1 Smutne Oczy

253 25 11
                                    

Leżałam całkiem sama wśród innych poległych ciał. Wiedziałam, że to mój koniec. Miałam tylko nadzieję, że nic nie jest Tamoe. Nie zależało mi zbytnio na życiu, najważniejsze było dla mnie, by on przeżył. Był jedyną na tym świecie osobą, na której mi zależało. Moje powieki zaczęły się powoli zamykać.

- To już koniec...- wyszeptałam i zostałam porwana w odchłań, która jest nie do nazwania. Zanim to się stało przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia.

Widziałam małą mnie, miałam z cztery lata. Szkoliłam rzucanie shurikenami i kunai-ami. Powoli też uczyłam się kontrolowania chakry. Umiałam już podstawowe techniki takie jak: Shunshin no Jutsu, Henge no Jutsu. Kumulowanie chakry w danym miejscu ciała, nie było mi obce. Umiałam wspinać się po drzewach i chodzić po wodzie. Chciałam być coraz silniejsza.

Teraz ukazała mi się, ja jako sześciolatka. Jak zwykle czekałam w swojej celi na porę walki. Ćwiczyłam, by nie zginąć, jak Ann moja jedyna koleżanka wśród wszystkich porwanych dzieci. Trzy dni wcześniej musiałam z nią walczyć na śmierć i życie, niesty jej przypadło to pierwsze. Byłam silniejsza. Wtedy nie uroniłam, żadnej łzy, nawet nie było mi jej żal, ale gdy nauczono mnie odczuwać, płakałam za każdym wspomnieniem tego, jak strasznie przerażającym dzieckiem byłam.

Nagle wywołano mój numer: 233. Otworzono moją celę i popchnięto mnie w stronę drzwi do sali obradowań Datero. Jest to organizacja kradnąca dzieci, już za niemowlaka z najlepszych klanów i trenowanie ich do wykonywania misji rangi S w przyszłości. Zamierzali też oni założyć własną wioskę wraz z najsilniejszymi ninja. Dlatego odbywały się pojedynki pomiędzy dziećmi.

Weszłam do sali, ukłaniłam sią, jak mnie uczono i powiedziałam słynną formułkę:
- Numer 233 zgłasza się, ku czci organizacji Datero!
Wstałam i bez uczuć uśmiechnęłam się. Spojrzał się na mnie Sajotomi, przywódca organizacji i pewnie przyszły Kage i zaczął mnie analizować wzrokiem.

- I to ma być ta najlepsza z "uczniów"! To zwykła mała dziewczynka i do tego nic szczególnego.- zaczął się ze mnie śmiać.

- Panie, z tego co nam wiadomo zabiła bez żadnych uczuć swoją najlepszą przyjaciółkę!- wypowiedział się jeden z rady.

- Ktoś Ci udzielił głosu?! Skoro jesteś taka silna 233, to go zabij!- zdenerwował się, a następnie uspokoił Sojotomi. Bez chwili, zastanowienia rzuciłam w niego shurikenen. On jak się spodziewałam odepchnął atak, ale w czasie jego bronienia się przed bronią, ja już byłam za nim i kunai przykładałam mu do szyi. Szybko wbiłam mu ostrze w serce i w ten sposób go zabiłam. Zrobilam to tak szybko, że dopiero po jakich dziesięciu sekundach wszyscy zorientowali się, co tu zaszło. Sojotomi klasnął w dłonie i zaczął się śmiać.

Wszyscy zaczęli się śmiać prucz jednej osoby. Niebieskowłosy mężczyzna, dosyć umięśniony zaczął wykonywać pieczęcie i nagle znalazłam się w innym miejscu. Byłam na polanie, przepełnionej różnymi kolorami, na górze widziałam błękit i coś co zawsze chciałam zobaczyć, czyli wielka, żółta plama na niebie, nazywana Słońcem. Mówił o niej jeden z dzieciaków, siedzących w mojej celi. Dziwiło mnie dosyć, jak mężczyzna mnie wydostał z tamtego miejsca. Była to jedna z najbardziej niebezpiecznych i silnych grup "wygnańców".

Nagle osoba się do mnie uśmiechnęła i podała mi dłoń. Ja odruchowo się obroniłam i zrobiłam pozycję ochronną. Robiąc to rysnęłam go kunai-em po twarzy, zostawiając mu krwawą ranę ustach.

- Spokojnie, nie chce Ci zrobić krzywdy. Nazywam się Tamoe, a ty?- uśmiechnął się do mnie i sprawił, że się rozluźniłam.

- Jestem 233, ninja grupy przestępczej Datero.- ukłoniłam się, mimo iż uczono dzieci bezwzględności, to kultury również, np. do swoich pracodawców.

- 233, twoje imię to numer! Jakie by Ci dać imię... Już wiem Saigo! Od teraz jesteś Saigo!- nadał mi imię mój nowy opiekun. - Od teraz ja będę Cię uczył, ale nie tylko walki, ale i okazywania uczuć.

Kolejna moja retrospekcja dotyczyła mnie w wieku ośmiu lat. Biegałam po łące i trenowałam, by się nie rozleniwić. Mój opiekun uczył mnie swoich własnych technik medycznych. Do niektórych z nich potrzebna była naprawdę duża kumulacja chakry.

- Stój Saigo!- krzyknął Tamoe i chwycił mnie za nogę. - Nadepnęłaś byś na żabę!- dodał, a ja w tym momencie dostrzegłam żabę biegnącą w kierunku stawu.

- Dlaczego tak Ci na tym zależało, żeby przeżyła.- spojrzałam na dumnego niebieskowłosego mężczyznę.

- Każdy ma w tym świecie ważne znaczenie. Skąd wiesz, czy to nie był syn samego króla żab? Jeśli byś go zabiła, on zabił by Cię, albo co gorsza wywołał wojnę z ludźmi. Musisz uważać na każde żywe stworzenie.

Nagle przed nami ukazali się ninja i zaatakowali nas, rzucając w nas shurikenami. Odruchowo odskoczyliśmy. Walka z nimi dobrze nam szła, aż do momentu, w którym jeden z ninjy użył zaawansowanej techniki podziału cienia. Klony umiały zapadać się pod ziemię i zniej wyrastać, gdy je przecinaliśmy odrastały. Nagle któryś z klonów zaatakował mnie celując w serce. Skupiona na walce z innym klonem nie zauwarzyłam tego. Rozlała się krew, wiedziałam, że już po mnie. Orientując się co tu zaszło, zobaczyłam nie siebie leżącą na ziemi, ale Tamoe, który ochronił mnie swoim własnym ciałem. Byłam zła, naprawdę zła. Nie miałam czasu mu pomoc, bo sama bym zginęła. Nie pozostało mi nic innego jak dalej walczyć. W tym momencie znalazłam słabość tych klonów, nie wiem jak, ale czułam, że moja chakra powiększyła swoją moc. Zaczęłam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam. Zobaczyłam, że klony są zbudowane z trawy i tylko przypominają człowieka. Wystarczyło przeciąć w odpowiednim miejscu, by rozsypać całą budowlę. Ciąłam w tych miejscach, ale nie znalazłam oryginału. Widocznie shinobi uciekł, gdy zobaczył moją siłę.

Podbiegłam do Tamoe i spojrzałam na jego ranę. Sięgała na wylot, na szczęście nie trafiła w kręgłup i rzebra. Pamiętam, że jego warki zaczęły się ruszać i mówić coś na podobieństwo.
- Saigo, uciekaj! Zostaw mnie! Ty jesteś najważniejsza...- po tych słowach, jego powieki zamnkęły się i jego ręka, która czuje dotykała mojego policzka, upadła na ziemię.

Moje policzki były wilgotne, dotknęłam jego klatki piersiowej i nic nie poczułam. Jego serce już nie biło. Nie nauczył mnie żadnej technika medycznej, która by ożywiła człowieka. Tak na prawdę, była jedna, ale była do niej potrzebna wielka ilość chakry. Była ona na nagłe przypadki, ponieważ było 90%, że używający zginie, chyba że miało się potężną chakrę. Zrobiłam odpowiednie pieczęcie i przyłożyłam obie ręce w odpowiednie miejsce ciała, czyli pomiędzi raną, a sercem. Trzymałam długo, nagle poczułam, że moja chakra jest na skraju wyczerpania. Znowu poczułam tą dziwną moc, czułam, że bierze się z moich oczu. Maja chakra odnowiła się i mogłam kontynuować moje działania. Rana zarastała się na moich oczach, w naprawdę szybkim tempie, nie wspominając o tym, że Tamoe oddychał. Na moje ustał wkradł się uśmiech zadowolenia. Niebieskowłosy wybudził się i spojrzał na mnie z pomieszaniem.

- Proszę Cię nigdy więcej mi tego nie rób!- powiedziałaś osunełaś, się na ziemię.

Po tym incydencie pracowaliście przyjmując misje od innych miasteczek, które nie miały swoich wiosek shinobi. Żyliście ciesząc się każdym dniem i wzbogacając się o nowe doświadczenia. Wędrowaliście po całej Japonii. Aż do incydentu, który właśnie teraz się zadział. Już nie miałaś więcej retrospekcji, odchłań wciągnęła Cię totalnie.

__________________________________
Pierwszy rozdział poprawy tej książki już jest! ^^ Mam nadzieję, że wam się spodobał. Było w nim trochę za dużo wszystkiego, ale da się przeczytać ^^. 😁

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 20, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatnia Uchiha... || NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz