1

226 26 7
                                    

Jak co dzień obudził mnie piękny i donośny śpiew ptaków. Z kuchni było czuć zapach naleśników z bitą śmietaną i owocami. Słońce lekko wznosiło się nad budynki, cudownego Buenos Aires. Dzień zapowiadał się równie cudownie. Wstałam z łóżka pełna energii. Na moją twarz wkradł się delikatny, zaś bardzo szczery uśmiech.

Ha, nie.

Tego dnia...dnia? Tej godziny nie można jeszcze nazwać dniem! No ale mniejsza z tym. 

Usłyszałam dźwięk, który bez wątpienia nie zalicza się do ulubionych dźwięków- budzik.

Wstałam, a w sumie sturlałam się z łóżka ciągnąc kołdrę za sobą. 

Podłoga też jest wygodna.

Osoba która wymyśliła szkołę, a przede wszystkim tak wczesne wstawanie do niej, powinna być srogo ukarana.

Zeszłam do kuchni, w której jak zawsze o tej porze, nikogo nie było. Rodzice pracują całymi dniami w swojej firmie architektonicznej, a czasami zarywają noce w biurze zajmując się projektami. Zapewne każdy w moim wieku byłby zadowolony. Organizowanie imprez, nocki z przyjaciółkami, oglądanie filmów z chłopakiem bez obawy, że twój ojciec zaraz wydrapie mu oczy. I tak jest. Podoba mi się to, ale w niektórych momentach brakuje mi ich. Wstaję, ich nie ma. Wracam ze szkoły, ich nie ma. Kładę się spać, ich dalej nie ma. Wracają dopiero późnymi wieczorami gdy ja już dawno śpię, lub po prostu udaję i potajemnie oglądam nowe odcinki ulubionego serialu.

Widząc, że nie mam na nic ochoty, napiłam się jedynie soku pomarańczowego.

Wróciłam do mojego pokoju i otworzyłam szafę. Popatrzyłam na jej zawartość, a następnie odwróciłam wzrok w stronę okna, by zobaczyć jaka jest pogoda. W sumie, nie miałam na co patrzeć, bo tu zawsze jest ciepło i świeci słońce. Zdecydowałam się na czarne spodenki z wysokim stanem, białą koszulkę z liczbą "98" oraz zwykłą, rozpinaną czarną bluzę.

Weszłam po prysznic, a do umycia się użyłam mojego ulubionego żelu o zapachu truskawek. Osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam wcześniej przygotowany zestaw. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż składający się z wytuszowania rzęs, zrobienia kresek oraz pomalowania ust na lekki, różowy odcień. Na nogi założyłam zwykłe, białe trampki i wyszłam z domu. 

Przemierzałam ulice słonecznego miasta. Szkoła znajduje się mniej więcej piętnaście minut od mojego domu, więc postanowiłam, że się przejdę, bo wyjdzie mi to na zdrowie.

Będąc zaledwie dwie przecznice od mojego liceum, spostrzegłam sportowe auto. Za jego kierownicą siedział nikt inny jak Matteo Balsano. Chłopak będący moim odwiecznym wrogiem.

Rywalizacja była jedynym co nas mogło łączyć. Już w przedszkolu zarówno ja jak i on staraliśmy sobie jak najbardziej dopiec. On zaczynał od zabrania mi ulubionych kredek, pocięcia sukienki mojej ulubionej lalce, wylania na mnie soku porzeczkowego, a czasami posuwał się do czynów takich jak pomalowanie szkolnej szafki czy też rozpuszczenia plotki, że kocham się w szkolnym kujonie- Axel'u. 

Ja również nie byłam mu dłużna. Odkręcałam koła jego ulubionych resoraków, w zerówce dosypałam mu kwasku cytrynowego do zupy,  później nie było go w szkole przez tydzień z powodu choroby, w gimnazjum powiedziałam najbrzydszej dziewczynie, że chłopak kazał jej przekazać, że zabiera ją na randkę do parku, więc później musiał użerać się z nią przez dobry miesiąc. 

-A co tam u naszej Lunitki słychać?-Brunet odwrócił się w moją stronę, ponieważ stał na światłach.

-Powiem ci, że było fajnie no ale pojawiłeś się ty.-uśmiechnęłam się zadziornie i skrzyżowałam ręce.- A u ciebie?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 05, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Every Girl needs her Bad Boy|Lutteo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz