Na scenę Carnegie Hall wchodzi Lucy Caufield. Młoda wiolonczelistka zaczyna grać. Muzyka jest przejmująca – kobiety z trudem powstrzymują łzy, mężczyźni mają gęsią skórkę. Po karku dziewczyny spływa pot. To jest właśnie jeden z tych momentów, gdy Lucy czuje, że nie ma w dłoniach smyczka. To sprawne przedłużenie jej palców, dalsza część dłoni. Ona nie gra muzyki. Ona jest muzyką. Zbliża się do momentu kulminacyjnego. Jej dłoń jest śliska od potu. Smyczek wyślizguje jej się z dłoni. Muzyka urywa się. Zapada cisza. Lucy nie słyszy bicia swojego serca. Czy umarła? Smyczek uderza o podłogę. Raz. Drugi. Trzeci. Cofają się wskazówki zegara.
08.05.2014r. Szpital św. Teresy w Filadelfii
Do sali weszła kobieta – była ubrana w kitel, na nosie miała okulary, a w ciemnych włosach pojawiły się szare nitki. W ręku trzymała kilka teczek przewiązanych sznurkiem Zajęła jedno z krzeseł, które były ustawione w krąg jak na spotkaniu AA. Teczki położyła obok. Spojrzała na zegarek widniejący na jej prawej ręce, co wskazywało na to, że jest leworęczna. Oprócz niej w pomieszczeniu znajdowało się kilkanaścioro nastolatków – niektórzy bez rąk czy nóg, niektórzy z białymi laskami w rękach, niektórzy z głowami bez włosów. Kilkoro wyglądało „normalnie" – nic nie wskazywało na to, że są na coś chorzy. Być może mieli protezy czy peruki.
-Witajcie w szpitalu św. Teresy – zaczęła kobieta – nazywam się Brenda Dahner i będę waszą opiekunką na czas hospitalizacji. Przyjechaliście tu z różnych zakątków kraju, borykacie się z różnymi niepełnosprawnościami . Jesteście tutaj by walczyć – walczyć o wasze życie, waszą sprawność. Chciałabym abyście opowiedzieli mi coś o sobie. Kto chciałby zacząć? – zapytała i zaczęła rozglądać się po sali. Jako pierwszy rękę wyciągnął chłopak bez włosów i widocznie zarysowanymi kościami policzkowymi. Kobieta kiwnęła głową, pozwalając mu mówić.
- Nazywam się Tomas Suvvender, mam 18 lat. Mieszkam w Nowym Jorku i od roku choruję na raka złośliwego płuc – tu kaszlnął teatralnie i można było słyszeć pojedyncze śmiechy – mam duży dystans do siebie i mojej choroby.
- Wspaniale – powiedziała dr Brenda – kto następny?
Po Tomasie reszta grupy bez żadnej niepewności zgłaszała się, by powiedzieć coś o sobie. W końcu pozostała tylko jedna osoba – dziewczyna o blond włosach, bladej cerze. W jej niebieskich oczach można było zauważyć coś w rodzaju przerażenia. Gdy w końcu jej wzrok skrzyżował się z wzrokiem lekarki, wiedziała, że nie ma wyboru. Odchrząknęła i niepewnie zaczęła:
-Nazywam się Lucy Caufield, mam 16 lat i miesiąc temu zdiagnozowano u mnie białaczkę szpikową. Lekarze powiedzieli, że „odziedziczyłam" ją po mamie, która zmarła gdy miałam 12 lat – jej głos zadrżał, a po policzku zaczęły spływać łzy. Dr Dahmer podeszła do niej i przytuliła.
-Dobrze kochani, na dzisiaj to tyle, spotkamy się jutro by powiedzieć wam jak będzie przebiegać wasze leczenie – powiedziała i zwróciła się do Lucy – wszystko w porządku kochanie?
-Tak – odpowiedziała dziewczyna, ocierając łzy z policzków.
-Wiem jak trudno jest po stracie bliskiej osoby, zawsze możesz do mnie przyjść, żeby porozmawiać.
Dziewczyna kiwnęła głową i udała się w stronę drzwi. Gdy sięgnęła po klamkę odwróciła się i powiedziała do kobiety:
-Dziękuję Pani.
***
Sala Lucy nie wyróżniała się niczym spośród innych sal, nie licząc wiolonczeli i stojaka na nuty stojących przy oknie. Dziewczyna położyła się na łóżku i odpłynęła w krainę myśli. Gdy miała 4 lata mama zabrała ją na pierwszą lekcję wiolonczeli. Zakochała się w tym instrumencie, był jej najlepszym przyjacielem, był jednym oparciem po stracie mamy, gdy tata popadł w depresje i całymi dniami siedział u psychologa czy – znacznie częściej – w barze. Dzięki wiolonczeli dostała stypendium Juilliarda, niestety musiała z niego zrezygnować. Choroba zniszczyła jej plany i marzeni. Zniszczyła jej życie. Nigdy nie miała przyjaciółki czy przyjaciela, który mógłby być dla niej wsparciem. Nie mogła też liczyć na to ze strony taty. Chciała wejść w świat nut i już nigdy z niego nie wychodzić – och, gdyby życie mogło być tak proste. Znowu miała ochotę płakać, jednak odwiodło ją od tego pukanie do drzwi. Nie czekając na pozwolenie wszedł przez nie chłopak.
CZYTASZ
St Teresa Hospital
Short StoryKrótka opowieść, o krótkiej, lecz pięknej miłości zakończonej tragedią.