Był to początek czerwca. Ciężkie, gorące powietrze i upalna pogoda sprawiały, że Marc czuł się, jakby wcale nie opuścił Hiszpanii. Ale opuścił i czuł, że to właściwa decyzja. Kłótnie z żoną i zaginięcie Gali były już przeszłością, od której chciał się odciąć. Prawdopodobnie już nigdy nie zobaczy swojej małej, kochanej córeczki, a zdarzenie to odcisnęło ślad na jego związku z Melissą. Musieli się rozejść. Ona została w Barcelonie, on odjechał 2000 kilometrów dalej.
Dortmund miał być nowym rozdziałem w życiu, lepszym miejscem. Miał nadzieję, że uda mu się ochłonąć i zacząć od nowa. Zacisnął palce mocniej przy swojej walizce i rozejrzał się po lotnisku. Niedaleko stała już zamówiona taksówka. Rozgonił złe myśli ze swojej głowy i wsiadł do samochodu podając adres, pod którym od teraz będzie mieszkać.
Sam.
Wyjrzał za okno i westchnął. Kierowca zaczął mówić coś, ale Bartra zbył go, tłumacząc, że nie zna niemieckiego. Oparł czoło o chłodną szybę. Droga mijała mu powoli, ale nie była to nieprzyjemna podróż. W końcu pojazd zatrzymał się przed sporą posiadłością z białej cegły. Marc podziękował, wepchnął do spoconej dłoni kierowcy banknoty i wysiadł.
Wszedł do środka. Było tam chłodno, a jasność wnętrza aż biła go w oczy. Czysto, miło i... spokojnie. Ten dom w niczym nie przypominał mu tego, który miał w Hiszpanii. Tam zawsze było głośno, wesoło i mimo, że mieszkały tam tylko trzy osoby, czuć dało się dobrą, rodzinną atmosferę. Tutaj był tylko on i jego walizka.
Rzucił ją w kąt i udał się na górne piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. Rzucił się na łóżko i zacisnął powieki. Bolała go głowa, zmęczony był podróżą i niczego tak nie chciał jak chociaż chwili snu.
***
krótkie, wiem.
beznadziejne, wiem.
ale durtra, to chyba fajnie?
YOU ARE READING
don't let me down » bartra x durm
Fanfictiongdzie marc ucieka od przeszłości, a erik szuka przyjaciela.