Rozdział 1

46 5 4
                                    

Od tego wydarzenia minęło już 7 lat. Teraz byłem o wiele lepszy w walce w czym pomógł mi Merkucjo. To w sumie dzięki niemu byłem tak dobry. Oczywiście, jako że byłem już trochę starszy (czyt. Przystojniejszy (͡° ͜ʖ ͡°) ) wszystkie panie w Weronie na mnie leciały. Problem był tylko jeden: mi nie  podobała się żadna z nich. Wszyscy mi powtarzali ,,jesteś jeszcze młody, spodoba ci się jakaś,, ale ja wiedziałem, wiedziałem, że nigdy tak nie będzie. Tak szczerze to bałem się, czy na pewno jestem normalny. Za każdym razem, gdy Merkucjo uczył mnie walczyć, udzielał mi rad czy chociażby stał obok mnie, czułem motyle w brzuchu. Byłem jednak pewny, że on czuje to samo. Zawsze uśmiechał się do mnie szelmowsko i próbował to ukryć, jednak ja to widziałem. Widziałem to w jego zielonych jak łąka oczach, które błyszczały na sam mój widok. Za każdym razem, gdy przez przypadek go dotknąłem, jego skóra była rozgrzana. Nie mogłem też nie zauważać jego rumieńców na policzkach. To wszystko sprawiało, że przyciągał mnie do siebie. Dlatego martwiłem się o to, czy jestem normalny. Bałem się, że nie. Mój ojciec nie tolerował takich osób. Nie zaakceptował by mnie.

Stałem tak na dziedzińcu rozmyślając, gdy podbiegł do mnie Merkucjo.
-Co tam młody?- zapytał beztrosko.
-Nic takiego- odpowiedziałem obojętnym tonem
-Na pewno? Raczej nie wyglądasz jakby nic się nie stało- spojrzał na mnie unosząc jedna brew.
-na pewno- uśmiechnąłem się lekko. Obróciliśmy obydwoje głowy słysząc głośne ,,Walcz łajdaku!,,. Oczywiście, nie mógł być to nikt inny jak Tybalt, wzywający na pojedynek Romea.
Podbiegliśmy tam najszybciej jak pozwalały nam na to siły (ścigając się przy tym).
-co jest?- zapytał Merkucjo
- A jak myślisz?- spojrzałem na niego z politowaniem.
-pff- parsknął i dobył miecza
-to co robimy?-zapytałem patrząc na Romea
-to co zawsze. Walczymy aż któryś z nich nie zdechnie przebity moim mieczem- odpowiedział mi Romeo
-raczej moim!- odpowiedział mu Merkucjo

Parę minut później było po wszystkim. Tybalt zaprzysiągł nam zemstę (chyba setny raz) i uciekł wraz ze swoimi kompanami. Romeo znów ujrzał swoją Rozalie (czy jak ona tam miała) i pobiegł za nią, a my wracaliśmy do domu.
-dobrze ci poszło Benvolio- uśmiechnął się szeroko
-Dzięki- odwzajemniłem uśmiech. Merkucjo chwycił mnie za rękę i milczał przez całą drogę, a ja szłem obok niego zarumieniony ściskając coraz to mocniej jego rękę. Zauważyłem jeszcze lekki, wstydliwy uśmiech na  jego twarzy, zanim rozstaliśmy się przed rozwidleniem prowadzącym do naszych domów.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 10, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mervolio || lepsza wersja ,,Romea i Julii,, [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz