Jedna kropla rozmazała atramentowy napis ' kocham' na kartce rózowego pamiętnika. Wytarła ją palcem powodując jeszcze większą szkodę, przez co nerwy powoli zaczynały puszczać. Kolejne łzy pociekły po bladych policzkach, a z nich na zeszyt. Pociągnęła nosem przyglądająć się temu co narobiła swoim smutkiem. Dlaczego płakała? Widząc ten napis? Kocham? Co w nim było takiego złego - miliony ludzi się kocha, zakładają szczęśliwe rodziny, rodzą rumiane dzieciaczki, może popełniają jakieś błędy, może to chora miłość, ale kochają się chociaż przez tą setną sekundę. Miłość. Kochać. Wszystko było beznadziejne.
Dawniej wierzyła w milość. Bezwarunkowe uczucie objawiające się szybszym biciem serca, zawirowaniami w żołądku, myśleniem o kimś w dany sposób. Uważała iż wykona swoje marzenie o szczęśliwym życiu w popularnym happyendzie. Niestety; z jej nosa spadły różowe okulary przez które patrzyła na świat. Cały świat legł jej w gruzach. Przestała wierzyć we wszystko co dobre oraz związane z miłością. Przestała również wierzyc w ludzi. Każdy, dokładnie każdy którego obdarzała zaufaniem ją zranił.
Otarła łzy chusteczką, ale kolejne i tak spadły. Wdrygnęła się a przypływie złości rzuciła przedmiotem o ścianę, a sama ukryła twarz w dłoniach łkając. W głowie znów miała wspomnienia, które jak na złość ogarniały ją wtedy kiedy ich nie chciała, gdy musiała skupić się na czym wazniejszym niż rozparywanie przeszłości. Musiała w końcu wziąć się w garść, zapomnieć o koszmarze. Tylko że koszmar nie chciał zapomnieć o niej. Tu był ten problem.
Westchnęła, a dłoń spoczeła na kubku w serduszka. Ogarnęła ją kolejna fala nienawiści oraz smutku. Wspomniała tego, który dał jej ten kubek na ich pierwsze walentynki rok temu. On, jej pierwsza miłość. Młodzieńcze zauroczenie. Metr siedemdziesiąt pięć seksownego, dwudziesto pięcioletniego ciała. Brunet o roześmianych niebieskich oczach. Wydatne kości policzkowe. Wąskie, ale wargi które tak zachłannie całowały jej cialo, które wypowiadały jej imię z miłością, pożądaniem. Głęboki, urzekający głos sprawiający iż robiła wszystko o co ją poprosił. Silne dłonie błądzące po najitymniejszych zakamarkach jej ciała, które najpierw sprawiały przyjemność tylko po to by po paru miesiącach wywoływać kolejne rany fizyczne.
Teraz minęło dwadzieścia jeden dni odkąd zginął. Odkąd pchnęła nóż w jego klatkę piersiową, poczuła jego ciepłą krew na swoich rękach. Zabiła go w obronie własnej, ale kto jej uwierzy jeśli uciekła z miejsca zdarzenia. Nie zawiadomiła policji, po prostu uciekła. Jak tchórz. Ale przecież... to on zawinił. To on ją uderzył, wykorzystał seksualnie, groził. Ona tylko się obroniła.
Znów się rozplakała upadajac na podłogę schroniska dla bezdomnych. Ukrywała się tutaj, pomieszkiwała w jedynym wolnym pokoju z dala od oczu napalonych meneli wokół. Płakała, żywiła się resztami z kuchni, pisała ten cholerny pamiętnik. SIęgnęła po niego. Nienawidziła go. Stał się symbolem całego roku spędzonego z owym młodzieńcem. Drzącymi dłońmi wyjęła z kieszeni starą zapalniczkę. Zapaliła róg pamiętnika i rzuciła go na ziemię patrzac jak płonie. Całe zycie zapisane spaliło się. Ona również się wypaliła. Powoli zaczynała mieć dość swojego marnego życia ; nikt nigdy jej przecież nie kochał. Matka dziwka, ojciec nie znany.. Rodzina nie chcąca jej uznać gdy mama umarła na zawał. I On, pierwsza jej miłość. Wszyscy ją krzywdzili. Sama się krzywdziła wierząc przecież w to że jeszcze kiedyś znajdzie swoje szczęście.
Ale to był koniec. Dziś to skończy. Nawet fakt że nosiła w sobie dziecko Jego , że powinna dać mu życie, jej nie przekonywał. Zabije siebie. Zabije wspomnienie o męzczyźnie którego kochała. Powoli przysunęla do siebie torbę. Drżącymi dłońmi wyjęła srebrny pistolet. Miał tylko jedną kulę. DLa niej. Załkała cicho. Nie było innego wyjścia; kto się przejmie uciekinierką, bezdomną, morderczynią. Nikt.
***
"Dzisiaj , czternastego lutego są Walentynki. Miliony par spędza je razem. Nie dla wszystkich jednak skończyły się dobrze. W schronisku św. Józefa znaleziono zwłoki dwudziestoletniej dziewczyny. Nie wiadomo kim była; nie miała przy sobie żadnych dokumentów. Stwierdzono tylko iż była w czwartym miesiącu ciąży. Najprawdopodobniej popełnila samobójstwo.... '
***
Tak oto nastrojona Walentynkami oraz swoja depresją stworzyłam to. Wiem, masakryczne. Ale musiałam wyrzucić z siebie tą wizję ;)