#1

991 44 24
                                    

*Perspektywa Atis*

Cześć, dawno się do was nie odzywałam. Mam nadzieje, że wszyscy mnie pamiętają. Jak nie, to : Nazywam się Atis Potter, mam brata Harry'ego, z którym spędzam wakacje. W tej chwili z moimi przyjaciółmi i bratem wędrowałam dobrze znanymi mi ulicami Londynu. Przyznam, że bardzo stęskniłam się za tym hałasem i gwarem. Rozejrzałam się gdy doszliśmy do skrzyżowania i oceniłam mniej więcej odległość.
-Harry, mamy jeszcze około pół godziny marszu, a niedaleko jest Pokątna, jeżeli chcesz możemy iść tam po coś do jedzenia bo mamy przy sobie tylko kilka galeonów i sykli. - Odezwałam się i spojrzałam na czarnowłosego - Możemy przy okazji wstąpić do Gringotta i wymienić monety na mugolskie.

-Eeee jakie?- odezwał się Patrick który od pewnego czasu się nam przyglądał z zaciekawieniem i chyba zarazem zazdrością. Chyba będę musiała wyjaśnić parę spraw mojemu przyjacielowi. Spojrzałam  w jego kierunku i roześmiałam się. No tak przecież oni nic nie wiedzą - No wiecie, funty

-A! Nie można było tak od razu...- powiedziała lekko urażona Turecka a ja, ją przytuliłam -Nie. Nie można było. 

-No dobra, dobra my idziemy jeszcze do Tedd'a z południowego szczepu w takim razie, za godzinę w tym miejscu - zadecydowała moja przyjaciółka.

Wraz z Harry'm pobiegłam do "Dziurawego Kotła" skąd udaliśmy się na Pokątną. Wszyscy przywitali nas serdecznie, jak jakieś gwiazdy. Widziałam że Harry nie jest przyzwyczajony do życia w takich warunkach. Z tego co mi opowiadał nikt nigdy nie zwracał na niego uwagi. Ja natomiast, od zawsze byłam tą "najważniejsza". Była mentorka  szczepu którym się teraz opiekuje, mianowicie Susan, uczyła mnie jak zajmować się szczepem, jak zdobywać pożywienie i wiele innych rzeczy. Podsumowując, jestem przyzwyczajona iż zwracają na mnie uwagę.
Prawdą jest że zachowanie czarodzieji z "Dziurawego Kotła" odbiegało bardzo od normy.  Bez słowa ruszyliśmy na zaplecze, skąd weszliśmy na Pokątną.
Po godzinie, w czasie której odwiedziliśmy bank Gringotta oraz sklep z miotłami, do którego zaciągnął mnie Harry. Widziałam jak przygląda się nowym miotłą, jednak jego Nimbus 2000 i tak był nie zastąpiony. Wróciliśmy na umówione miejsce i odczekaliśmy moment, gdyż Tureckiej i Patricka nadal nie było.
-Już jesteśmy! - krzyknęła dziewczyna i nam pomachała z drugiego końca ulicy. Po chwili była już obok. 

-Widzimy -Zaśmiał się pod nosem Harry i wspólnie ruszyliśmy w dalszą wędrówkę.

Po południu zauważyłam kręcące się dzieciaki na pustych ulicach, zapomnianych przez Londyjczyków lub uważanych za "zła okolice". Nie wiem, czemu nikt tego miejsca nie lubi, jednak jest to dla nas Wyklętych na plus. To jest serce naszej organizacji.

-Harry - powiedziałam spoglądając na stary dwupiętrowy budynek z którego wyłoniła się głowa chłopca którego na początku nie rozpoznałam - Witaj, w naszej Harbor, tam mieszka Nathalie ze swoją świta. - wskazałam właśnie na ten dom. 

Czarnowłosemu oczy zalśniły z podniecenia, po sekundzie znalazł się obok mnie chłopiec który był w Harbor.

-Atisss ! - wydarł się i mnie mocno przytulił tak że się przewróciliśmy. Przed oczami miałam tylko stalowe tęczówki chłopca tylko rok ode mnie młodszego, jednak przeze-mnie uważanego nadal za dziecko. Należał kiedyś do mojego szczepu jako nauczyciel a teraz chodzi na zwiady dla Nathalii oraz jest jej strażnikiem. 

-Merlinie! Nicolas! - powiedziałam zdumiona bo ledwo poznałam mojego  patrolowego.  Mocno go przytuliłam do siebie -Stęskniłam się popaprańcu. Dobra Niki, to jest Harry - wskazałam na mojego brata gdy wstaliśmy - Mój zaginiony braciszek,
Harry James'ie Potterze oto jest Nicolas Thomas Malfoy, mój były patrolowy.

-Miło Cię poznać - powiedział stalooki o prawie białych włosach chłopiec niskiego wzrostu, jego zaletą jest to, że potrafił się przemknąć obok każdego.

-Mi również- powiedział lekko zmieszany Avadooki. Spojrzał na mnie, nie ucieszył się gdy usłyszał nazwisko Malfoy. Jak mam być szczera odkąd poznałam Dracona, jego nazwisko również mi nie gra. Aby tylko nie był czarodziejem.

-Dobra koniec tego oficira* idę zameldować się do Nathalie, Turecka idź proszę do mojego szczepu i poproś Ann by ogarnęła maluchy. Chce jak najszybciej ich zobaczyć, a ty Patrick lecisz na Szczecin do Kuchni i ogarniasz jakąś dobrą kolacje. Widzimy się potem - włączył mi się tryb przywódcy, jak dobrze być sobą, pociągnęłam mojego brata za sobą i wspólnie weszliśmy do gabinetu przywódcy Wyklętych. Pokój był w ciemnych barwach jeszcze nie odresteurowany w porównaniu do większości budynku. Te kolory mimo wszystko bardziej pasują mi do tego miejsca.

-Nathalie! - rzuciłam się na wysoką brozowowłosą starsza ode mnie o sześć lat dziewczynę

-Atisek! -mocno mnie przytuliła -Jak dobrze mieć Cię z powrotem wśród swoich. 

-Mnie Ciebie również - zaśmiałam się i również ją przytuliłam. 
-ale proszę poznaj mojego brata, to jest Harry - wskazałam na czarnowłosego biorąc go pod ramię. - Tak jak ja, jest czarodziejem 

- Oh, miło mi Ciebie poznać Harry, jestem Nathalie - powiedziała niebieskooka i skinęła mu głową - Mam nadzieję, że będzie Ci dobrze wśród naszych, ale przykro mi muszę wracać do pracy. Twój szczep na pewno chce Cię już zobaczyć, tak jak i ty ich. Lećcie, papierologia mnie czeka  - Powiedziała z uśmiechem i prawie, że wypchnęła nas przez drzwi. Śmiejąc się zaprowadziłam brata do domku który zawsze zajmowaliśmy gdy mieszkaliśmy w "stolicy" naszego "imperium". To co ujrzałam wchodząc tam przekroczyło moje największe oczekiwania... 





-------------------------------------------------------------------------------------------------

No Hey! Mamy pierwszy rozdział... miał być prolog ale się rozpisałam i głupio wrzucać prolog na prawie 900 słów xD Więc zamiast macie pierwszy rozdział, mam nadzieję, że się wszyscy cieszą :33 jakby jakieś błędy zauważone (starałam się wszystkie poprawić) to mówić w komentarzach, dziękuje za uwagę! 

Vika <3 

*oficir - formalność

A co by było gdyby...?: Wakacje w Londynie//ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz