Wychodziłam z delikatesów, gdy trzy nastolatki podeszły do mnie i zapytały czy to ja jestem Carmen.
– Um... to ja.
Jedna z dziewczyn która trzymała sheka, chlusnęła mi w twarz chłodnym napojem. Pisnęłam, ale to nie był jeszcze koniec, ponieważ kolejna uderzyła mnie, w momencie, gdy ktoś pociągnął mnie za włosy przez co upadłam na beton.
– Nie zasługujesz na Zayna - krzyknęła dziewczyna zanim znowu mnie uderzyła.
Próbowałam jakoś się bronić, jednak było ich więcej. Po chwili dopiero ktoś musiał je odciągnąć.
– Proszę pani wszystko dobrze? - mężczyzna kucnął przy mnie.
– Tak, tak. Już jest dobrze.
– Czy pomóc pani jakoś dotrzeć do domu?Skinęłam głową i podałam adres, na który potrzebowałam się dostać. Zaproponował, że mnie zawiezie. Nie powinnam na początku się zgodzić, bo to był obcy mężczyzna, ale byłam w szoku i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
– Bardzo dziękuję za pomoc - powiedziałam za nim zamknęłam drzwi samochodu.
Weszłam do domu i pomknęłam niezauważona do swojego pokoju, gdzie zamknęłam się. Zawiesiłam każdy portal społecznościowy, po czym wyłączyłam telefon w razie gdyby ktoś chciał się do mnie dodzwonić. To co wydarzyło się na ulicy było nie do opisania. Psychofanki zaatakowały mnie, dlatego że jestem z Zaynem. Było to nienormalne, bo przecież powinniśmy wspierać swojego idola, a nie atakować.
– Car, jesteś? - usłyszałam głos Malika zza drzwi.
Nie odpowiedziałam
– Skarbie proszę. Wiem co się stało. Otwórz.
Zwlokłam się z łóżka i otworzyłam drzwi dla chłopaka, który jak burza wparował do pomieszczenia, aby przytulić mnie mocno. Uroniłam kilka łez w białą koszulkę.
– Przepraszam - wychrypiał.
– Za co?
– To przeze mnie.
– To nie przez ciebie. To te dziewczyny były chore na mózg.
– Nie zostawię tak tego. Kazałem Frankowi zgłosić to.Westchnęłam, ale nic już nie powiedziałam. Jedynie przyciągnęłam go mocniej do siebie.