Rozdział I

14 0 0
                                    

Lucy

Kolejny dzień, który przypomina mi kim jestem... Zwlokłam się z łóżka i ruszyłam pod prysznic, gdy się wyszykowałam zjadłam śniadanie i ruszyłam do szkoły.

- Lucy Dark ? - zapytała mnie jakaś dziewczyna z młodszej klasy

- Tak. - odparłam - Czy coś się stało ?

- Dyrektor kazał kazał mi ciebie zawołać do jego gabinetu - wyrecytowała i oddaliła się pośpiesznie. Dopiero zaczął się dzień a ja już coś przeskrobałam ?

Gdy doszłam do sekretariatu, zapukałam i weszłam. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że koło dyrektora siedział jakiś chłopak

- Och, Lucy w końcu przyszłaś! - powiedział mężczyzna. Nasz dyrektor był osobą wesołą i miłą nigdy nie zdarzyło się aby jakiś uczeń na niego narzekał - Kazałem ci tu przyjść ponieważ do twojej klasy dojdzie nowy uczeń. Blake to Lucy Dark, przewodnicząca twojej klasy. - spojrzałam na chłopaka, był przystojny, nawet bardzo. Jego brązowe włosy były w nieładzie a oczy miał w kolorze miodu i piwa. Gdy wstał okazało się, że jestem od niego znacznie niższa. Jego spojrzenie okazywało coś w rodzaju wrogości pomieszanej z rozczarowaniem.

- Blake Moon. - przedstawił się - Mam nadzieję, że nie zamierzasz oprowadzać mnie po tej szkole i wmawiać jaka to ona jest świetna.

- Nie zamierzałam czegoś takiego robić, planuję zaprowadzić cię do klasy i zająć się moimi sprawami. - odpowiedziałam spokojnie i wyszłam z pomieszczenia nie przejmując się tym czy Blake idzie za mną czy nie. Ruszyłam do klasy i weszłam do niej. Jak się okazało dzwonka jeszcze nie było i mogłam spokojnie zająć się planowaniem tego roku szkolnego. Usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać pomysły na kartce aby później przedstawić je klasie. Po chwili usłyszałam za sobą cichy dźwięk obróciłam się na krześle i zobaczyłam, że za mną siedzi nie kto inny jak nasza nowa gwiazda Blake.

- Pomóc w czymś ? - zapytałam przesłodzonym tonem

- Nie dzięki - odpowiedział uśmiechając się złośliwie. Na szczęście dzwonek uratował mnie przed dalszą rozmową. Po lekcjach podeszłam do mojej przyjaciółki Alyssi. Była to szczupła blondynka o błękitnych oczach i zaraźliwym uśmiechu.

- Lyss! Tęskniłaś ?- zapytałaś ją uśmiechając się

- No raczej - odpowiedziała przytulając się do ciebie - To jak piątkowy maraton filmowy ?

- Przepraszam, dzisiaj nie dam rady mówiłam ci, muszę zająć się całą tą nudną robotą

- Ah... no tak - pożegnałam się z Alyssią i ruszyłam w stronę domu.

- Wiesz co ? Jednak zmieniłem zdanie - powiedziała osoba którą zaczęłam już nienawidzić - Możesz mi w czymś pomóc.

- No to w czym ? - odpowiedziałam jak zwykle spokojnym tonem

- Oprowadź mnie po mieście. - że co ?! Czy on mi rozkazywał ?!

- Wiesz nie jestem jedną z tych pustych lasek które będą na każdy twój rozkaz, sam się oprowadź - powiedziałam i przyspieszyłam kroku i postanowiłam iść do domu na skróty. Przez las. Cały czas słyszałam za sobą kroki, gdy się odwróciłam okazało się, że osobą która mnie śledzi był nie kto inny jak Blake. Skręciłam poza ścieżkę w lesie i ruszyłam w inną stronę. Pójdę jeszcze do cukierni. To chyba nie taki zły pomysł. Gdy wyszłam z lasu, skręciłam w prawo i byłam już w cukierni, w sumie to była bardziej kawiarnia. Odwróciłam się i upewniłam, że Blake'a już za mną nie ma i dopiero weszłam do budynku.

- Poproszę latte i dwa cantucci* - powiedziałam uprzejmie do dziewczyny za ladą.

Gdy tylko dostałam ciastka i kawę, wyszłam z kawiarni i ruszyłam w stronę domu. Robota sama się nie zrobi. Nagle dostałam sms'a, wyjęłam telefon i sprawdziłam kto go napisał. Numer nieznany a treść taka :

Dzisiaj mi uciekłaś, następnym razem nie będzie już tak łatwo.



******

*Cantucci - rodzaj włoskich ciasteczek pochodzących z Toskanii.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 14, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

UpadłaWhere stories live. Discover now