Bukowo było moją rodzinną miejscowością. Tu się urodziłam, wychowałam, dojrzałam i znalazłam pracę. To właśnie w tej dużej wsi, która z początkiem roku 2015 zyskała prawa miejskie, przeżyłam swoje wszystkie chwile radości i smutku, a tych było zdecydowanie więcej. Przez trzynaście lat musiałam nauczyć się żyć bez kobiety, która z pewnością jest najważniejszą osobą w życiu każdego. Żałowałam, że nie mogłam z nią porozmawiać, kiedy pewnego lipcowego dnia obudziłam się, a między moimi nogami zobaczyłam krew. Nie mogłam wyżalić się jej, kiedy moja sympatia z drugiej klasy podstawówki usiadła z jakąś inną dziewczyną. A potem mój pierwszy występ z drużyną gimnastyczek, na której każdy wypatrywał się swoich rodziców, ale ja cieszyłam się obecnością taty, który pewnie nieźle musiał nagadać przełożonemu, żeby prędzej go puścił na występ swojej córki w Bukowym Domu Kultury (brzmi fantastycznie, prawda?).
Ot, zwykły pokaz, żeby udowodnić, że gimnastyczki naprawdę coś robią, a nie lenią się i chodzą sobie po belce w imię sztuki. Nie raz z takiej belki spadłam. Gdyby nie materace, pewnie już teraz odczuwałabym te upadki na moich nogach.
Mimo tego wszystko idzie do przodu i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Życie nauczyło mnie tego, że trzeba samemu wytrzeć białą plamę z podłogi, potem umyć miskę po zjedzonym posiłku i jeszcze zdążyć na zajęcia z gimnastyki. Ale te wszystkie trudy zmieniały się w nieważny szczegół, drobnostkę, kiedy wracało się późno do domu, w którym czekała na mnie ukochana osoba. Tak, mam dwadzieścia lat, a dalej mieszkam ze swoim tatą, ryczę mu do rękawa, mówiąc o wszystkich swoich problemach. Jednak w duchu dziękowałam, że z natury był człowiekiem uporządkowanym i zorganizowanym. Nigdy nie musiałam biegać po domu, by znaleźć drugą skarpetkę do pary. Brudne ubrania zawsze lądowały w koszu z odzieżą. Nawet sam mył kubek po swojej rytualnej kawie po pracy. Ze świecą szukać takiego mężczyzny.
Cóż, teraz z pewnością nie wyglądałam jak cud świata. Krótkie blond włosy związałam w niechlujnego kucyka i założyłam swój ulubiony sweter w kolorze pudrowej brzoskwini. Był za duży o jakieś dwa rozmiary, ale był cholernie wygodny, więc wykonując domowe czynności, czy pracując przy maszynie do szycia, miałam go na sobie praktycznie zawsze. Czarne dresy zasłaniały szczupłe uda oraz płaski tyłek.
Długi pasek czarnej bawełny pocięłam na kawałki, z których miało powstać moje kolejne dzieło. Nawet nie pamiętam, jak rozpoczęła się moja historia z szyciem. Po mamie została chyba tylko ona, ponieważ tata oddał wszystkie ubrania. Dla mnie i tak były za duże, a w szafie zjadłyby je mole i upływ czasu. Kosmetyki wyrzucił, a po tygodniu zniknęła cała reszta szpargałów związanych z mamą. Na szczęście uchowałam nasze wspólne zdjęcie i trzymam je w mojej sekretnej drewnianej skrzynce pod łóżkiem. Wiedziałam, że tata nadal trzyma zdjęcie mamy z młodości w portfelu. Chciałabym, aby mój mąż mnie tak kochał, jak tata moją mamę. Kiedy odeszła, był jeszcze młody i z pewnością mógłby, gdyby tylko chciał, znaleźć sobie jakąś partnerkę. Pewnie bym jej nienawidziła jak Kopciuszek swojej macochy. Przez trzynaście lat gapił się w te zdjęcie, na którym siedziała wśród kwiatów na łące. Nie wiedziałam, gdzie zdjęcie było zrobione, ale wiem, że mama była na nim szczęśliwa. Wyglądała prześlicznie z ogromnym uśmiechem i niebieskimi chabrami we włosach, które kontrastowały z jej bladą cerą i blond włosami. Szkoda, że tata zgiął zdjęcie na pół i schował je obok kieszonki z kartą kredytową i swoją wizytówką.
W domu było cicho, jedynie maszyna do szycia wydawała z siebie mechaniczne odgłosy. Podniosłam głowę, kiedy usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Zdjęłam nogę z pedała.
— Wróciłem — powiedział. Słyszałam w jego głosie zmęczenie.
— Cześć — przywitałam się entuzjastycznie. — Ziemniaki są w garnku, a kotlety na talerzu.
YOU ARE READING
Cyrk Potępionych
FantasyKolorowe plakaty, zapach popcornu oraz waty cukrowej, pan na szczudłach, biegające dzieci przy klatkach z egzotycznymi zwierzętami. Kojarzy Ci się to z czymś? Z cyrkiem? Słusznie. Arleta, blond włosa dwudziestolatka, podpisała umowę pracy i tym samy...