- Zaynieeeee! - Krzyczy Louis i wpada w ramiona przyjaciela. Uśmiecha się szeroko, kiedy odrywają się od siebie na wysokość ramion. Louis przygląda się chłopakowi i nie może przestać się szczerzyć. - Nie wierzę, że oświadczyłeś się Liamowi!
Zayn zagryza wargę a jego oczy wręcz śmieją się szczęśliwie.
- Tak, to niewiarygodne! - Krzyknął głośno i przytulił go po raz kolejny.
Louis pokręcił głową i poklepał go po plecach. Nie mógł uwierzyć, że ten dzień w końcu nadszedł. On, Liam i Zayn byli przyjaciółmi od pierwszej klasy. Trzej muszkieterowie, zawsze widziani razem. Można byłoby pomyśleć, że Louis czuł się piątym kołem u wozu, odkąd ta dwójka spotykała się, od kiedy skończyli 15 lat, ale tak nie było. Ich związek był tak naturalny, a oni byli tak idealnymi przyjaciółmi, że Louis nie odczuwał odrzucenia. Wprawdzie czasem było mu przykro, że każdy jego związek kończył się szybką klęską, ale nie każdy jest w stanie spotkać swoją bratnią duszę od tak. Liam i Zayn to po prostu wyjątki.
- Gdzie jest twój narzeczony? - Zapytał Louis, gdy w końcu się od siebie oderwali. Louis rozejrzał się po lotnisku, jednak nie dostrzegł znajomej sylwetki.
- Ah, miał coś do załatwienia. - Zayn machnął ręką i wziął czarną torbę, która stała obok nóg Louisa.
- Co może być ważniejsze od spotkania swojego najlepszego przyjaciela pierwszy raz od roku? - Krzyknął Louis, wyrzucając ręce w powietrze. Zayn pokręcił głową i z uśmiechem wskazał na wyjście. Louis wziął swoją walizkę i wspólnie skierowali się do pierwszej z brzegu taksówki.
- Więc jak było w Indiach? - Zapytał Zayn, kiedy siedzieli już w aucie.
- Przecież byłeś na bieżąco. Dzwoniłem do was na skypie przynajmniej raz w tygodniu. - Powiedział Louis, wykręcając oczami.
- Ale to nie to samo co opowiadanie na żywo, no dalej. - Louis zaśmiał się i zaczął swoją opowieść o tym, jak prawie zginął, kiedy okazało się, że pomylił pociągi.
2**
- To najlepszy wieczór kawalerski w historii! - Krzyknął Greg, kiedy Louis przyszedł z kolejną porcją shotów dla całej grupy. - Pieprzone Vegas, Tommo!
- Pieprzone Vegas! - Zaśmiał się Louis i spojrzał na Liama i Zayna, którzy aktualnie byli zajęci pożeraniem swoich twarzy. Wieczór kawalerski nie był typowym wieczorem kawalerskim, zważywszy na fakt, że oboje przyszłych małżonków było na imprezie. Wszyscy jednak zgodnie stwierdzili, że nie opłaca się wydawać pieniędzy na dwie imprezy, skoro mają tych samych znajomych. Tak właśnie wylądowali w Las Vegas.
- Idę zapalić! - Krzyknął w zasadzie do nikogo i zaczął iść w kierunku wyjścia. Przyjemnie szumiało mu w głowie, kiedy szedł przez ciemny klub, pełen pijanych ludzi, którzy co i rusz na niego wpadali.
- Nareszcie! - Odetchnął, gdy tylko udało mu się wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza. Czuł pot spływający po jego plecach. Przetańczył praktycznie całą noc i dopiero teraz poczuł zmęczenie.
Sięgnął do tylnej kieszeni, by wyjąć z niej paczkę papierosów, jednak niczego nie znalazł. Przeklął cicho i rozejrzał się. Poklepał się po drugiej kieszeni i z ulgą stwierdził, że portfel znajduje się na swoim miejscu, więc wystarczy jedynie znaleźć otwarty kiosk i po sprawie.
Po chwili ruszył na prawo, mgliście pamiętając jakiś całodobowy sklep, który mijali w drodze do klubu. Włożył ręce w kieszenie i szedł, patrząc na swoje brudne buty, które założył dziś rano. Dostał za to niemiłe spojrzenie od Liama, który uważa go za niechlujnego, ale to nie prawda. Po prostu nie przywiązuje wagi do takich błahych rzeczy jak czyszczenie butów, czy miejsca, w którym będzie spał przez najbliższe noce.
YOU ARE READING
Przypadek w Las Vegas - PROMPT ✔
FanfictionLouis poznaje Harry'ego w Las Vegas i zdaje się, że to miłość od pierwszego wejrzenia.