Rozdział 1

90 7 2
                                    

Jest 20 -ty czerwca. Dziś mam urodziny. Bardzo się z tego powodu cieszę. Już dziś wypróbuję czapsy i palcat, ale resztę sprzętu dopiero na którejś z jazd przed odznaką.

Zdaję w maju lub na obozie, jeśli na taki pojadę. Co prawda, na obozie jest taniej, jeśli nie posiada się swojego konia. Jeśli się go nie ma, koszty za niego i za zdawanie odznaki są większe, niż na obozie, czy jeśli ma się swojego rumaka.

Spojrzałam na godzinę. Była 8.30, więc postanowiłam, że wstanę i ubiorę się w bryczesy w kratkę, polówkę, a na nią założę moją ulubioną bluzę. Oprócz tego "zestawu" założyłam jeszcze czerwone skarpety jeździeckie z Fouganzy i czarne, skórzane sztyblety.

Jazdę miałam na godzinę jedenastą, więc miałam jeszcze czas. Gdy schodziłam na dół, wzięłam szybkim ruchem plecak, w którym zawsze był kask i mój stary palcat, który dostałam na święta w 2014r.

- Cześć mamo. - powiedziałam uśmiechnięta

- Sto lat córciu! - zauważyłam, że mama wkładała świeczki do mojego tortu. Następnie zza ściany wyszedł tata i razem z mamą zaczęli śpiewać mi " Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam..."

- Pomyśl życzenie, a potem zdmuchnij świeczki - powiedział tata. Lekko się zaśmiałam i to zrobiłam. Moim życzeniem był - zresztą, jak co roku - koń.

Zjedliśmy tort, resztę odłożyliśmy na dzisiejszy przyjazd cioci, wujka, kuzyna oraz babci i dziadka. Oprócz nich na urodziny zaprosiłam Rosie i Tobiego, ale jeszcze nie dostałam odpowiedzi na zaproszenie.

Około godziny 10.30 wraz z rodzicami wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy do stajni. W międzyczasie zamówiłam z mamą kilka słów i dowiedziałam się, że prezent dostanę w stajni, ale dopiero po jeździe.

- No dobra, czyli chcecie zobaczyć, czy zasłużyłam sobie na niego? - spytałam.

- Szybko nas rozgryzłaś. - odpowiedział ojciec, a potem wszyscy wpadliśmy w śmiech.

Gdy dojechaliśmy od razu pobiegłam szukać pana Trega. Był on dość wysokim brunetem, w wieku ok. 35 lat. Z końmi ma styczność od małego szkraba. Wiem to, ponieważ zostaję w stajni po jeździe do godziny ok. 18 i pomagam mu sprowadzać konie z padoku, w międzyczasie czyścimy stajnię, boksy i zajmujemy się nowymi końmi lub takimi, które w tym dniu nie chodzą.

W końcu znalazłam go. Właśnie kończył prowadzić jazdę. Podeszłam do niego i zaczęłam z nim rozmawiać :

- Dzień dobry.

- O! Wszystkiego najlepszego. Zdrowia, szczęścia... - pan Treg zaczął wymieniać mi to, czego mi życzy a było tego dość dużo.

- Dziękuję bardzo - powiedziałam. - Na kogo dziś wsiadam?

- Hmm... Dobre pytanie. Masz do wyboru Gwiazdkę, Księcia, Silvera i Reda.

Gwiazdka - klacz czystej krwi arabskiej, maści siwej, szybka, ale przed przeszkodą jednak trzeba ją pchać ; Książe - ogier, koń małopolski, maści karej chętny do skoków, ale bardzo się płoszy ; Silver - wałach, koń szlachetnej półkrwi, maści skarogniadej, skory do skoków, szybki, inaczej mówiąc mój ulubieniec ; Red - wałach, koń huculski, maści gniadej wpadającej w czerwień, taki leniuszek, ale daje z siebie wszystko co może ;

- Wezmę Silvera - wybór był oczywisty, skoro Silver to mój ulubieniec.

- Dobrze. To pospiesz się, masz piętnaście minut.

Od razu pobiegłam do Silvka, a moi rodzice zostali przy instruktorze. Plecak zostawiłam po drodze w siodlarni, a z kieszeni wyjęłam jabłko.

- Hej malutki - powiedziałam do konia, jednocześnie dając mu jabłko i głaszcząc go po pysku.

Z pamiętnika koniary.Where stories live. Discover now