Hail to the queen!

300 34 12
                                    

W rezultacie zasnęliśmy oboje pod kocem, oparci o ścianę, żywy Marco i skacowana ja. No, ale wszystko co dobre szybko się kończy.
Mianowicie, obudził mnie flesz, nie jakiś promień słońca delikatnie muskający moje poliki przez roletę. FLESZ. Diazowa mama stwierdziła, że nie chciała nas budzić, ale przecież okazji do tak uroczego zdjęcia nie mogła przegapić!
W sumie był juz ranek  i wszyscy niby tacy głodni, ale po wyglądzie państwa Diazów można bylo stwierdzić, że tak naprawdę to są w tym domu od jakichś czterdziestu minut, na pewno nie więcej.
- No, no, powiem Ci Star, dobrze ci poszło! A ty na świętą quessadillas czemu wziąłeś ją do domu? - Marco przewrócił oczami na słowa ojca, a ja tylko delikatnie sie uśmiechnęłam mróżąc oczy.
-Taaa, to nie był dobry pomysł tato.. jakby nie patrzeć po twojej objętości alkohol sobie spływa, a na Star wpływa.. - odparł chłopak wstając.
- Hej hej, spokojnie - rzuciła zza drzwi rodzicielka mojego przyjaciela - idziemy spać.

Wstałam z podłogi i owinęłam się kocem, tym razem wylądowałam w swoim łóżku.. Ale to źle brzmi ohh, do słodkiej alpaki!
Nieważne. Leżałam sobie owinięta kołdrą i pisałam z Końską Głową.. Nie miałam siły nawet na to. Więcej nie pije! Miałam tak wielką ochotę na spanie, albo klopsiki (bardziej jednak pierwsza opcja), ale mój durny organizm nie pozwalał mi zasnąć.
Cóż, zostało tylko się modlić, żeby mamusia dziś nie zadzwoniła.
Ale z resztą, czy może być gorzej? Jestem psychicznie jednorożcem, zagubioną licealistką, nocnym filozofem i bardzo wyraźnie próbującą wydostać się z friendzone dziewczyną.
Wracając, tak może byc gorzej. Mogę zatruć się kurczakiem, mogę zupełnie stracić różdżkę, Marco może umrzeć, albo nadal mnie traktować TYLKO jak PRZYJACIÓŁKĘ.
A może to ja wymagam za dużo, może powinnam sie cieszyć z tego, że chociaż mam tak wspaniałgo przyjaciela u boku.
Nieee, jednak nie, to byłoby zbyt proste, a ja lubię utrudniać sobie życie!

"Śpisz?" - dioda zaświeciła się na telefonie powiadamiając mnie o wiadomości wysłanej zza dwóch, ewentualnie trzech ścian.
"Nie mogę zasnąć.." - odpisałam szybko.

Wśród ciszy tego okropnego poranka usłyszałam kroki i ciche przekleństwo, któro wymknęło się z ust Marca. Pewnie zawadził nogą o poręcz schodów, jak to ma w zwyczaju.
Delikatne westchnięcie klamki i śpiew zawiasów w drzwiach.
- Znowu trafiłem kolanem w tem głupi kawał drewna! - usiadł obok mnie i uśmiechnął się przecierając oczy - przepraszam za mojego tatę, wiesz, że czasem bywa dziwny..
- Jeju, Marco, spokojnie. Nie przejmuj się, to ja powinnam ciebie wtedy posłuchać. Ehh, wybacz - powiedziałam na jednym oddechu i pogłaskałam delikatnie jego "pechowe" kolano
- Wiesz, dziś wieczorem Milwaukee grają z Toronto, co ty na to? - zobaczyłam jak zaiskrzyły mu oczy proponując mi wspólne oglądanie koszykówki, której stałam się fanką właśnie dzięki niemu.
- Jasne! - wydusiłam dość głośno
-Shhhh - uciszył mnie i spojrzał na zegarek wiszący na ścianie - Pizza?
- Ale na później, bo twoja mama zrobiła moją ulubioną sałatkę! - posłałam mu oczko, a on się zaśmiał.

Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ale teraz zaczęłam zauważać, że jak rozmawiamy to bardzo sie przybliża i ostatnim razem nawet to wykorzystałam, ale.. TO BYŁO PRAWIE NIEŚWIADOMIE, więc się nie liczy, tak?!
N I E W A Ż N E

Położył się biorąc duży wdech i zamknął oczy opierając głowę o moje nogi. Zaczęłam wpatrywać się w jego żyjące własnym życiem brwi i po chwili delikatnie przeczesałam dłonią gęste  włosy chłopaka.
Spojrzał na mnie, a ja poczułam, ze robię się rumiana jak pierożki z knajpy naprzeciw szkoły, więc w pośpiechu spuściłam grzywkę na twarz.
-Nie rób tak, lubię patrzeć ci w oczy..- rzucił pewnie, jednocześnie poprawiając mój niesforny kosmyk.- lubię jak błyszczą w blasku księżyca i słońca, jak czasem mogę je osuszyć, no i jak się śmiejesz i tak uroczo trzepoczesz rzęsami.
- Um.. d-dziękuję - moje świeżo skomplementowane oczy przeszkliły się łzami wzruszenia.
Poczułam jak jego ciepła dłoń wędruje po moim policzku. Znowu to robi. Znowu próbuje mnie otulić swoim niskim, uroczym i przeszywającym głosem. Znowu się mną bawi, a ja jak zwykle mu na to pozwalam. Niechętnie przyznam, że to lubię, a on doskonale o tym wie.

Nachylił się nad moimi ustami i był tak blisko, że chciałam już tylko zatracić się w tym pocałunku.
Nie takim jak wczoraj.
Prawdziwym, czułym, spokojnym.
Zamknęłam oczy i splotłam ręce wokół jego karku. Wstrzymałam oddech, chciałam, żeby właśnie to zrobił, żeby dał mi znak, że on też tego pragnie.
Nagle, w idealnej ciszy, złączył nasze usta w tym magicznym geście.
Zrobił to jak na Diaza przystało, ostrożnie, ale za razem bardzo zdecydowanie.
Położył się obok mnie i przytulił.
- Marco.. zostaniesz ze mną? - zapytałam nieśmiało.
- Jeśli tylko mogę, Pani - zaśmiał się zarumieniony.

Hot pink dress | STARCO | xLadyxRainicornx Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz