I

12 0 0
                                    

Narrator
Świtało. Dziewczyna w niespokoju przewracała się z boku na bok. Pot zrosił jej czoło z wysiłku który przeżywała przez ten sen. Mimo wszystko nie budzi się. Nigdy się nie zbudziła.

Lui

Zbiegłam ze wzgórza wprost w mały strumyk, a woda od razu uleczyła moje zadrapania. Nie miałam dużo czasu, on zaraz mnie znajdzie. Nigdy nie dostrzegłam jego twarzy ale wiem, że jest zagrożeniem. Odepchnęłam się od skały i zmusiłam nogi do współpracy. Przeczuwałam, że niedługo opadne z sił i nie wstanę jeśli upadnę. Za każdym razem jednak jest tak samo i za każdym razem próbuje to zmienić. On wbiega na odsłonięty teren, nigdy się nie odwracam by na niego spojrzeć. Słyszę jedynie jak pędzi za mną. Nagle potykam się o kamień. Ląduje twarzą na ziemi i nim się obrucę na plecy ciemna postać skacze na mnie. Nie potrafię rozpoznać czy to człowiek czy jakieś zwierze. Wszystko jest rozmyte. Kiedy już czuję na sobie jego potężny oddech rozlega się huk i błysk...

Zrywam się z łóżka cała spocona i rzucam poduszką w przedmiot na mojej szafce. Jak ja go nienawidzę. Budzik jednak nadal uporczywie piszczy pod nią. Muszę go w końcu wyrzucić przez okno. Zrezygnowana podnoszę poduszkę i budzik wyłączając go. Po odstawieniu obu rzeczy wygrzebuje się z kołdry i wzdrygam się czując chłód w pokoju. Nie znoszę chłodu. Zawsze kojarzy mi się z czymś złym, nieprzyjemnym. Szybko zabieram czyste ubrania przyszykowane wczoraj i lecę jak na skrzydłach do łazienki. Tam zawsze jest owiele cieplej. W pomieszczeniu całym wyłożonym kafelkami (prócz sufitu) załatwiam poranne sprawy i nadal czesząc włosy wchodzę spowrotem do pokoju z gumką w zębach. Nie lubię jak moje włosy latają w tą i spowrotem. Po rozplątaniu włosów zaplatam je w warkocza i pakuje rzeczy do plecaka. Obym niczego nie zapomniała bo będzie przypał. Nie jestem jakimś kujonem ale też nie mam złych ocen. Jak dla mnie w sam raz. Z plecakiem na plecach zeszłam na dół i zajrzałam do kuchni. Brzuch od razu dał sobie znać. Heh. Mama stała przy kuchence i coś smażyła. Tak pięknie pachnie. Po zapachu od razu wyczułam naleśniki. Nie mogąc się powstrzymać weszłam do pomieszczenia i usiadłam przy blacie. Od zawsze wyczuwam zapachy owiele wyraźniej i po prostu lepiej niż inni. Co było dziwne ale walić. Czasem to pomaga ale w niektórych sytuacjach wcale bym nie chciała czuć. Ble.. Wzdrygnęłam się i wróciłam do obserwowania mamy   Zawsze mnie zastanawiało skąd mama umie tak świetnie gotować. Ja chyba nie mam tej umiejętności po niej bo wszystko co przyrządzam jest albo za słone albo wcale nie słone. Moje przemyślenia przerywa mama.

-Dzień dobry mamo- powiedziałam kiedy ta odwróciła się po talerz.

-O jej, nie strasz mnie Lui-mama spojrzała na mnie najpierw ze starchem, a następnie się uśmiechnęła. Zawsze podobała mi się jej cera. Te piegi i dołeczki są takie cudowne. Szkoda że ja takich nie mam.

-Nie będę już tak robić spokojnie- zachichotałam przysięgając i sięgnąłem po szklankę i sok.

-Mam nadzieję bo jak nie to sama będziesz sobie robić śniadanie. Zawsze mogę trochę dłużej dzięki temu pospać- mówiła nakładając mi na talerz ciepłego naleśnika. Oj tak moja mama czasem to istny kanapowiec. Mimo wszystko kocham ją i jej kuchnię więc szybko zaczęłam jeść posiłek. Sama pewnie bym tylko zrobiła sobie kanapke i wypiła trochę wody.

-Spokojnie bo jeszcze się udławisz i kto mi będzie pomagać w sklepie wtedy?- zaśmiała się i zaczęła sprzątać naczynia. Ah te jej poczucie humoru. Spojrzałam na nią i przełknełam resztę słodkiego placka. Wybornyy.
-Nie jestem taka głupia by się zadławić- odłożyłam talerz i szklankę po czym przytuliłam ją. Rodzicielka odwzajemniła uścisk.

-Wiem córeczko ale wiesz, że dbam o ciebie jak tylko mogę. Mamy tylko siebie więc sama rozumiesz- powiedziała odgarniając mi zagubione włosy z twarzy. Wiem o tym doskolane więc kiwam głową. Mama lekko odepycha mnie w stronę drzwi

-A teraz marsz do szkoły, ale już- zaczęła mnie wyganiać z kuchni śmiejąc się. Tak bardzo ją kocham.

-Już idę, spokojnie mamo-też się zaśmiałam i pobiegłam założyć buty. Po tej czynności chwyciłam kurtkę i pomachałam jej na pożegnanie.

-Nie zapomnij, że dzisiaj wyjeżdżam na delegacje, masz być grzeczna. Zostawię ci drobne na stole- krzyknęła za mną kiedy ruszyłam chodnikiem. Skinełam głową i założyłam słuchawki puszczając pierwszą lepszą muzykę. Czas w drogę.

Po piętnastu minutach spacerku dochodzę do bramy mojej szkoły. Ah ten zapach spoconych nastolatków. Westchnęłam cicho i weszłam na teren budynku. Na placu było mało ludzi dzięki czemu praktycznie nie zauważona przedostałam się do środka i potem prosto do szatni. Świetnie. Nie żebym była gnębiona czy coś. Co to to nie. Po prostu nie lubię jak wiele osób się na mnie patrzy. Nie często spotyka się przecież siedemnastolatkę ze srebnymi włosami do pasa. Ah jak ja nie lubię swoich włosów i tylko przez groźbę mojej mamy nadal ich nie przefarbowałam. Nie wiem czemu tak nad tym marudzi. Wszyscy teraz farbują włosy. No ale mówi się trudno. Wyszłam z szatni i skierowałam się pod klasę biologiczną. Pochodząc do wspomnianego miejsca zauważam jak parka w kącie się całuje. Fuj. Niby jestem prawie dorosła ale nie widzę sensu obściskiwania się na korytarzu i to przy wszystkich. Zostawiłam więc parkę zakochanych i siadam pod parapetem na przeciwko drzwi od mojej klasy. Skoro i tak muszę czekać z dobre piętnaście minut to czemu by nie posłuchać muzyki? Tak więc z tą myślą wyłożyłam moje ukochane dwa cuda świata do uszu i odcięłam się od wszystkiego aż do lekcji

=•=•=•=•=•=•==•=•=•=

Po lekcjach

Ach jak cudownie jest już wyjść z tego budynku. Czym prędzej wyszłam z klasy i w oka mgnieniu znalazłam się w szatni. Po zmienieniu butów opuściłam szkołę. Mamy nie będzie przez dwa dni i mam wolny dom. Jutro mamy wolne bo jest jakieś spotkanie nauczycieli. Jednak mimo takiej okazji nie wiedziałam co miałabym robić. Zrezygnowania w końcu doszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz zdejmując buty. Pierwsze miejsce które odwiedziałam to była kuchnia gdzie znalazłam karteczke. Mama zostawiła mi kasę na zakupy jakby czegoś zabrakło i kazała pilnować domu. Jej super ale i tak nie mam co robić. Załamana weszłam na górę, a potem do mojego pokoju. Odlożyłam plecak i opadłam plackiem na łóżku. One jest takie miękkie. Leżałam tak z godzinę czytając przy okazji książkę aż nie usłyszałam dziwnego dźwięku z dołu. Słuchając czy nadal coś się tłucze na dole powoli wyszłam na korytarz. Wzdrygnęłam się jak coś drapnęło z piskiem blat. Auł. Mama nie będzie zadowolona. Chwyciłam szczotke na dolnym korytarzu i skradałam się na palcach do salonu. Będąc już na prawdę blisko dźwięku podparłam się ściany i w myślach kazałam sobie się uspokoić. Po chwili kiedy wszystko ucichło wyskoczyłam zza ściany wymachując szczotką na boki. Mając zaciśnięte oczy nie widziałam co jest przedemną lecz po usłyszeniu piśnięcia szybko je otworzyłam.

------------
Nie jest to długie bardzo ale rozwija opowieść, a ja zły polsat zatrzymuję tutaj akcję ^^
Mam nadzieję, że to ktoś przeczyta bo mam wene na too. Tak więc zapraszam i miłego dnia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dar lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz