To miał być zwykły dzień. Wszystko wydawało się być w codziennym porządku. Zeszliśmy z Brianem na śniadanie, witając rodziców.
Jedząc śniadanie i oglądając telewizję, usłyszeliśmy komunikat:
"Uwaga.W całych Stanach Zjednoczonych ludzie wszczynają zamieszki i ataki spowodowane zabijaniem, według protestujących "niewinnych", napastników przez policję. Nie wiemy co dokładnie się z nimi dzieje, więc zalecamy całkowitą izolację od ludzi z podejrzanymi zachowaniami. Prosimy o nie opuszczanie mieszkań i oczekiwanie na ewakuację wojska ."
-Myślicie... że to prawda? Przecież policja nie zabijałaby niewinnych... prawda?- Zapytałam zmartwiona.
-Na to wskazuje komunikat słońce... nie panikujmy. Nie możemy stracić głowy - uspokoił mnie ojciec.-To co teraz zrobimy? Nie możemy zostać w Atlancie. Tu jest zbyt niebezpiecznie - przerwałam długą ciszę.
-W komunikacie kobieta powiedziała, że cały kraj jest zajęty zamieszkami - zgasił mnie Brian.-Czyli trzeba znaleźć miejsce daleko od cywilizacji - podsunęła mama. Bardzo często się z nią zgadzałam, nawet jeśli chodziło o drobiazgi.
Pomniejsze kłótnie przy stole brzmiały jak dyskusja o wyjeździe na kemping: "Bez paliwa daleko nie dojedziemy." "Resztę przejdziemy." "Najpierw musimy wybrać cel."
-Brian, skocz do garażu po mapę Georgii - przerwał tata i kiwnął głową w stronę drzwi. - Jest po lewej od szafki z narzędziami.
-Słuchajcie. W pobliżu jest wiele miejsc teoretycznie nadających się na schron ale pytanie brzmi, które nas interesują? - spytał, gdy Brian odszedł od stołu.
-Te zapewniające schronienie jak i pożywienie np. farma z ogrodzeniem albo jakiś magazyn żywności... ale o takie trudno w pobliżu, tym bardziej że zapewne są już zajęte. Będzie trzeba się wysilić żeby znaleźć coś sensownego... - ze słowotoku wyrwało mnie spojrzenie ojca, jakbym wyjęła mu to z ust. Lubię momenty, w których dokładnie wiem czego oczekuje ode mnie usłyszeć rozmówca. Podczas krótkiej ciszy wrócił Brian i rozłożył mapę na stole.
-W lesie pod Winder można by było założyć obóz, ale to aż 60 km. Paliwa starczy nam na 40, a 20 z buta to dużo. Zważając na to, że operujemy tylko bronią białą - oznajmił tata.
-To może nad rzekę? Będziemy łowić ryby - zaproponowałam z entuzjazmem. Zawsze lubiłam wyjazdy nad wodę, czy to jezioro, rzeka, czy nawet morze.
-A co ze schronieniem? Przy brzegu nie ma drzew więc o szałas będzie trudniej. Poza tym, to bardzo blisko drogi, a drogi = niebezpieczeństwo - zgasił mój entuzjazm mój kochany brat.
Myśląc nad celem spojrzałam na resztę mapy. Jakieś punkty, linie, znaki na różnych drogach, miastach i rzekach. Nie byłam pewna co oznaczały, w sali od przedmiotów ścisłych miałam najwięcej weny. Myśląc nad ich dokładnym znaczeniem zerwał się Brian.
-Wiem! Wiem gdzie można się schować! Przecież tu - wskazując na mapę wykrzyczał Bri - działał kiedyś kamieniołom. Czyli wokół są klify. Na południu znajduje się las, czyli nie zajdą nas od zewsząd.
-Jestem z ciebie dumny synu, naprawdę. -Powiedział po czym poczochrał go po głowie i klasnął w dłonie. -Panie i Panowie zbieramy zapasy i pojutrze z rana wyjeżdżamy!Szczerze nie mam pojęcia o walce wręcz jak i na dystans ale skoro mam z kim trenować, to w końcu się nauczę. Planowanie i użalanie się nad własnym losem zajęło nam całe popołudnie. Niby każdy uważał to za koniec świata, lecz wolałam nazywać to początkiem. Początkiem "Nowego Świata". W łóżku już myślałam nad miejscami w jakich możemy znaleźć przydatne rzeczy. Nagle oświeciło mnie. "No przecież! Jak mogłam nie wpaść na to od razu ?!" Nasz sąsiad (zaginął trzy lata temu) był fanatykiem zombie. Mimo że w domu nic nie znajdziemy bo został sprzedany, a rodzina wszystko rozdzieliła jego "schron" został nietknięty , ponieważ tylko on miał klucze. Drzwi miały bardzo dobre zabezpieczenia lecz słabą jakość mimo której, nikt nie chciał tam wejść, ponieważ ludzie bali się co kryło się na dole. Może nam -dzięki rdzy i starości- uda dostać się do środka i zdobyć przydatne w przetrwaniu rzeczy. Jutro z samego rana muszę wspomnieć o tym tacie.
————————————————
CZYTASZ
The Better Future *TWD*
Mystery / Thriller15 letnia Cassie i 17 letni Brian byli zwykłym rodzeństwem dopóki świata nie opanowała apokalipsa. Wtedy wszystko się zepsuło. Na ulicach panowali "Zimni". We dwójkę muszą przetrwać w tym "Nowym Świecie".