prolog

78 7 1
                                    

Mały Taehyung zatrzymał się z wahaniem przed bramą prowadzącą do szkoły. Poprawił plecak na swoich plecach i uniósł głowę, by spojrzeć w górę na wysoki budynek przed sobą. Musiał przełknąć, gdyż zaschło mu w gardle ze zdenerwowania, i potarł swoje małe, spocone ze stresu dłonie o spodenki.

To był jego pierwszy dzień szkoły.
Spojrzał przez ramię na swoją babcię stojącą nieopodal, po drugiej stronie ulicy, uśmiechem zachecającą go, by poszedł dalej.

Mógł usłyszeć w głowie jej głos. No dalej, Taehyung. Nie bój się.

Jednakże, jedyną rzeczą na jaką miał ochotę, było pobiegnięcie z powrotem do samochodu, którym przyjechał, powrót do domu i ukrycie się pod stosem poduszek w jego ciepłym łóżku.

Ale to było niemożliwe.

Taehyung odwrócił się i wbił wzrok w widok przed sobą. Widział inne dzieci, podobne do niego i starsze, które wchodziły do środka całymi grupami, głośno mówiąc podekscytowanymi głosami.

Rzecz w tym, że Taehyung był sam.

Ale zagadywał, że nie mogło tam być tak źle, skoro inne dzieci ruszały bez wahania, ale pomyślał tak niezbyt przekonująco. Może babcia miała rację i mógłby znaleźć tu nowych przyjaciół, takich jak Namjoonie z przedszkola...

Tęsknił za tamtym miejscem. Szkoła wyglądała na ogromną i straszną. To było nieznane terytorium, a pierwszy krok wydawał się najbardziej przerażający.

Lekkie popchnięcie wyrwało go z myśli, gdy ktoś wpadł na niego od tyłu. Taehyung aż postąpił kilka kroków do przodu i obrócił się, by zobaczyć małego chłopca ze złotymi włosami, który właśnie podnosił się z ziemi.

— Ups, przepraszam — powiedział wesoło. Otrzepał się, po czym wyciągnął dłoń w stronę Taehyung'a. — Wybacz, nie zauważyłem cię. Jestem Jimin, ale przyjaciele nazywają mnie Minnie. Możesz tak do mnie mówić, bo wpadłem na ciebie jak na filmach, co czyni nas z miejsca przyjaciółmi.

Chłopiec kiwał entuzjastycznie głową, gdy mówił. Chłopiec miał zabawną twarz i usta, które układały się w kaczy dziobek, gdy czekał aż Taehyung ściśnie jego rękę, co nareszcie zrobił z opóźnieniem.

— A ty jesteś..? — Chłopiec domagał się odpowiedzi, kiedy Taehyung wciąż stał oszołomiony, zapominając języka w gębie.

— T-Tae... To znaczy... Taehyung...

Jimin nawet nie czekał, aż dokończy swoje zdanie.

— Super! Cześć, Taehyung. Mogę cię nazywać TaeTae skoro już jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a przyjaciele zawsze dają sobie przydomki?

Taehyung pokiwał, albo zrobił to tylko w swoich myślach, zafascynowany nowym "przyjacielem", więc kiwał mocno, aż mu się zakręciło w głowie, wciąż oszałomiony, ale nie chcąc, by Jimin go opuścił.

Zamrugał, i nieco spanikowany, spojrzał przez ramię na babcię, którą wciąż stała niedaleko z zachęcającym uśmiechem na ustach. Jimin podążył za jego spojrzeniem.

— Czy to twoja babcia, TaeTae?

Taehyung pokiwał głową twierdząco. — Tak...

Jimin już machał w jej kierunku, jego twarz rozświetlona. — Dzień dobry, pani babciu! — zawołał. — Moi rodzice stoją tam — chaotycznie zamahał w przypadkowym kierunku, szybko tracąc zainteresowanie i skupiając całą swoją uwagę na Taehyung'u.

— Powinniśmy wejść?

To właśnie wtedy Taehyung uświadomił sobie, że wciąż trzymał dłoń drugiego chłopca, ale tematem najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo odwzajemniał gest.

Jimin zaczął iść w kierunku wejścia, ale został zatrzymany i pociągnięty w tył, gdy okazało się, że jego nowy przyjaciel nie ruszył się z miejsca. Cofnął się więc i stanął przed nim.

— Na co czekasz? — Kiedy Taehyung nie odpowiedział, zrozumienie pojawiło się na twarzy złotowłosego. — Boisz się?

Taehyung przytaknął, zażenowany, lecz Jimin uśmiechnął się tylko delikatnie.

— Nie martw się, będę przy tobie. Będę trzymać twoja rękę przez cały czas, jeśli chcesz. — Dla podkreślenia swoich słów, ściągnął jego palce.

Wyższy z dwojga chłopców nareszcie się zgodził.

"Okej, idziemy!"

Jimin pociągnął go za sobą, i mocno trzymając się za ręce, przekroczyli drzwi szkoły.

Taehyung nie był już sam. Teraz miał Minnie.

I tak już miało pozostać.

zdeptane marzenia (vmin ff) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz