Prolog

132 15 7
                                    

Czerwień. Zawsze widzę tylko to. Miasto skąpane w czerwieni. Szkarłatnej krwi niewinnych, ale nie widzę ludzi, tylko zniekształcone stwory. A może kiedyś były ludźmi? Ale dlaczego stracili człowieczeństwo? Idę drogą pełną rozwidleń. Po raz kolejny wszedłem w tę złą. Znowu zginę? Tak, bo czemu nie? To przecież ich jedyna rozrywka. Znowu stoję w tym samym miejscu. Na tej samej skarpie. Przy tym samym lesie. Widzę to miasto, szkarłatne miasto. Czy został ktoś jeszcze? Odwracam się. Znowu mnie otoczyły. Mam uciekać? Nie, i tak mnie złapią. Podchodzą do mnie. Patrzę z powrotem na miasto. Znowu to samo. Znowu umrę. Znowu wszystko zniknie. Znowu się obudzę, by po raz kolejny umrzeć. Śmierć...to takie proste słowo, a ma tak wiele znaczeń. Umrzeć można na tak wiele sposobów. Ja umieram codziennie, ale nie fizycznie. Umiera coś czego nie da się odzyskać. Odciętą rękę można przyszyć. Straconej chęci do życia nigdy się nie odzyska. Nie w całości. Znowu rozszarpują moje ciało. Znowu czuję ten ból. Znowu umieram, sam. Nikogo tu nie ma, wszyscy umarli. A kiedy ostatnia z bestii zaspokoi swój głód rozcinając moją tętnicę budzę się, by znowu przeżyć ten koszmar.

???-LLOYD!

Lloyd-...

???-LLOYD, ŚNIADANIE!

Lloyd-IDĘ

Koniec....znowu mnie zabiły. Przegrałem ponownie. Kiedyś próbowałem walczyć, ale to tylko bardziej bolało. Spojrzałem na zegarek. Godzina 7:40 w sobotę. Po co budzi mnie tak wcześnie w sobotę? Ubrałem strój przygotowany przez matkę i zszedłem na śniadanie. 

Lou-No nareszcie. Wołam cię już dobre 10 minut.

Lloyd-Po co, jest sobota.-Nałożyła mi naleśniki na talerz i oblała je syropem.-Mogę wiedzieć z jakiej okazji zrobiłaś tak wcześnie naleśniki?

Lou-Muszę iść wcześniej do pracy, a znając ciebie nie zjadłbyś śniadania tylko obiad, gdybym cię nie obudziła.-Usiadła przede mną i włączyła radio. Jak zwykle muzyka nie wiadomo jak stara przerywana co jakiś czas wiadomościami.

Lloyd:-O której kończysz? Przyjdę po ciebie.-Zebrała talerze i zaczęła je myć.

Lou- O 17. Jeśli chcesz możesz przyjść z kolegami, ja stawiam. Mama znowu pojechała załatwić sprawy poza miastem, więc do niej nie dzwoń. Wróci w poniedziałek.-Ubrała płaszcz i wyszła obejmując mnie na pożegnanie. Znowu sam w domu. O tej porze wszyscy śpią. No prawie wszyscy.

Pobiegłem na górę i zacząłem szukać telefonu. Szybko znalazłem właściwy numer. Wysłałem SMS, na który odpowiedź otrzymałem prawie od razu.

Lloyd-Hej Nya, co powiesz na basen?

Nya-Czytasz mi w myślach, będę o 9, przygotuj się.

Szybko spakowałem kąpielówki i ręcznik. Wyciągnąłem z szafy sweter. Pomimo ładnej pogody wieje naprawdę zimny wiatr. Kiedy myłem zęby po śniadaniu dostałem SMS. Oby tylko Nya nie odwołała spotkania-pomyślałem. 

Numer zastrzeżony-Już niedługo.

Lloyd-Co?

Numer zastrzeżony-Niedługo.

Próbowałem odpisać jakąś obelgą za marnowanie mojego czasu, ale wyskoczyła informacja, że numer nie istnieje. Postanowiłem to zignorować i dokończyć przygotowania. Kiedy skończyłem przebrałem buty i poszedłem w miejsce, gdzie Nya ma na mnie czekać.

Misja dla straceńców-NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz