uno.

431 12 1
                                    

Koniec wakacji i powrót do szkoły. To mój ostatni rok w tym miejscu. Potem college i dorosłe życie.

Czy jestem gotowa?
Absolutnie nie. Jeśli ktoś się mnie spyta jakie mam plany po ukończeniu szkoły, odpowiedź jest banalnie prosta, nie mam pojęcia.

Nie mam planów na to jaki college wybiorę i co tak na prawdę chcę robić w życiu. Moi rodzice pragną abym przejęła w przyszłości po nich firmę. Zawsze powtarzali, że pracują na to żebyśmy razem z moim bratem Matheo mieli łatwiejszy start. Rozumiem ich, nie mieli łatwo na początku i na swój sukces zapracowali sami. Jednakże sama nie wiem, czy chcę iść w ich ślady i żyć na codzień w takim stresie związanym z prowadzeniem firmy znanej na całym świecie.

Zawsze pragnęłam iść własną ścieżką, dokonywać sama wyborów i mieć tą świadomość, że znajduję się w miejscu, do którego dotarłam dzięki sobie. Chciałabym aby w moim życiu praca nie była na pierwszym miejscu, tak jak jest to w przypadku moich rodziców. Oczywiście zawdzięczam im wszystko i doceniam to jak dużo trudu włożyli w zapewnienie nam godnego życia. Po moich narodzinach przeprowadziliśmy się z Buenos Aires do Los Angeles w celu większych możliwości naszego rozwoju. Rodzice porzucili swoje dotychczasowe życie w rodzinnym mieście na rzecz mnie i Matheo. Dlatego teraz, kiedy zostaliśmy z moim bratem sami, a nasi rodzice wyjechali aby rozwijać firmę, nie mogę im mieć tego za złe. Zostawili nam ogromny dom i zapewnienie finansowe, a naszym zadaniem jest tylko nauka. Dla kogoś patrzącego z zewnątrz może wydawać się to śmieszne i niedorzeczne, ale w pełni to rozumiem. Dwójka nastolatków żyjąca w przepięknym i luksusowym domu na obrzeżach Los Angeles na strzeżonej dzielnicy, którzy mają totalną samowolkę. Brzmi to naprawdę niedorzecznie, ale to właśnie tutaj mam swoje życie i nie wyobrażam sobie jakbym miała opuścić to miasto. Mamy bardzo dobry kontakt z rodzicami i często się odwiedzamy albo rozmawiamy przez telefon. Pustkę w moim domu  często zapełnia roztrzepana blondynka, czyli moja najlepsza przyjaciółka i siostra, którą z chęcią bym przygarnęła, gdybym mogła sprzedać mojego brata na pchlim targu.

Nie można mieć wszystkiego, prawda?

Od rana dziś mój humor woła o pomstę do nieba. Zaczęło się od puszczenia lodowatej wody zamiast ciepłej pod prysznicem, później przez moje wrodzone niezdarstwo, mój ukochany podkład rozbił się na jasnych panelach w pokoju, a swój idealny poranek przypieczętowałam wisienką na torcie w postaci oblania się wrzątkiem kawy.
Gdyby znalazła się osoba, która po tym wszystkim nadal cieszyła by się z nadchodzącej reszty dnia, musiałaby być wariatem z tryskającym optymizmem od każdej strony.

Na samą myśl o tym, że znowu będę musiała użerać się resztą świata, jest mi cholernie nie dobrze. Oczywiście to nie tak, że jestem jakaś aspołeczna, ale nie przepadam za ludźmi z mojej szkoły. Banda sportowców, którzy swoim zachowaniem mogliby spokojnie zastępować małpy w cyrku, wokoło nich stado dziewczyn, które mają za dużo tapety na twarzy, a za mało czegokolwiek w głowie. Bogate dzieciaczki sławnych rodziców myślące, że są ponad innymi i te, dzięki którym informacje są przesyłane szybciej niż w internecie. Moje ukochane kółko plotkarskie.

Jak tu nie kochać West High School.

Jeśli mam przydzielić siebie do jakiejś grupy społecznej, niestety będzie to grono tak zwanej „elity". Osobiście nie czuję się lepsza od innych i nie uważam, że ktokolwiek jest, ale tak już się przyjęło. Chcąc czy nie, w naszej szkole osoby, które pochodzą z bardziej zamożnych rodzin, automatycznie są wyżej postawieni wśród hierarchii szkoły. Nonsens.

Kolejną przeszkodą dzisiejszego poranka jest obudzenie mojego brata. Niestety skończyły się czasy, kiedy to nasza mama była zmuszana wchodzić do jaskini brudu i odoru potu wymieszanego ze starymi skarpetami. Niechętnie stanęłam przed białą powłoką drzwi i wstrzymałam oddech przed naciśnięciem klamki. Boże miej mnie w opiece. Odliczyłam do trzech i otworzyłam bramy piekła zwane również jako pokój Matheo Castillo. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sterty brudnych ubrań, gdzieniegdzie naczyń z resztkami jedzenia i pustych pojemników po jedzeniu. Nie chcąc się czymś zarazić, jak najszybciej dotarłam do łóżka, gdzie spał mój braciszek i nie wysilając się chwyciłam butelkę z wodą wylewając ją na niego. Nie mam czasu, aby bawić się w jakieś miłe pobudki, zwłaszcza kiedy każda sekunda pobytu w tym pokoju zbliża mnie do nabycia jakiejś zakaźnej choroby. Reakcja była natychmiastowa, Matheo odrazu otworzył zaspane oczy i ulokował rozwścieczone spojrzenie na mnie.

EncantamientoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz