Dawno temu gdzieś niedaleko miasta Szeremzieg, w pobliżu starego, wypalonego lasu mieszkał niegdyś bogaty, ale w tamtym czasie biedny, rolnik Krzysztof z rodziną. Krzysztof miał kochającą rodzinę, małego synka Franka i żonę Elżbietę. Razem z Elżbietą powtarzali Frankowi, że nie liczy się to jak wysoko znajdujesz się w rankingu społeczny, czy jesteś silny, bogaty, piękny i bezwzględny dla słabszych, tylko wewnętrzne piękno. Byli biedni, gdyż pola zrobione ze spalonego lasu niegdyś były żyzne i dużo się na nich zarabiało, a dziś nie są. Krzysztof i jego rodzina pracowali bardzo ciężko aby zapłacić podatek, nie starczało im jednak na jedzenie. Pewnego dnia Franek pielęgnując dawniej urodzajne pola zobaczył małe, bezbronne pisklę. Pisklę było szare i brzydkie. Leżało i skręcało się z bólu. Franek przypomniał sobie słowa rodziców i je przygarnął. Okazało się, że ma złamane skrzydło, Franek został postawiony pomiędzy głosami rozsądku i serca. Chciał pomóc Pisklęciu, ale było ono wybredne i chciało jeść tylko produkty zbożowe i warzywa. Postanowił jednak oddawać mu swoje jedzenie, którego i tak miał mało. Po tygodniu chłopiec umierał z głodu i tęsknoty, gdyż małe pisklę postanowiło go opuścić. Minął pewien czas i chłopiec pogodził się z jego odejściem, ale nie zapomniał swojego małego przyjaciela. Pewnego razu kiedy Franek pielęgnował zboże podleciał do niego łabędź, przytulił go, podarował mu ziarenko i odleciał. Franek od razu go poznał i pomachał mu na drogę. Ucieszony szybko zasadził ziarnko i wrócił do swojej roboty. Następnego dnia z ziarenka wyrosła piękna i ogromna dynia. Była tak wielka, że cała rodzina musiała ją wnieść do domu. Kiedy Elżbieta ją rozkroiła wysypały się z niej złote monety. Rodzina prędko zainwestowała je w nowe pole i znowu zaczęła być bogata. Mijały lata, Franek dorósł i zaprzyjaźnił się z pewnym bogatym chłopcem Wiktorem. Pewnego dnia Wiktor dowiedział się, że Franek był kiedyś biedny, zapytał się więc go skąd jego rodzina wzięła pieniądze. Franek opowiedział mu więc całą historię, a Wiktor postanowił zrobić tak samo. Po 5 minutach szukania mu się to znudziło, wynajął więc człowieka, który wykradł małego łabędzia, połamał mu skrzydełko i zostawił na środku pola. Wiktor udając, że przechodzi obok wziął go i wyleczył. mijały tygodnie, a łabędź nie odlatywał. Pewnego dnia zdenerwowany Wiktor sam kazał mu odlecieć, jednak przedtem łabędź musiał obiecać, że przyniesie mu ziarnko magicznej dyni. Tego samego dnia się to stało. Wiktor nakazał służbie zasadzić ziarnko i następnego dnia rozciąć dynię. Kiedy dynia została rozcięta okazało się, że w jej środku nie było złota, a jedynie magiczny pył powodujący kichanie. Wiktor, jego rodzina i cała służba zaczęli kichać i kichać, i kichali tak długo, aż cała wielka posiadłość się rozpadła, a Wiktor przestał być już bogaty i zaczął szanować innych.
CZYTASZ
One Shoty
RandomKróciutkie opowiadania pisane przez nieśmiałego chłopaka, który nie wie co to wattpad, a chciałby się dzielić swoją twórczością.