Scena Zazdrości

86 8 90
                                    

Shade leżała właśnie na łóżku czytając jedną z książek, które niedawno kupiła. Opowiadała ona o dziewczynie, która będąc lewą ręką króla została wrobiona w jego zabójstwo. Oczywiście ona tego nie zrobiła, bo w sumie nie miała podstaw, nie mówiąc, już że sama była jego kochanką. Jednak jak to zwykle jest nikt jej nie wierzy. Cornel, bo tak ma na imię bohaterka musi, więc uciekać z zamku i dowieść swojej niewinności.

W sumie fabuła nie była zbyt wyjątkowa, ale książka punktowała tym, że pozwalała samemu myśleć kto tak naprawdę dokonał zamachu. Nie wspominając jeszcze, że bohatera znajduje masę listów, które rzucają trochę światło na sytuację na dworze.

— Shadeee

Czerwonooka obejrzała się za siebie, odrywając się od lektury. Nad nią stał jej chłopak Sakuya, który chyba domagał się uwagi. Zaczęła z nim chodzić około sześć miesięcy temu? Rany jak ten czas leci. Chociaż będąc wampirem to trudno się dziwić. W końcu dla niej to tak naprawdę ułamek jej życia.

Tak była mrocznym krwiopijcą wyciągniętym rodem z książki Brana Stokera. No może nie do końca, bo sam autor "Draculi" to się przewraca raczej w grobie. Wampiry chodzące po słońcu, chłop by raczej tego psychicznie nie wytrzymał.

W każdym razem podobnie jak ona jej kochaś, był "dzieckiem nocy" To się nazywa dopiero wieczna miłość. W ich przypadku miłość do grobowej deski raczej prędko by nie nadeszła. Z resztą prawdopodobieństwa to Shade by spowodowała piękny pogrzeb. Nie jej jednak wina, że przyciąga czasem kłopoty.

— Czego chcesz Sakuya?

— Shade nudzi mi się, chodźmy na miasto się przejść — Watanuki się nie nudził, tak naprawdę. On się cholernie nudził! Ile można!? Wczoraj jak wyszła po książki to wróciła nie dość, że o dwudziestej to jeszcze z pięćdziesiąt książek miała. Jeszcze to on biedny musiał je wnosić do domu, bo jej to się rączki zmęczyły. Teraz zaś od rana nie robi nic innego jak je czyta!  A zająć się nim to nie łaska!? Jakby nie patrzeć też tu mieszka! Nawet w sumie, dzień dobry nie powiedziała!

— Jeszcze tylko rozdział!

— Mówisz to już po raz piąty! Idziemy —  mówiąc to złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zdezorientowana czarnowłosa, opuściła książkę na podłogę. Właśnie zgubiła miejsce w którym była. Dzięki Sakuya, dzięki kurwa i półtora godziny czytania poszło w cholerę.

———————————

Para spacerowała po okolicy już ponad godzinę. Chodzili w sumie tak bez celu. Genialnej po prostu! Jak mieli się przejść do może do jakiegoś konkretnego miejsca, a nie, że sobie zwiedzają Tokio! W tym czasie to ona by już skończyła książkę.

— Sakuya, siadamy! Mam dość chodzenia, bez celu — Na demonstracji swojego dziewczyna usiadła na ławce. Chuj dalej nie idzie. Jak chciał sobie tak łazić bez celu, to trzeba było iść samemu. Najlepiej kurwa na pustynie mógł pójść! Tam dużo jest miejsca, żeby sobie pochodzić — W sumę to byś po lody skoczył. Gdzieś widziałam budkę z nimi.

— Nie mogłaś ich kupić jak tak byliśmy!? — On nie wie co z tą kobietą jest nie tak. Normalny człowiek to kupił by lody od razu, a nie, że chce jej się lody jak już przeszli chyba z kilometry od budki!

— Za to, że poszłam z tobą to byś mógł mi kupić. A teraz śmigaj po nie, bo nie ręczę za siebie! MOJĄ BYĆ CZEKOLADOWE!

Zielonowłosy widząc, że raczej nie zmieni jej zdania czmychnął czym prędzej. Chuj nie chce być pierwszym wampirem, który zginął bo nie przyniósł lodów. To byłby większy wstyd, niż to, że kobieta się nim wysługuje.

Tym czasem Shade rozkoszowała się wygrzewaniem na słońcu. Co z tego, że jest wampirem, w życiu nikt jej nie zabroni korzystać z takiego daru. Dziewczyna przymknęła oczy. Ciepło i przyjemnie czego więcej chcieć? Może kurwa tego, żeby ktoś nie stawał centralnie przed nią i nie zasłaniał jej światła?!

— Masz kurwa trzy sekund, żeby się przesunąć. W innym wypadku możesz już pisać testament...

Usłyszała nagle śmiech. Co jest kurwa?! Kto normalny się śmiej jak mu grożą!? Przed nią stoi jakiś debil czy jak?! Dziewczyna otworzyła oczy, żeby zobaczyć kto jest na tyle durny, żeby prosić o śmierć.

— Wybacz, musiałam się przyjrzeć nimfie co przede mną stoi — Nimfie? Co on kurwa pierdoli?! Oni są kurwa w średniowiecze czy jak, że koleś takie zaloty stosuje? Chociaż chuj nawet ładny. Blond krótkie włosy, podkreślające, jasne miodowe oczy. Do tego biała bluzka, która dosyć nieźle ukazywała jego klatę i szary szalik. Jeszcze kurwa ten uwodzicielski uśmiech — Czy wybaczysz mi to pani?

— No dobra, tylko skończy już gadać jakbyś urwał się nie wiem z którego wieku — mówiąc to dziewczyna wstała. Chyba czas poszukać Sakuye, bo niezbyt ją kręci zostanie tutaj na dłużej — A teraz jeśli pozwolisz...

— Dziękuję. Niezmiernie mi miło. Zechcesz podać mi swoje imię?

Kurwa, nie da się gościa spławić czy jak?! Nie odpuści. Czy to, że wstaje nie daje mu jasnego sygnału, że ma dość tej rozmowy?! Ona ma go z liścia strzelić, żeby zrozumiał, że ma sobie iść czy jak?!

— Jeśli musisz wiedzieć to Shade, a teraz wybacz, ale...

— Piękne imię dla pięknej kobiety! Ja jestem Ryu — mówiąc to chwycił dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek. Shade lekko się zarumieniła. Chuj, że on wariat z średniowiecza, Sakuya nigdy tak nie robi!

— EJ WON OD NIEJ ZBOCZEŃCU!

Czerwonooka obróciła głowę w kierunku głosu. Jakieś pięć metrów dalej stał Sakuya, trzymający w dłoni lody. Raczej nie był zadowolony z faktu z zobaczenia tego jakże namolnego amanta. Jak widać rycerz w lśniącej zbroi, wie kiedy się pojawić.

— He? Kim jesteś? — Sam "zboczeniec" także zwrócił swój wzrok w tamtą stronę wstając. Zielonowłosy chłopak? Jak widać tamten mężczyzna nie ma w ogóle klasy. Kto widział, żeby facet się farbował?! Jeszcze na dodatek on ma być zboczeńcem!? Toż godzi jego dumę.

— POWIEDZIAŁAM ODEJDŹ OD NIEJ! — wściekły Watanuki nie zważając na lody, puścił je i wciągu sekund znalazł się przy Ryu. Tamten nie zdążył nawet zorientować się, że chłopak nagle pojawił się przy nim, kiedy dostał prawym sierpowym. NIKT KURWA NIE BĘDZIE SIĘ PRZYSTAWIAŁ DO SHADE!  Zielonowłosy chciał jeszcze poprawić uderzenie kiedy zatrzymała go czyjąś dłoń.

— Już dosyć Sakuya, idziemy — Dziewczyna chwyciła chłopaka za ramię i pociągnęła go w inną stronę. No widać, że chłop się zdenerwował. W sumie nie zdziwiła się jakby zaraz miał zamordować tego blondyna. Jej chłopak to chyba jest lekkim yandere...

Przeszli kawałek drogi, kiedy mijający ich mężczyzna gwizdnął za Shade. Jeszcze chwila i jakby czerwonooki poleciał to tamten wszystkich zębów by nie miał. W końcu usiadli na jakieś wolnej ławce.

— Ech, co ja z tobą mam Sakuya?

— O co ci chodzi?

— Startujesz do w wszystkich mężczyzn z pięściami teraz. Czyżbyś był zazdrosny?

— WCALE NIE JESTEM! — Twarz Watanukiego pokryły solidne rumieńce. Chłopak był bardziej czerwony niż niejeden pomidor.

— Jesteś! — Dziewczyna roześmiał się. Ech ten Sakuya. Mimo wszystkich tych jego zachowań jest uroczy. Denerwujący, ale uroczy.

— No może trochę... — W tym momencie zielonowłosy poczuł na policzku czyjeś usta. Spojrzał na czarnowłosą, która uśmiechała się jak głupia do sera.

— Za co?

— Nagroda, dla mojego dzielnego rycerza, który z zazdrość, pogoni wszystkich innych kandydatów do mej ręki.

— NIE JESTEM ZAZDROSNY!

Some Scenes czyli Rai, NIENAWIDZĘ CIĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz