Jest to opowiadanie na sucho, proszę nie dbać o to jak jest napisane. Z góry dziękuję, Mae.
------------------
Siedziałam zamyślona na lekcji. Od dłuższego czasu nurtowały mnie problemy z rodzicami. Rozwód, ha ha... Dziwnie nie boli mnie to, jest mi to... Obojętne? Wylewałam swoje emocje na kartkę w ogóle nie skupiając się na lekcji.
-Susan! - usłyszałam lekko zdenerwowany głos Pani Jhonas.
Czułam się jak wyrwana z transu.
-Tak proszę Pani? - zapytałam lekko oszołomiona.
-Jesteś tu w ogóle z nami? - zapytała mnie.
-Tak, tak. - odparłam.
-To dobrze. -Pani Jhonas szybko wróciła do tematu, a ja do siebie szeptem powiedziałam: "Chyba, jestem.".
------------------
Nie czułam się tego dnia najlepiej. Ciągle chodziłam z głową w chmurach. Gdy podchodziłam do szafki, poczułam, że ktoś kładzie na moim barku dłoń. Odruchowo złapałam tajemniczą dłoń i przerzuciłam przed siebie. Stanęłam jak zamurowana. To był nowy chłopak, Alois. Przyznam, miałam w nim crusha, ale teraz czułam się strasznie zażenowana. Cały korytarz na nas patrzył. Ryknęłam tylko "Nic się nie stało, odruch!" i klęknęłam przy chłopaku który zdążył usiąść.
-Tak strasznie przepraszam, nie jestem przyzw... -przerwał mi jego lekki, uwodzicielski głos.
-Ależ nic się nie stało, moja droga. Susan jak mniemam? - zapytał od razu.
-T-tak, a Ty.. Alois? Nie mylę się? - patrzyłam ma niego niepewnie.
Chłopak zachichotał, a jego odpowiedź była oczywiście na tak.
Po chwili niezręcznej ciszy byłam w stanie coś z siebie więcej wydusić.-W sumie lekcje się już skonczyły, więc czy w ramach rekompensaty poszedłbyś ze mną na kawę?
-W porządku, ale ja płacę. Kobiecie nie wypada. A i może... Wstaniemy już w końcu z podłogi? - zaśmiał się kiedy widział moją czerwoną twarz.
Wstał pierwszy i podał mi dłoń by pomóc mi wstać. Zabrałam potrzebne rzeczy z szafki i poszliśmy. Napisałam do mamy SMS'a że będę później i nie ma się o co martwić.------------------
Doszliśmy do pobliskiej kafejki. Zawsze lubię tu chodzić, ponieważ w powietrzu unosi się delikatny zapach róż i pierników. Nie dziwię się czemu nazywa się ona „Rose Caffee".
Zajeliśmy stolik i zamówiliśmy kawę.Rozmowa była bardzo przyjazna i nie chciałam jej kończyć. Chłopak o blond, krótkich włosach z pięknymi zielono-niebieskimi oczami, śniadą cerą i lekko podkreślonymi piegami z każdym słowem podobał mi się co raz bardziej. Alois zapłacił tak jak obiecał i odprowadził mnie do domu.
Stanęłam przed drzwiami jak w każdej typowej scenie z romansideł.
Chłopak uśmiechnął się do mnie.-Dziękuje za dzisiejszy dzień. Jesteś naprawdę niezwykłą osobą. - powiedział. Czułam jak na mojej twarzy rośnie burak.
Chłopak zachichotał tym swoim niesamowitym głosem.
-Do jutra Susan. - Pomachał mi i zniknął za zakrętem.
-Do jutra... - wyszeptałam.
Weszłam do domu cała w skowronkach. Poszłam do kuchni i widziałam mamę gotującą coś dobrego.
-Cześć mamo! -powiedziałam wesoła.
-Witaj w domu córciu. Głodna? -zapytała.
-Jak wilk! -odpowiedziałam i zaśmiałyśmy się obie.
Dopóki nie zjadłam opowiedziałam jej wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. "Tak bardzo nie mogę się doczekać jutra"- pomyślałam.
Pocałowałam mamę w czoło, podziękowałam jej za obiad i poszłam do swojego pokoju grać na skrzypcach.
CZYTASZ
Music - My inner Sanctuary «zawieszone»
RandomSusan - tak było na imię młodej, białowłosej dziewczynie chodzącej do szkoły muzycznej, od czasu do czasu rysując hobbystycznie. Z biegiem czasu w jej rodzinie dochodziło do różnych nieporozumień, a w mieście grasował nieznany dotąd nikomu morderca...