Heart full of bunnies

412 38 17
                                    

-Jeju! Wytłumacz mi, jak do jasnej cholery ty to robisz? - wydusił z siebie zdziwiony brunet już ledwo niosąc mnie na plecach.
- Ohh, Marco, głuptasku  -zachichotałam nieświadomie - pan tata Diaz to świetny zawodnik!
- Nie możesz tak robić, twoja matka wie, że dzisiaj było to spotkanie rodzinne i Cię wziąłem, a obieca.. - coś tam dalej gadał, ale już go nie słuchałam.
- Kochanie, spokojnieee! - wypaliłam szybko, a właściwie nie ja, a moje zapite oblicze. Zatrzymał się. Pośród nocnego wiatru słyszałam jego ciężki oddech i szczeknie psów.
Oparł się o drzwo jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku, księżyc delikatnie oświetlał jego twarz, jasne światło odbijało się też w tych  wielkich, ciemnych oczach..
Boże, gdybym tylko była trzeźwa, to parsknęłabym śmiechem i skomplementowała ławkę w parku. Ale to wydarzyłoby się, gdybym nie założyła się z jego tatą kto więcej wypije..
Niestety, albo stety, pocałowałam go, tak nagle, bez powodun, a co!
Patrzył na mnie oszołomiony jak nigdy w życiu. Uśmiechnęłam się szeroko i ciągnąc go za rękę próbowałam utrzymać równy krok na chodniku. Nie odzywał się.
Teraz słyszałam już tylko wiejące psy i szczekający wiatr.
A może tak po prostu brzmi noc? Cicha, choć głośna. Ciemna, choć jasna. Piękna, choć groźna..

- Oj Star.. - w trakcie drogi (ponownie?) wylądowałam w jego ramionach, wniósł mnie śpiacą do domu. Zatrzasnął drzwi nogą. Przebudziłam się, ale był taki ciepły, że nie chciałam, żeby mnie teraz zostawił.
Mamrotał coś pod nosem, a ja powoli zaczęłam się orientować, że wracam do żywych, a ta ilość alkoholu w moim organizmie to faktycznie duża przesada.
Splotłam niezdarnie dłonie wokół jego karku.
- Marco.. ja - zaczęłam smętnie próbę przepraszania.
- Shhh. - przerwał mi. Poczułam, że już teraz otula mnie tylko jeszcze chłodna kołdra.
Przez moje powieki przebijało się ciepłe światło żarówki z jego pokoju, bo w innych pomieszczeniach mają powkręcane te ze światłem neutralnym lub zimnym.
Nie miałam siły już się sprzeczać, pytać, przepraszać. Chciałam spać, chociażby na podłodze. Zgasił światło.
Minęło trochę czasu, nie mam pojęcia ile, ale było mi okropnie słabo.
Myślałam, że po prostu zaraz umrę.
Jakimś cudem wstałam i małymi kroczkami przemieszczałam się w kierunku drzwi. Nacisnęłam klamkę, a tu srutututu! Oszołomił mnie blask bijący z korytarza. Pod ścianą siedział zaspany Marco. Zciągnęłam koc, który zarzuciłam przed wyjściem i w miarę możliwości, delikatnie przykryłam nim przyjaciela.
Chłopak zerwał się szybko i przetarł oczy.
- Wszystko dobrze? - ziewnął.
- Załóżmy..- udawałam, że nie pamiętam co odwaliłam przed powrotem do domu, ale tak naprawdę   wszystko doskonale wiedziałam.
- Zostawiłem Cię u siebie, bo bliżej do łazienki..- rzucił zakłopotany.
- Dziękuję.. A rodziców jeszcze nie ma?- związałam włosy w luźnego kucyka.
- Zostają na noc u ciotki. - odparł śledząc mnie wzrokiem.
-Ja naprawdę nie chciałam, przecież..- zaczęłam sie tłumaczyć, stojąc w połowie korytarza. Gdybym mu tego nie powiedziała czułabym się okropnie, więc czy to nadal taka tajemnica?
- Spokojnie... - powiedział i podszedł do mnie. On, mój ideał, skrycie (albo i nie) ukochany, najcudowniejszy człowiek na Ziemi. Oparł się o moje ramiona, zwrócił koc i popatrzył chwilę na moje zmęczone, podkrążone oczy.
Błądziłam wzrokiem po jego czerwonej koszuli.
Czy się bałam? Gdy wszystko było już prawie jasne? Cóż, tak..
Po chwili poczułam jego ostrożny dotyk na mojej twarzy. Kolana ugięły mi się jeszcze bardziej. Nasze spojrzenia się spotkały. Zapadła cisza, ale nie taka niezręczna, już teraz tak naprawdę nie musiałam nic mówić, ani słyszeć, żeby cieszyć się jego obecnością.



Hot pink dress | STARCO | xLadyxRainicornx Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz