Nie wiem już co mam robić, jak się czuć. Patrzenie jak moja mała cierpi, tak bardzo rani. Czy jest coś gorszego niż chora dusza?
Nie wiem już jak i chyba nie umiem jej pocieszyć. Jaka ironia losu.. Człowiek, który ratuje z depresji cały świat jednym uśmiechem, nie potrafi uratować swojego, małego szczęścia.
Czuję jak sam się rozpadam... Wszystko w moim środku płacze.
Boję się choć odwrócić od niej na chwilę wzrok, boję się, że będzie gorzej. Siedzę tylko obok i głaszczę jej włosy. Jest dla mnie wszystkim.
Powinienem zabrać ją do psychologa, wiem, próbuję nieustannie ją namówić, ale to nic nie daje. Ona nie chce, mówi, że psycholog ją zepsuje, że już jest zepsuta.