*Nowy Świat*
Obudziłam się w namiocie. Ehh, czyli to był tylko sen. Początek tego całego gówna. Wtedy nie byliśmy jeszcze sami z Brianem. Niestety te czasy minęły. Brat pewnie pada z nóg przez wartę. Ubrałam się i wyszłam z mojego "legowiska". Zjadłam śniadanie po czym poszłam sprawdzić czy coś złapało się w pułapkę. No i w sumie nie byłam zdziwiona. Znowu nic.
"Trudno'' pomyślałam i postanowiłam przywitać Briana. Siedział na dachu auta z M16 na plecach.-Hej.
-O Jezu, proszę ciebie, nigdy mnie tak nie strasz- powiedział -hej.
-I co? Było tak okropnie na tej warcie?
-No niby nie, ale strach przed tym że ktoś nas zaatakuje, ugh.
-W każdym razie, dałeś radę. Musimy zrobić wypad, no chyba że chcesz abyśmy się głodzili.
-Szczerze, może samemu pójdzie mi sprawniej? Ty będziesz bronić bazy, a ja pójdę po zapasy.
-Jeżeli mówisz, że dasz radę, to jedź. Tylko proszę cię abyś nie ryzykował życiem, bo sama długo nie wytrzymam.
-Postaram się posłuchać. Chociaż nigdy nie wiadomo jak to będzie.
-Dobra, skończmy gadać. Lepiej przygotuj się do wyjazdu.Teraz dopiero w tym słowotoku zauważyłam, że zgodziłam się na samotne bronienie bazy. No cóż wiele przeżyłam więc i teraz dam radę.
Poszłam do namiotu poczytać komiksy ale zauważyłam coś dziwnego. Była chyba 12, a słońce nie znajdowało się na samej górze wręcz było daleko i spadało. Co to oznaczało? Przecież to nie mogło być prawdą. Może mam zwidy? No cóż, skoro pytam się samej siebie to bardzo możliwe.
Weszłam do namiotu i nie mogłam zdecydować się co przeczytać. Może Deadpool, ktoś z Uniwersum DC czy Marvel'a albo dla zbiegu okoliczności The Walking Dead? Myślę jednak, że ScienceWolf to najlepszy wybór.
Po przeczytaniu komiksu chciałam sprawdzić jak sobie radzi Brian z przygotowaniami. Zdecydowanie potrzebna mu pomoc.
-Jak ci idzie?
-Hmm, chyba dobrze.
-Pomóc ci?
-No cóż... Jak chcesz to możesz pomóc.
-To pójdę sprawdzić mapę i miejsca które mógłbyś odwiedzić.
-OK. Ja sprawdzę czy coś jeszcze może mi się przydać.Nie wiedziałam wtedy jeszcze że będę zmuszona szukać brata i narazić się na ugryzienie. W niewiedzy poszłam sprawdzić tę mapę. Rzeczywiście pomysłów miałam dużo ale na pewno nie wszystkie miejsca miały coś do zebrania.
~15 minut później~
-Szczerze moim zdaniem powinniśmy przenieść się na brzeg.
-Czemu akurat na brzeg?
-Podobnie jak wtedy na klifie nie mogą zajść nas zewsząd. Poza tym ryby i owoce morza wciąż mogą być zdatne do spożycia.
-Ciekawy pomysł. Wiesz, że przeprowadzka może być ryzykowna?
-Zawsze jestem tego świadoma Brian.
-Jeżeli tak uważasz to w najbliższym czasie zmieniamy bazę. Ja niestety muszę teraz jechać po zapasy.
-Jedź, jedź bo ci ktoś zabierze.Kurde nigdy nie myślałam że będziemy się musieli tak dogadywać z Brianem. Nie hodzi o to, że codziennie się obrażaliśmy i sobie dokuczaliśmy tylko, nie trzymaliśmy się tak blisko. A przynajmniej nie tak na co dzień, chociaż szczerze nie narzekam. Każda osoba której możesz ufać jest na wagę złota. Dobra, pora na pracę.
Kamieniołom był zajebistym krajobrazem lecz musieliśmy ruszyć dalej. Pamiętam, że jak byliśmy młodsi to rodzice zabierali nas do babci na wieś. Niedaleko płynęła rzeka, jakieś 15 minut marszu. Możemy tam poszukać żywności itd.
Oby nad brzegiem było dobre miejsce do przetrwania i odpoczęcia od tej fabryki. Wszędzie korytarze tworzące swoisty labirynt, zejścia w dół, drabiny i schody. Nie trudno się tu zgubić. Już raz prawie ugryzł mnie sztywny.
Zapamiętałam drogę do pokoju, z którego miałam widok na całą bramę wyjazdową i sporą część płotu. Drabiną na pierwsze piętro, potem mostkiem w lewo, schodkami do góry i na końcu korytarza było coś w stylu stacji odbiorczej. Widziałam jak Brian koślawo ale dosyć pewnie wyjeżdża z placu fabryki i jedzie po zapasy swoją przywłaszczoną Toyotą Land Cruiser'em. Po chwili zniknął za linią drzew Ja chwilę stałam przy oknie, skupiona na zachodniej ścianie lasu. Z transu wyrwał mnie szum radia. Cichy ale zauważalny. Pokręciłam czymś, coś powciskałam i usłyszałam trochę czystszy bełkot. W pełni skupienia przysłuchiwałam się tym niejasnym szumom kiedy przypomniałam sobie, że muszę pilnować naszej "bazy".
Zeszłam na dół tą samą drogą. Do końca korytarza, schodkami w dół, mostkiem w prawo i zeszłam drabiną na parter. Przyjrzałam się ciemności za kratą po prawej od wyjścia. Tylko na chwilę ale wystarczającą długo by dostrzec zarys postaci na podłodze. Wolałam tam nie podchodzić, bo póki jest za siatką nie będę przez niego płakać ze strachu. Ewentualnie będę miała potyczkę z "Zimnym" i najwyżej ucierpię fizycznie. Trudno, takie życie w "Nowym Świecie". Nie nie, chwila. Nie zachowam się jak głupia nastolatka w niskobudżetowym horrorze. Sprawdzę co się tam kryje.
Wróciłam się do fabryki i poświeciłam latarką za kratę. Leżało tam zgniłe truchło mężczyzny. Na pewno już nie wstanie. Przyglądałam się mu i zauważyłam obok niego zabite wyważone drzwi. Widać, że ktoś chciał go zostawić w środku. Może za nimi kryje się coś przydatnego do przetrwania. Ale to chyba przełożę na czas kiedy Brian wróci. Póki co zasiądę na dachu Camper'a i będę czuwała, aż do nocy.
---------------------------

CZYTASZ
The Better Future *TWD*
Misterio / Suspenso15 letnia Cassie i 17 letni Brian byli zwykłym rodzeństwem dopóki świata nie opanowała apokalipsa. Wtedy wszystko się zepsuło. Na ulicach panowali "Zimni". We dwójkę muszą przetrwać w tym "Nowym Świecie".