Rozdział 1

10 1 0
                                    

Usłyszałam wrzask. 

Usłyszałam jak ktoś chodzi, krzyczy i demoluje. 

Nie wiedziałam czy to sen, nie wiedziałam co robić, kiedy do pokoju wbiegła moja matka i po cichu zaczęła łkać.

- Uciekaj Amren. On nas znalazł, uciekaj! - zapłakała.

- Mamo? Co.. co się dzieję? - zapytałam całkowicie wytrącona z równowagi.

- Nie ma czasu dziecko, zbieraj najważniejsze rzeczy, musisz uciekać - zaczęła pośpiesznie wrzucać przypadkowe ciuchy do torby - W stajni obok drzwi leży czarna torba, znajdziesz w niej broń. Weź konia i jedź przez las na południe do Underbrick, znajdź Samuela on ci pomoże. 

- Mamo co się dzieję? Co się stanie z tobą? - zapytałam zaniepokojona.

- Poradzę sobie.

- Mamo nie mogę cie zostawić! Przecież.. - usłyszałyśmy trzask rozbijanych naczyń o podłogę.

- On chce ciebie  dziecko, poradzę sobie. Amren proszę idź - nalegała.

- Chcę ci pomóc - powiedziałam przez łzy, nieświadoma co się dzieje.

- Pomożesz, jeśli przeżyjesz. Ostrożnie dostań się do stajni i uciekaj. Ja ich powstrzymam - uśmiechnęła się pod nosem przez łzy - po wszystkim znajdę cię. Idź! - ponagliła. 

Ostatni raz spojrzała na mnie  przez ramię i bezgłośnie powiedziała "kocham cię" zanim przekroczyła drzwi. Usłyszałam głosy i huk, po czym prędko złapałam leżącą torbę na ziemi i wyskoczyłam przez okno. Powoli przy ścianie domu przesuwałam się w kierunku stajni, obserwując i nasłuchując. Kiedy w końcu dotarłam bezpiecznie do środka, złapałam kolejną torbę leżącą po lewej stronie drzwi. Pchnęłam konia i z głośno bijącym sercem nasłuchiwałam czy ktoś się zbliża. Wyjrzałam przez drzwi i spokojnie, powoli wyprowadziłam zwierzę prowadząc je blisko ścian stajni, aby zminimalizować naszą widoczność. 

Mój dom stał na niewielkiej polanie pośród lasu, rozglądnęłam się uważnie, obserwując czy nikt mnie nie zauważył. Całe zamieszanie - krzyki, trzaski - dobiegały z domu, z domu w którym była moja mama, a ja uciekałam jak tchórz. 

Poprowadziłam konia spokojnie do lasu cały czas obserwując i wytężając słuch. Kiedy w końcu znalazłam się wystarczająco daleko odwróciłam się i spojrzałam ostatni raz na miejsce, w którym spędziłam ostatnich osiem lat, ze łzami w oczach wskoczyłam na konia i ruszyłam na południe.

***

Uciekłam jak tchórz, jak pieprzony tchórz! Ale mama.. ona wiedziała o co prosi. "On chce ciebie" te słowa cały czas obijały się o myśli. Dlaczego chciał mnie? Po co?

Moje myśli ciągle wędrowały wokół całego zdarzenia, ale ja musiałam się skupić, myśleć. Musiałam dotrzeć do Underbrick, gdzie znajdował się Samuel. 

Samuel był moim przyjacielem, był najlepszym przyjacielem mojej mamy i należał do naszej małej rodziny. Ostatnimi czasy wyjechał do Underbrick w interesach, chociaż miało to też coś wspólnego z ich ostatnią kłótnią, którą odbyli tuż przed wyjazdem. Oznajmił on, że musi zniknąć, aby dać nam trochę przestrzeni, ale niebawem do nas wróci. 

Minął tydzień odkąd go nie ma, a ja od tygodnia nie praktykowałam nowych umiejętności władania magią. Gdy miałam około 15 lat, pamiętam jak niespodziewanie zaczęłam czarować małe motylki z wody. Moja mama była przerażona, ale Samuel tylko się roześmiał i stwierdził, że to niesamowity przypadek. Od tamtego czasu starałam się - wraz z Samuelem - przekonać mamę, żeby pozwoliła mi praktykować magię, a gdy się to udało, został on moim nauczycielem. Sam był jednym z bardziej cenionych czarowników, często znikał na kilka godzin, gdyż z problemem, inni zwracali się właśnie do niego. Uważam, że mama miała ogromne szczęście spotykając kogoś takiego na swojej drodze i zyskując jego przyjaźń. 

Przez te parę lat kształcenia magii nauczyłam się niewiele. Jedynie paru sztuczek pomocnych w walce wręcz, której natomiast uczyła mnie mama. Była niesamowita - szybka, sprytna - gdy walczyła całą uwagę koncentrowała na broni oraz ruchach ciała. Dlatego też nie bałam się jej pozostawić. Wiedziałam, że da sobie radę, wiedziałam, że wygra.

Wędrowałam z koniem po nieznanych mi miejscach, chowając się w lasach i kontrolując na mapach - które całe szczęście znalazłam w torbie - gdzie dokładnie się znajduję. Do Underbrick pozostało mi jeszcze sporo drogi, której nie byłam wstanie przebyć w jedną noc. Czując wyczerpanie kilkoma godzinami jazdy znalazłam nieduży las w którym mogłam się schować przed wzrokiem niechcianych towarzyszy. 

Błądząc po lesie znalazłam niewielkie wgłębienie w ziemi, które wokół porastały wszelkiego rodzaju rośliny, a nad głową znajdowały się potężne korzenie mocnych drzew tworząc prowizoryczny dach - idealne miejsce. 

Gdy w końcu przywiązałam konia do mocnych gałęzi i opadłam na ziemie poczułam niezmierną ulgę. Podczas jazdy nie czułam tak wielkiego wyczerpania, jak teraz. Mimo wszystko zwalczając pokusę padnięcia na twardą ziemie i zaśnięcia, sięgnęłam do toreb z których wyciągnęłam dwa naostrzone norze myśliwskie, skórzany pas z pochwami oraz kilka wrzuconych niechlujnie ubrań. Precyzyjnie założyłam pas na biodra i włożyłam noże na swoje miejsce, które były teraz łatwo dostępne w razie potrzeby.

Gdy siły ze mnie opadły osunęłam się na ziemie z lekko przymkniętymi powiekami i myślami wędrującymi wokół zaistniałych wydarzeń. Wciąż martwiłam się o mamę i o to jak dostanę się do Samuela. Czy też przyjaciel nie wyjedzie z miasta zanim tam dotrę? 

Nagle ze snu wyrwał mnie trzask łamanych gałęzi. Chwyciłam nóż i zaczęłam ostrożnie nasłuchiwać zbliżających się kroków. "To tylko zwierze" powtarzałam, "tylko jakieś niewinne zwierzę". Jednak moja podświadomość podpowiadała, że się mylę. Wyciągnęłam z pochwy drugi nóż i obróciłam je w dłoniach przygotowując się do walki, a kiedy poczułam jak na korzenie będące moim ochronnym dachem uginają się, dokładnie i powoli  zaczęłam wymierzać cel. Postać zatrzymała się, a ja z szybką precyzją odnalazłam stopę wroga, po czym z całą siłą prosto w nią wbiłam miecz. 

Jedyne co słyszałam to głośny ryk wściekłości i bólu, szybko wyciągnęłam ostrze z ciała i wybiegłam z kryjówki, spoglądając prosto na nieprzyjaciela, którego twarz skrywał kaptur. Zauważyłam dwie inne postacie zbliżające w naszą stronę i szybko przygotowałam się do kolejnego ataku. Gdy moi wrogowie byli wystarczająco blisko pierwszej ofiary użyłam magii by potrząsnąć korzeniami, dzięki czemu utracili równowagę. Jeden z nich upadł, natomiast dwaj pozostali zaczęli krzyczeć do siebie niezrozumiałe dla mnie słowa. Następnie jeden z przeciwników przeskoczył przez korzenie drzew i wylądował parę metrów przede mną, kolejno ruszył wprost na mnie. Nie czekałam aż do mnie dotrze, sama rzuciłam się do ataku.

Obrót, wymach, zamach, przeskok, moje ciało protestowało z każdym ruchem gdy ruszyłam na przeciwnika. Jego manewry były płynne i dobrze wyćwiczone, ale ja musiałam być lepsza, musiałam go pokonać. Z rozmachem brnęłam ze sztyletami na nieprzyjaciela, a on płynnie unikał moich ruchów poruszając się w głąb lasu. Przeciwnik zamachnął się, a ja z trudem uniknęłam dźgnięcia w klatkę piersiową po czym upadłam. Zwinnym podskokiem podniosłam się z zimnej ziemi i poczułam w każdej części ciała potężne skurcze. Kątem oka zaobserwowałam zbliżającą się do nas postać. Wzięłam zamaszysty obrót, a następnie podskakując kopnęłam go prosto w pierś skazując go na upadek. Przeciwnik uderzył prosto w gruby pień drzewa i stracił przytomność. 

Czułam jak moje uderzenia stają się coraz słabsze. W ostatniej chwili odskoczyłam przed dźgnięciem i pobiegłam w przeciwną stronę napastnika, zyskując trochę czasu. Resztką sił nakazałam drobnej ziemi i rozsypanemu piaskowi zmieszać się z powietrzem i pchnęłam ogromną chmurę na nieznajomego raniąc jego oczy. 

Czułam jak przekraczam granice i jak moje mięśnie wiotczeją, a następnie poczułam jak upadłam na ziemię.

Musiałam ich pokonać,  dać z siebie wszystko, nie mogłam zawieść. Ja.. ja..

Odczułam ostry ból w czaszce i nie wiedząc kiedy straciłam przytomność.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 18, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Więziona w mocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz