Rozdział 1

9 2 1
                                    

                   4 lata wcześniej.........

      O nie! Zbliża się egzamin z instrumentu... :-(  Ale ja nic nie umiem!!! Zapewne pani mnie udusi.
    W ten jakże przepiękny, niedzielny poranek obudziłam się w stresie przed zbliżającym się przesłuchaniem. Ubrałam się, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Mama mnie jak zawsze pospieszała żebyśmy znowu nie spóźnili się do kościoła.
No jasne bo jak tu się nie spóźnić z taką rodziną? Mam brata ( Filip) i siostrę (Ola). No i oczywiście rodziców.
   W pewnej chwili pomyślałam sobie, że gdyby sobie coś złamała, np. rękę , to nie byłoby  tego nudnego ćwiczenia i ogromnego stresu.
  Pojechaliśmy do kościoła. Jak zawsze spóźnieni. Kazanie jak zawsze nudne. Myślałam wtedy o egzaminie, przyjaźni i chłopakach. Ach.... Samo życie. Dobra w końcu Msza się skończyła. Jak zawsze co niedzielę pojechaliśmy do babci i dziadka. Jak zwykle te pyszne obiadki. Mm.....
Gdy już zjedliśmy wszyscy chcieli odpocząć. Usiedli na kanapie i rozmawiali ze sobą.
    Ja przechodziłam sobie po pokoju zachaczając o nogi Filipa. Ten kopał mnie i dokuczał mi. W końcu coraz bardziej zaczęliśmy się potrącać i przepychać. Nagle tak się wkurzyłam , zamachnęłam się nogą by go kopnąć. W tej chwili Filip złapał mnie za nogę i odchylił do tyłu. Upadłam na lewą rękę. Ała!!!! Zaczęłam płakać. Ręka mi pulsowała i bardzo, ale to bardzo bolała. Oczywiście jemu nic się nie stało. Wszyscy spanikowali. Przyłożyłam do ręki lód i mama pomogła mi ubrać sandały aby pojechać na pogotowie. (Był czerwiec i bardzo ciepło).
      Gdy czekałam aż zawołają mnie na badanie myślałam o tym co będzie gdy okaże się, że coś poważniejszego stało się z ręką. I tak nie zagrałabym żadnego utworu na egzaminie. Mniejsza z tym. Ale co z kolonią? Moją pierwszą w życiu kolonią? Co nie pojadę? Ale lipa. Nie no fajnie bo nie będzie stresu przed egzaminem ale to meega boli i nie wiadomo czy będę mogła normalnie funkcjonować na kolonii. Ludzie pojedynczo zostawali wołani do badania. Aż w końcu przyszedł czas na mnie. Poszłam na prześwietlenie. Jakaś pielęgniarka sprzątała po poprzednim pacjencie. Podobno był to pijak. Pani założyła mi bardzo ciężki fartuch i miałam położyć rękę na stole. W jakiejś chwili zrobiła mi zdjęcie. Ściągnęłam fartuch i musiałam jeszcze poczekać na zdanie doktora. No i super! Ręka złamana! Na szczęście nie miałam wylewanego gipsu. Pan założył mi szynę z watą i zabandażował mi rękę. Powiedział, że  wiszę mu "Michałka". Bardzo miły doktor.
     Noc była bardzo ciężka. Ręka mnie bolała jak nie wiem.
    W następnym dniu był egzamin. Moja mama wcześniej poinformowała panią od fortepianu , że nie zagram.
I co? Za nic. Poprostu za nic na koniec dostałam 4. Nie no super. Ale jedno jest fajne. Ściągnom mi gips w dniu zakończenia roku szkolnego a dzień przed kolonią. Chociaż tyle z życia.
    

______________________________________
To koniec tego rozdziału. Jeśli się spodobało to zagłosujcie. I piszcie czy mam pisać więcej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dlaczego akurat ja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz