Jazda limuzyną strasznie się dłużyła, obydwu partnerom. Atsushi nerwowo miętosił bolerko i spoglądał przez okno.
W końcu limuzyna się zatrzymała. Akutagawa wysiadł pierwszy i przytrzymał drzwiczki, żeby Atsushi mógł wysiąść. Podał mu ramię i poprowadził po schodach do wejścia.
W wielkiej sali balowej było mnóstwo ludzi.
-Pamiętaj masz go odciągnąć od tłumów, a ja go sprzątnę i się zmywamy.- szepnął Akutagawa.
-Powiedz jeszcze raz jak on ma na imię?
-Mikchael Starsky.
-Który to?
-Ten w białym.
-Czym białym?
-Garniturze, głupi tygrysie.
Atsushi spuścił wzrok. Czemu Akutagawa zawsze był taki wredny?
-Tam stoi przy bufecie.
Atsushi podniósł głowę i rozejrzał się do okoła. Przy stole z przekąskami w otoczeniu wielu kobiet stał ich cel, popijając wino.
-Zbliż się tam i spróbuj go odciągnąć.- powiedział Akutagawa i popchną ną Atsushiego w stronę bufetu. Atsushi stracił równowagę i prawie się przewrócił, ale ktoś go złapał. Atsushi spojrzał na swojego wybawcę. To był Mikchel Starsky.
-Czy nic panience nie jest?- zapytał z uśmiechem.
-N-nic. Tylko się potknęlam.- wydukał Atsushi, pamiętając, że ma udawać kobietę.
Mężczyzna pomógł Atsushiemu wstać.
-Ma panienka zadziwiające oczy. Złoto-fuksjowe.
-D-Dziękuje.- powiedział Ataushi.
Po tem konwersacja się rozwinęła. Tak jak było w planie Atsushi przedstawił się jako Amanda. Kobiety, które otaczały Mikchaela ciagle próbowały zwrócić na siebie uwagę. Nagle zaczęli grać walca.
-Panienko Amando czy moge panią prosić do tańca?- zapytał Mikchael.
To była dobra okazja żeby go odciągnąć, więc Atsushi się zgodził. Po kilku minutach tego pożałował. W ogóle nie potrafił tańczyć.
-Złe się czuję. Czy możemy zejść z parkietu?- zapytał Atsushi.
-Oh! Jasne! Jest tu kilka pokoi. Położysz się i poczujesz się lepiej.
Plan działał jak należy. Anglik zaprowadzi go do pokoju. Akutagawa go......( Atsushi przełknął ślinę )........zabije i uciekną. Atsushi nie chciał żeby ktoś przez niego umarł.
-Panienko Amando?
Ataushi popatrzył na anglika.
-Już jesteśmy na miejscu- otworzył drzwi Atsushiemu. Atsushi rozejrzał się po pokoju. Był duży, miał czerwone ściany, pod prawą ścianą stało duże łóżko, na przeciwko drzwi było duże okno z ciężkimi złoto-czarnymi zasłonami, pod lewą ścianą stała szafa, a obok niej były drzwi do łazienki.
Atsushi odwrócił się żeby o coś zapytać anglika, ale on złapał go za rękę i wykręcił ją za plecami Atsushiego.
-Teraz mała się zabawimy.- wyszeptał Atsushiemu do ucha.
Atsushi był sparaliżowany ze strachu, nie mógł się ruszyć.
Nagle usłyszał wrzask anglika. Mikchael puścił jego rękę i Atsushi upadł na podłogę. Po chwili usłyszał głuche tąpnięcie i głos Akutagawy.
-Wykonaliśmy zadanie. Teraz choć.
Atsushi miał ochotę wybuchnąć płaczem. Ktoś umarł i to tylko jego wina. Bał się odwrocić i spojrzeć na Akutagawe.
-Coś ci jest? Czy możemy już iść?- zapytał zirytowany Akutagawa.
Atsushi powoli wstał, zamkną oczy żeby nie widzieć martwego ciała na podłodze, ale zanim zrobił nawet krok, Akutagawa złapał go za rękę i wyciągnął z pokoju.
##########################
Kiedy byli już w hotelowym pokoju, który dzielili. Atsushi rzucił się na łóżko i zaczął płakać. Ceny zawsze wszyscy umierają.
-Co ci znowu jest?
Atsushi usiadł na łożku i spojrzał na Akutagawe. Ten tylko rzucił mu ręcznik i powiedział.
-Umyj się. Wyglądasz jak idiota.
Atsushi posłuchał rady partnera i poszedł umyć twarz. Kiedy wrócił z łazienki zobaczył, że Akutagawa już leży w łóżku. Wiec sam położył się na swojej połowie i okrył kołdrą.
-Czmu płakałeś? Płaczą tylko mieczaki.- zapytał Akutagawa.
-Znowu ktoś umarł i to moja wina.
-Nie twoja, ty go nie zabiłeś.
-Ale...
-Żadnych ale.
Atsushi poczuł że Akutagawa go przytula.
-Kiedyś każdy umrze i ty się za to nie obwiniaj. To naturalne, że ludzie umierają.- powiedział Akutagawa ze spokojem.
-Tak ale ja się ich zabi....
-Powiedziałem żadnych ale. Kiedyś muszą umrzeć, prędzej czy pózniej. A teraz spij i się nie wierć, bo ja nie będę mógł zasnąć.
Atsushi nie oponował. Był zmęczony płaczem i zestresowany misją. Sen jest dobry na relaks. Z tą myślą zasnął w ramionach Akutagawy.