jakby miały wybuchnąć. Uśmiechnęłam się, tak samo zareagował Bartek, odwracając wzrok.- Nieważne, po prostu bądźcie inteligentne. Lepsze to niż Rezi - pokwitował mój drugi towarzysz podróży z lekkim uśmiechem, po czym dziewczynki wybełkotały podziękowanie i uciekły zestresowane.
- Nie wiedziałam że też bawisz się w Youtube'a - odezwałam się do Bartka.
- Taa, niezłe hobby, nieco destrukcyjne dla takich małych dzieci.
W dalszej drodze nie spotkaliśmy już żadnego fana, przynajmniej żadnego tak intrygującego. Zmieniliśmy temat na jakiś bardziej ambitny, do dyskusji dołączył się Kuba i pogrążyliśmy się w rozmowie. Około szesnastej wstąpiliśmy do jakiejś restauracji, wygłodniali po sześciu godzinach wędrówek. Polubiłam tego chłopaka, miał podobne poglądy, poczucie humoru i nie wyrażał tendencji do ciągłego zmieniania tematu jak większość ludzi. Przez całą drogę spoglądał na mnie ukradkiem, co w ogóle nie wprawiało w zakłopotanie.
Jego oczy były tak samo podkrążone.