1

11 0 0
                                    

trzy tygodnie później ...

Była 6:30 gdy zadzwonił budzik, czyli pora wstać. Był poniedziałek, czyli mój najgorszy dzień w tygodniu. Odkąd Veronica wyjechała to każdego dnia w tygodniu wyczekiwałem weekendu, aby móc odpocząć od ludzi i spokojnie spędzać czas samotnie. Moi rodzice coraz częściej się o mnie martwili i zastanawiali się dlaczego opuściłem się w nauce. Prawda była taka że miałem na nią czas, ale nie miałem ochoty.

Wstałem z łóżka z wielką niechęcią, czułem jak moje ciepłe, wygodne łóżko przyciąga mnie do siebie, ale nie mogłem tak dłużej. Chciałem poczuć znów że żyję. Nie wiedziałem co mogę ze sobą zrobić żeby być szczęśliwy. Bo nie byłem. Czułem się samotny...

Odpaliłem komputer i zalogowałem się na facebooka, zresztą jak codziennie rano. Zawsze patrzyłem tylko na jedną rzecz, czy ona jest aktywna. Lecz jak zawsze musiałem się zawieźć. Nie wchodziła na swoje konto już ponad dwa tygodnie, a ja przyłapywałem się na coraz częstszym myśleniu jak tam jest, co u Veronici, co teraz robi, czy zbiera się do szkoły, czy śpi. Może założyła nowe konto, na którym miała kontakt tylko z nowymi znajomymi i tymi z którymi chciała...

Gdy popatrzyłem na zegarek była już 7:00, za 15 minut musiałem wyjść z domu aby zdążyć na lekcje!

Zerwałem się od komputera i podbiegłem do szafy. Wyciągnąłem z niej czarne, w miare luźne spodnie i koszulę, którą poleciła mi kupić Wera ( Bo tak w skrócie do niej mówiliśmy) rok temu. Bardzo chciałem dziś wyglądać.. inaczej (?) Sam nie wiem, chciałem wyglądać lepiej, odważniej.. Chciałem być taki. Chciałem przestać być nikim. Nie sądzę żeby ktoś kiedykolwiek pomyślał o tym że mi to przeszkadza, ale tak jest... Każdy chce być kimś.

Prawda była taka że gdybym był odważnym, przystojnym chłopakiem, grającym w drużynie koszykarskiej, to już dawno Veronica była by moja.

Przed wyjściem popsikałem się jeszcze wodą kolońską mojego taty i zabrałem drugie śniadanie ze stołu w kuchni. W drodze do szkoły zauważyłem ludzi wnoszących nowe meble do domu, który kiedyś należał do mojej przyjaciółki. Przez ostatni czas byłem tak zajęty sobą że nawet nie zauważyłem kiedy wystawiono ów dom na sprzedaż, co dopiero kiedy go sprzedano!

Do szkoły zawsze chodziłem pieszo. Miałem prawo jazdy, ale mieliśmy z rodzicami jedno auto. tata jeździł nim do pracy za miasto, ja mogłem z niego korzystać po szkole i w weekendy. Co prawda rodzice obiecali mi że jeśli poprawię wyniki na koniec roku to dostane własne auto, ale wole się jakoś na to nie nastawiać...

Pierwsze lekcje w szkole minęły normalnie, chodź dziś postanowiłem trochę bardziej się na nich skupić niż zwykle, chciałem spróbować wyciągnąć oceny. Ja i Wera mieliśmy razem większość przedmiotów, więc dalej było mi przykro patrząc na puste krzesło w połowie rzędu, gdzie zawsze siedziała niska, czarnowłosa, smukła dziewczyna. Wera była jedną z piękniejszych dziewczyn w szkole i to trzeba było jej przyznać.

Na czwartej lekcji jednak coś było nie tak, miejsce które od dłuższego czasu było puste, już takie nie było. Siedziała na nim wysoka blondynka, o niebieskich, dużych oczach i zarażającym uśmiechu. Pół klasy przez całą lekcję chemii nie mogło się na nią napatrzeć. Podejrzewałem że to ona wprowadziła się tuż obok mnie... Gdy odwróciła się i zauważyła że się na nią gapie to uśmiechnęła się szeroko, co było dla mnie nowością, aż musiałem sprawdzić czy to na pewno na mnie, czy na kogoś siedzącego z tyłu. Ona uśmiechała się do mnie. DO MNIE. Dlaczego?

Na długiej przerwie spotkałem się ze znajomymi, czyli : Marco, Ivanem, Damonem. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli

- No co? Rzuciłem, z lekkim zirytowaniem.

-No niby nic.. Powiedział Marco. - Po prostu wyglądasz inaczej...

-.. Pachniesz tez inaczej. Po chwili dodał.

Nie ukrywam że z jednej strony podobało mi się, że ktoś zwrócił uwagę na mój dzisiejszy wygląd.. Wszystkiego czego jeszcze potrzebuje do szczęścia to trochę odwagi, może mięśni... Veronici... Nie, odrzuciłem tą myśl po chwili, zawsze gdy o niej myślałem to miałem ochotę uciec daleko i krzyczeć z nadzieja że gdzieś może usłyszy!

-Już Ci przeszło po ucieczce Veronicy? Spytał Damon, wyrywając mnie z zamysłu...

- O co ci chodzi?! Spytałem mocno wkurzonym tonem. Lubiłem tych chłopców, ale czasem na prawdę byli wkurwiający i nie dziwiło mnie w tedy że byli mniej lubieni przez innych.

- O nic. Po prostu widać że ta sytuacja Cię dotknęła.. Przez długi czas nie raczyłeś wyjść z domu poza szkołą.. Czasem nawet się nie myłeś, nie wiem czy myślałeś że nie czujemy czy nie zależało Ci już raczej. Powiedział spokojnym i wolnym tonem Ivan.

To prawda, czasem nie miałem siły się umyć, myślałem że szczerze po chuj? Po prostu po cholerę mam się stroić do szkoły, jak i tak każdy ma mnie w dupie.

-Nie prawda.. Zaprzeczałem, choć i tak wiedziałem że jestem już na przegranej pozycji. - Może troche.

- To prawda że uciekła z domu? Spytał Damon..

- Nie wiem. Tak naprawdę to wiedziałem, ale nie chciałem mówić. Ona i tak była daleko, ale liczyłem że może kiedyś się dowie że zawsze mogła mi ufać...

- Ktoś mówił że popełniła samobójstwo, tylko rodzice nie chcieli żeby się wydało, więc wyjechali do europy.

Gdy usłyszałem te słowa, prawie straciłem panowanie nad sobą. Ta szkoła jest nie możliwa, tyle plotek... Ciekawe kto pierdoli takie głupoty.\

- Kto niby tak mówi? Znałem ją i przecież wiem że nigdy w życiu by tego nie zrobiła! Źle że się wkurzyłem, chyba było po mnie widać że coś wiem, mam nadzieje że chłopaki nic nie zauważą. Wiedzieli że kiedyś się przyjaźniliśmy!

- Dobra, spokojnie, zmieńmy temat... Powiedział Marco, starając się wszystkich uspokoić. -To dla kogo się tak wystroiłeś ? No mów Tommy? Dla tej nowej, jak jej tam, Jessica ?

Ach.. więc miała na imię Jassica, nie ukrywam że była piękna. Miała Śliczne blond włosy, lekko falowane na końcach, niebieską dziewczęcą sukienkę, była średniego wzrostu i ten uśmiech, z pewnością będzie startować na nową cheerleaderkę, pasowała. No cóż, sądzę że i tak na lekcji spojrzała na mnie tylko przypadkiem. I tak nie miałbym nawet odwagi żeby zagadać.. Z resztą nie poczuję prędko nic do innej dziewczyny. W końcu Wera dopiero wyjechała, w głębi duszy czekałem tylko na jakąś wiadomość że żyje i wszystko jest ok.

- Mam gdzieś tą nową... Jest ładna ale co z tego ? Nie znam jej. Próbowałem się bronić alby wreszcie dali mi spokój. Niby co? Miałem ubierać się jak jakiś debil? Nie mogłem wreszcie o siebie zadbać?

Gdy skończyliśmy gadać na temat mojej osoby i moich problemów, wróciliśmy do gazetki. Nasza redakcja zajmowała się opisywaniem różnych sensacji. Niestety jako iż prawie nic się nie działo to pisaliśmy głownie o wydarzeniach sportowych i świętach szkoły... Czyli prawie nikt nas nie czytał.

Tommy śpi.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz