Uczucie

409 46 10
                                    


Anglia spoglądał na Hiszpanię spod przymrużonych powiek, który siedział na łóżku ze skrzyżowanymi rękoma, by pokazać tym swój wstręt na wszystko, co angielskie. Arthur przechylił lekko głowę w lewą stronę i otworzył szerzej oczy. Antonio kątem oka spojrzał w jego stronę i prychnął. Blondyn nie wiedział o czym mógł dokładnie myśleć Latynos, ale łatwo mógł się domyślić. Pewnie wyklinał go w myślach za tę całą sytuację, w sumie to Anglia pewnie czułby się podobnie, jak on, a może i nawet tak samo, gdyby ktoś go tak potraktował.

Zmarszczył brwi i nachylił się w stronę Hiszpanii, by móc się dokładniej przyjrzeć uczuciom, jakie chował w swoich oczach, których zieleń była zdecydowanie jaśniejsza od jego; kojarzyły mu się one z kolorem dojrzałej limonki. Antonio rzęsy posiadał krótkie, ale za to jakie gęste, nawet niektóre doprawdy piękne kobiety mogły mu ich pozazdrościć. Jednak uczucia, jakie skrywał w oczach nie były takie piękne, jakby można było się spodziewać po ujrzeniu wewnętrznego piękna, bowiem blondyn nie widział w nich żadnych pozytywnych emocji, ani niczego innego dobrego, równie dobrego, może prócz ciekawości... Doskonale widać było, że rozsadzała Latynosa od środka. Arthur zgadywał, że jeniec chciał przejść się po pokoju, w którym się właśnie znajdowali, i zajrzeć we wszystkie kąty.

Niespodziewanie Hiszpania zmarszczył brwi i spojrzał w oczy Anglii, dzięki czemu blondyn mógł ujrzeć więcej kryjących się w nich emocji.

- I co się tak patrzysz? – warknął w końcu Hiszpania.

Anglia zamrugał kilkakrotnie powiekami, wyprostował plecy i prychnął. To krótkie pytanie zawisło pomiędzy nimi na pewien czas w powietrzu.

- Zaraz przyjdzie do ciebie Hugo – oznajmił po dłuższej chwili blondyn. – Da ci świeże ubrania i wykąpie cię.

- A-ale ja nie...!

- Najpierw spójrz na siebie w lustrze i powąchaj się, a dopiero później protestuj – prychnął i wyszedł z pokoju.

Hiszpania powiedział jeszcze coś plugawego za Arthurem, ale tego już nie dosłyszał, bo zamknął za sobą drzwi, o które od razu się oparł. Zamknął oczy i westchnął.

Dlaczego on go tu wziął? Przecież Antonio wytrzymałby resztę dni więzienia w celi! W takim razie po jaką cholerę proponował coś takiego? Mógł nic nie mówić. Mógł przestać go odwiedzać, ale nie mógł, coś go tam do niego ciągnęło, tylko co? Ciekawość? Niby czemu? Pożądanie seksualne? Było tyle lepszych i bardziej doświadczonych kurtyzan od niego! Więc w takim razie co?

Westchnął jeszcze raz i udał się w głąb korytarza.

***

Otworzył ciężkie drzwi i powoli wszedł do środka. W pomieszczeniu wszystkie zasłony były zasłonięte, a świece zgaszone, przez co panował półmrok. Jedynie świeczka trzymana przez Arthura w lewej dłoni dawała trochę światła.. Nie dawała ona go zbyt dużo, ale na tyle by wystarczało aby nie wpaść na żaden mebel.

Blondyn podszedł do łóżka, na którym spał Hiszpania i odłożył trzymaną rzecz na stolik, który stał obok. Leżał on na brzuchu, a jego obandażowana klatka piersiowa unosiła się i opadała w równostajnym tempie. Można było dosłyszeć ciche chrapanie, dochodzące z gardła, które nie było intensywne. Latynos oczy miał zamknięte, a usta lekko uchylone, z których spływała strużka śliny z jednego kącika, które formułowały się w błogi uśmiech.

Arthur uśmiechnął się na ten widok. Antonio wyglądał tak spokojnie... Anglia chyba pierwszy raz widział go tak spokojnego. W końcu czemu się dziwić, Latynos mógł nareszcie od dłuższego czasu się wyspać, bo raczej niewygodna prycza i chłód w celi, na pewno w tym nie pomagały, a poza tym blondyn wiedział, jaki Hiszpania potrafił być uparty. Mógłby nawet nie spać przez miesiąc byleby dopiąć swego, jednak wygodne łoże i ciepło odczuwalne w pokoju, na pewno tego nie ułatwiały. Anglia przeczuwał, że Latynos od razu zasnął, jak tylko położył głowę na miękkiej poduszce.

Blondyn przysiadł się na skraju łóżka. Mimowolnie włożył palce we włosy jeńca i zaczął za nie leciutko pociągać oraz odgarniać z twarzy. Przygryzł dolną wargę i przechylił głowę tak, by mógł mu się dokładniej przyjrzeć, lecz nie dane było mu to zrobić. Hiszpania gwałtownie otworzył oczy, złapał go za nadgarstek i z prędkością pikującego orła usiadł.

Na twarz Anglii od razu wszedł czerwony rumieniec, który na szczęście nie był dobrze widoczny w tych ciemnościach, więc mógł nawet zostać niezauważony przez zaskoczonego Antonia. Blondyn poczuł zażenowanie całą tą sytuacją. Spojrzał na twarz Latynosa, która, jak mu się zdawało, była równie czerwona, jak jego.

- Anglia, co ty robisz? – spytał drżącym głosem jeniec.

Arthur uśmiechnął się lekko pod nosem i nachylił w stronę Hiszpanii. Chwilę się wahał, w końcu co mu odbiło do głowy? Przecież normalnie nie zachowuje się tak pochopnie i dziecinnie, a poza tym nie miał ochoty na żaden stosunek. W takim razie dlaczego...? Potrząsnął głową i pocałował drugą personifikację w usta. Poczuł motylki w miejscu, w którym zdecydowanie być nie powinny.

Anglia całował go delikatnie, tak by również Antonio poczuł przyjemność z tego gestu, który swoją drogą nadal tkwił w bezruchu, zaskoczony nie odpowiadając na pocałunki. Arthur uchylił powieki i zauważył, że Hiszpania zaciskał mocno oczy, a dłońmi miętosił materiał swoich spodni, które zresztą były nowe, nie zniszczone i najprawdopodobniej dostał od Hugo. Blondyn dotknął opuszkami palców pleców Latynosa, tam gdzie nie było bandażu i zaczął nimi po nich błądzić, zataczając kciukiem okręgi, w poszukiwaniu jakichś wgłębień po ranach, bliznach, czy może nawet wypustek od jakichś pryszczy, czy coś, ale kiedy natrafił na bandaż, Antonio jakby otrzeźwiał, bo mocno ugryzł wargę Arthura, odepchnął go od siebie i na koniec uderzył z pięści w lewy policzek.

Anglia podniósł wzrok na Hiszpanię. Doskonale było widać, że był wściekły, pomimo ciemności, jaka panowała w pomieszczeniu. Oczy mu się błyszczały od światła płomienia, jakby były zaszklone. Arthur zgadywał, że były, musiały być.

- Wyjdź – warknął.

- Oj, Hiszpania... - odparł z lekkim uśmiechem na ustach. – Przyznaj się, że ci się podobało – powiedział doszczętnie przesłodzonym głosem.

- Wyjdź – powtórzył tym samym tonem głosu.

- No ej, nie gniewaj się – rzekł Anglia lekko „skruszonym" głosem.

- Powiedziałem, wyjdź! – wrzasnął i popchnął Anglię, przez co mężczyzna spadł z łóżka, zabierając za sobą stolik, który huknął o ziemie, gasząc równocześnie świeczkę. W pomieszczeniu zapadł mrok i cisza.

Arthur z trudem wstał z podłogi i udał się w stronę wyjścia. Kiedy stanął już w framudze, obejrzał się za siebie. Dzięki światłu z korytarza dostrzegł, że Hiszpania siedział, przytulając do siebie kolana, o które podparł podbródek, oczy miał zamknięte.

Blondyn westchnął przeciągle i zamknął za sobą drzwi.

[APH] KlęskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz