Nazywam się Tomek.

50 4 0
                                    

          Pamiętam jak rok temu wyglądało moje życie, ciągła monotonia nie raz ratowała mi tyłek. Wstawałem rano wyobrażając sobie tykający zegarek w mojej głowie, który był czymś w rodzaju motywacji do zwleczenia grubego tyłka z wygodnego i tak przyjemnie nagrzanego łóżka. Nieważne, następnie jak zawsze szedłem do cieplutkiej łazienki gdzie czekały na mnie wcześniej przygotowane ciuchy. I wtedy jak zwykle pierwsze spojrzenie na swoje odbicie w lustrze.

- Brzydszy to już być nie możesz. - Pomyślałem sobie, a następnie przetarłem twarz lodowatą wodą by się obudzić. Do dzisiaj nie znoszę tego robić.

           Umyłem się, ubrałem wylałem na siebie połowę swoich ulubionych perfum, i wyszedłem z domu. Nienawidziłem mieszkać w tym bloku, brzydka stara klatka schodowa potrafiła jeszcze bardziej pogorszyć humor. Szybkim krokiem zszedłem z pierwszego piętra, a następnie nie zwalniając dynamicznie próbowałem otworzyć drzwi od klatki, jednak przeszkodziło mi to uderzenie czegoś, a raczej kogoś. Nie wiem czemu, przerażenie przerodziło się w śmiech. Spojrzałem przez prostokątne szkło w nadal zamkniętych drzwiach i zauważyłem, że na ziemi leży nie kto inny jak mój najlepszy przyjaciel chwytając się za głowę i jednocześnie klnąc pod nosem. Tym razem specjalnie otworzyłem drzwi delikatnie i przeszedłem przez próg pełny gracji.

- Nie mogłeś tak od razu otwierać tych drzwi? - Zapytał Robert podirytowanym tonem, jednocześnie wstając i nadal trzymając się za głowę.

- Ale czy wtedy byłoby tak zabawnie? - Zapytałem, po czym buchnąłem śmiechem prosto w jego twarz.

- Dupek...

         Po naszym miłym przywitaniu, jak zawsze udaliśmy się do centrum miasta. Sobota, godzina dwunasta możecie sobie tylko wyobrażać co dzieje się w centrum Warszawy. Idziemy, Robert nie zainteresowany otoczeniem idzie stanowczym krokiem, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi, natomiast Ja poruszam się swoim pokracznym pewnym siebie krokiem z rozbieganym wzrokiem po każdej mijającej mnie osobie. Ludzie, są dla mnie jak książki, które  nie muszą zachęcać piękną i kolorową okładką. Z zachowania i wyglądu możemy bardzo dużo wywnioskować. Patrzę w lewo widzę podirytowanego ojca, zajmującego się dwójką swoich dzieci. Wystarczyło, że jego synek posłał w jego stronę uśmiech aby ten się rozchmurzył, słodkie prawda ? Nagle spostrzegłem, że Norbert również na niego zwrócił uwagę.

- Jak można mieć dzieci w tak młodym wieku, i to jeszcze takie kapryśne. Co nie Tomek ? - Zapytał a następnie spojrzał przez ramie w moją stronę.

- Tak, też tego nie rozumiem. - Oczywiście skłamałem, odkąd pamiętam ukrywam swoje prawdziwe oblicze nawet przed najbliższymi.

          Patrzę w prawo, widzę przystanek a przy nim parę, stojącą do mnie tyłem trzymającą się za ręce.

- Piękny widok co ? - Powiedział Robert również patrząc w stronę przystanku.

- Nie no co ty... - Odpowiedziałem

- Nie podoba ci się taka laska? Patrz ! - Pokazał palcem na blondynkę w krótkich dżinsowych spodenkach, w sumie nic dziwnego był lipiec a na dworze 30 stopni na plusie.

- Podoba, podoba spojrzałem gdzieś indziej. - Oj tak, musiałem udawać dupka obcinającego każdą laskę. 

          To zabawne, na co zwracamy uwagę. Patrząc się w to samo miejsce, zauważyliśmy dwie różne rzeczy. Jak to mówią... widzimy i słyszymy to co chcemy, w głębi duszy prawdziwie pragnę zdrowego pełnego miłości związku, jednak... wtedy jeszcze nie potrafiłem się otwierać na drugą osobę. Po chwili doszliśmy do wielkiej galerii handlowej, gdzie mieliśmy się spotkać z dziewczyną Roberta, Alicją i jej koleżanką Sandrą. Od początku byłem do tego sceptyczny, on i ona jako para to jedna wielka porażka, ale jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają.

All my faultWhere stories live. Discover now