Dean otworzył oczy. Promienie słońca przebijające się przez rozwinięte rolety były oznaką nadchodzącego pięknego dnia.
Chłopak zerwał się z łóżka, nucąc pod nosem ''Born to be wild''. Ściągnął kołdrę ze swojego brata, leżącego na małej kanapie.
-Wstawaj Sammy, pora na śniadanie - w odpowiedzi niespodziewanie oberwał poduszką po głowie.
- Lepiej żeby było już gotowe, podane na stole i cieplutkie, bo jak nie...
- Bo jak nie to tym razem oberwę krzesłem? - Dean parsknął śmiechem, skacząc dziko po pokoju, unikając lecących w jego stronę poduszek.
- Nie mogę obiecać, że nie - Sam rozłożył ręce i wzruszył ramionami. - A z tego co widzę powinieneś zacząć uciekać, bo stolik wydaje się nawet bardziej pusty niż zwykle
- Masz rację. Będę w kawiarni obok, nie zrobisz mi krzywdy przy ludziach - D wybiegł z motelowego pokoju, zostawiając otwarte drzwi
- A żebyś się nie zdziwił! - Sam wciągnął na nogi spodnie, wsunął buty i pobiegł za bratem. Nie minęła chwila, a już siedział obok Deana. - Wiesz, że jest tu sporo naprawdę fajnych krzeseł? Gdyby nie ta kelnerka, już dawno byś dostał.
- Oh Samuel? Już myślałem, że jesteś gejem! - chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu. Sam obdarował go wzrokiem pełnym politowania.
- To nie ja wzdycham nad tym całym....Jak mu tam? Bobby D-Dar...? Daren?
- Darin. Bobby Darin. Nie waż się go obrażać, rozumiesz? - Dean niemalże wsadził bratu palec w oko. - To jest klasyka. Najwidoczniej jesteś za młody, by zrozumieć - poprawił kurtkę i wyjrzał przez okno.
- No tak, przecież 4 lata to tyle samo, co 40 lat.
- Młody i w dodatku głupi...Poproszę tego specjalnego burgera. I placek jabłkowy - D mrugnął zalotnie do kelnerki.
Kobiety go uwielbiały. Niemal każda ulegała jego wielkim, zielonym oczom, wydatnym ustom i twarzy pokrytej piegami. Chłopiec idealny, ciężko takiemu odmówić.
- Ja poproszę sałatkę - Sam uśmiechnął się szeroko. Nie odbiegał urodą od swojego brata. Najwidoczniej geny zdały się łaskawe w przypadku tej rodziny. - Kiedyś się wykończysz tym...Ociekającym tłuszczem jedzeniem
- Przynajmniej umrę szczęśliwy. To jak, Sammy? Gdzie masz ochotę dziś pojechać, hmm?
Chłopcy od paru lat jeździli po Ameryce, zwiedzając najlepsze kluby nocne, najlepsze bary i najgorsze motele. Wszystko układało się idealnie i zgodnie z planem. Fałszywe karty kredytowe jeszcze nigdy ich nie zawiodły. Jeszcze.
- Jesteśmy dzień drogi od Wielkiego Kanionu, co ty na to?
- A ja na to, dobrze tato - Dean potarł dłonie na widok wędrującego w jego stronę burgera. - Smacznego, króliczku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~●~~~
Hej!
Bardzo krótki pierwszy rozdział- tym razem będzie ich więcej! Jeśli nie opuści mnie wena, powinny pojawiać się raz w tygodniu.
Oby się spodobało!
Paulina
CZYTASZ
lean on me
FanfictionSam i Dean od paru lat jeździli po Ameryce, zwiedzając najlepsze kluby nocne, najlepsze bary i najgorsze motele. Wszystko układało się idealnie i zgodnie z planem. Fałszywe karty kredytowe jeszcze nigdy ich nie zawiodły. Jeszcze. W trakcie jednej...