Cześć. Jestem Amanda, mam 20 lat. Urodziłam się w Norwegii i mieszkałam tam pierwsze kilka miesięcy mojego życia, moja matka pochodzi właśnie stamtąd a ojciec jest Polakiem. Po ich rozwodzie wyprowadziłam się z moim ojcem Markiem do Polski i można powiedzieć że właśnie tam się wychowałam, w niedużym miasteczku niedaleko Krakowa. Tato opowiadał mi, że matka zostawiła nas dla jakiegoś bogatego faceta a po siedmiu latach zginęła w wypadku samochodowym. W ogóle nie pamiętam tej kobiety ale jednak była moją matką i byłam zrozpaczona gdy dowiedziałam się o jej śmierci.
Ale zostawmy już przeszłość...Od jakiegoś roku pracuje jako mechanik samochodowy w dużym warsztacie, zarobki są dość spore więc postanowiłam się usamodzielnić i wyprowadzić do własnego mieszkania. To właśnie dziś razem z ojcem mamy jechać je kupić.
Godzina 8 rano.
- Amanda!!! Wstawaj, o 10 jesteśmy umówieni na oglądanie mieszkania.
- Tatooo.... jeszcze 5 minut, proszę Cię.
- Amando Cichoń! W tej chwili podnoś się z tego łóżka.
Powiedział z udawaną powagą w głosie. Zawsze gdy nie robiłam czegoś o co prosi bądź coś przeskrobałam mówił do mnie moim pełnym imieniem i nazwiskiem.
Gdy wyszedł z mojego pokoju postanowiłam jednak wstać.
Z ledwością wstałam z łóżka po czym poszłam do łazienki aby załatwić poranną rutynę, umyłam zęby, ogarnęłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się. Dziś postawiłam na czarne rurki z wysokim stanem, czarną koszulę wpuszczoną do spodni i czarne botki na słupku, na to założyłam czarną skórzaną kurtkę i byłam gotowa do wyjścia. Do Krakowa pojechaliśmy moim czarnym audi a4 b8. Na miejscu byliśmy o 9:54 gdzie już czekał na nas właściciel mieszkania.Budynek z zewnątrz prezentował się całkiem dobrze, była to niewielka kamienica pomalowana w kolorach cappuccino a przed nią rosło dużo kwiatów. Klatka schodowa była bardzo zadbana, było czysto i na parapetach stało dużo zadbanych kwiatów.
Mieszkanie składało się ze sporego salonu razem z aneksem kuchennym, sypialni i dużej łazienki z dużą wanną i prysznicem. Pokoje były bardzo słoneczne i jasne co bardzo lubiłam.
- I jak? Podoba się? - Zapytał ojciec gdy już obejrzeliśmy wszystkie pomieszczenia.
- Tak, jest cudowne! Bierzemy. - odpowiedziałam z ekscytacją w głosie. Mieszkanie jest świetne a na dodatek mam całkiem blisko do pracy.
Po około dwóch godzinach wróciliśmy do naszego domku i po zjedzonym obiedzie rozpoczełam pakowanie wszystkich moich rzeczy, do Krakowa miałam przeprowadzić się już za dwa dni.