Głuchy dźwięk wyrwał ją ze skupienia. Nienawidziła, jak się jej przeszkadza podczas pracy czy też zwykłego obijania się, ale tym razem zerwała się z kanapy do biegu niczym zając reagujący na podejrzane trzaśnięcie trawy wywołane przez drapieżnika, który tylko myśli, aby zajączek przebył jak najszybszą drogę do jego żołądka. W biegu nawet nie zauważyła jak książka, którą przed chwilą jeszcze czytała, wylądowała w misce wypełnionej do połowy tłustymi frytkami. Z gracją wybiegła przed wąskie drzwi oddzielające salon od korytarza, by skierować się jak najszybciej do źródła hałasu- piwnicy. Zbliżając się do drzwi, potknęła się o niezidentyfikowany w pierwszej chwili obiekt.
„Aeron, cholera, zabiję Cię, jak tylko wrócisz" — pomyślała, zauważając, że były to pozostawione na środku korytarza tenisówki. Na dodatek brudne. Nie chciała sobie tym zaprzątać dalej głowy, gdyż miała ważniejsze sprawy na głowie niż brudne obuwie swojego brata.
W chwili dotarcia do drzwi prowadzących na najniższy poziom w domu zupełnie o tym zapomniała. Gdy tylko sięgnęła do klamki, zauważyła, że coś jest nie tak. Drzwi były otwarte. Ktoś zszedł na ten poziom i był to mieszkaniec, gdyż drzwi do domu były zamknięte na klucz.
„Niedobrze" — Zaniepokoiło ją to, gdyż w domu była tylko ona oraz Susan. Odtworzyła odruchowo powolnie drzwi, uważając, aby nie zaskrzypiały, zapominając, że drzwi były wymieniane kilka dni temu. Zapewne to dlatego nie słyszała, gdy ktoś wchodził do piwnicy. Zapaliła latarkę w smartfonie i zeszła cicho po schodach uważając, aby nie spłoszyć mieszkańca tego poziomu. Właśnie dlatego obawiała się, że Susan mogła wejść do piwnicy- nie chciała, aby przeżyła szok związany z uświadomieniem sobie, że w ciągu jej nastoletniego życia, bez jej wiedzy, wprowadził się jeszcze jeden lokator. Dodatkowo niebędący do końca czymś, co mogłoby przypominać jakiekolwiek żyjące stworzenie na Ziemi.
—Alma nie musisz się skradać. Słyszę jak, dyszysz — uspokoiła się, gdy usłyszała głos dziewczynki.
—Susan— wzięła głęboki wdech — Mówiliśmy Ci z Aeronem, abyś nie wchodziła do piwnicy.
—Tak wiem — wywróciła oczami, po czy podeszła z ironicznym uśmieszkiem do Almy— Na przyszłość- pamiętaj, że wiedźmy są wyjątkowo ciekawskie, wiec powinnaś pomyśleć o zabezpieczeniach innych niż klucz w drzwiach. Plus zostały one wymienione w poprzednim tygodniu, więc otwierają się tak cicho, że wybuch supernowy w kosmosie jest przy nich niczym startujący odrzutowiec.
Alma spojrzała na nią pytającym wzrokiem:
— Ile razy tutaj byłaś?
— Razem z dzisiaj, dwa razy — odpowiedziała to tak łatwo i bezwstydnie jakby odpowiadała co jadła tego dnia na śniadanie — A za pierwszym razem, kiedy Aeron podczas ucieczki przed Wariorami zaliczył bliskie spotkanie z brzozą i musiałaś się nim zająć przez kilka godzin. Grzechem było nie skorzystać. A to, że podczas regeneracji byłaś zbyt skupiona to cóż... możesz sama się domyślić, dlaczego niczego nie słyszałaś.
Z jednej strony Alma odczuwała niewyobrażalną ulgę, że młodej nic się nie stało, a z drugiej odczuwała lekką irytację faktem, że Posłaniec z ponad dwustoma lat na karku dał się wyprowadzić w pole małej wiedźmie. Choć i był i to powód do pewnego rodzaju dumy. Wyjątkowo masochistycznej, ale jednak dumy.
Wyjrzała poza Susan, aby zwrócić uwagę na kąt pomieszczenia. Naga postać skulona próbowała wsunąć się w niego jeszcze bardziej, by światło latarki nie sięgało jego, wrażliwej na nie i bladej, skóry. Mimo skulenia można było zauważyć burzę białych, gęstych włosów, które w połączeniu z wychudzonym ciałem, dawały dosyć groteskowy efekt.
— Więc już się zapoznałaś z naszym współlokatorem?
— Trudno powiedzieć, że się z nim zapoznałam. Jedyne co mówi to „blech" „khkhkh" czy coś odbąknie — po czym dodała żartobliwie, aczkolwiek można było usłyszeć w jej głosie subtelną pretensjonalność — Gdyby był on psem, to zostalibyście oskarżeni o głodzenie go. Spójrz, można się na tym okazie uczyć anatomii.
Alma zaśmiała się cicho pod nosem.
—Od czasu kiedy go tutaj przyprowadzono, widziałam może trzy razy, jak cokolwiek jadł. Żywił się szczurami, które upolowa...
—Co?— przerwała jej Susan. W jej głosie można było usłyszeć bardzo wyraźną dezaprobatę- Polował? Czy was do reszty powaliło od tych eterycznych spraw i polowania na te przeklęte Warriory? Nawet nie wiemy, co to jest, a wy się za żywienie tego czegoś bierzecie? W ogóle skąd to się wzięło w moim domu?!
—Susan— Alma położyła rękę na jej głowę, jakby miała zamiar nią potrząsnąć — Zamknij się i spójrz — po czym wskazała skinięciem głowy na maleńkie kosteczki wokoło wspomnianej persony. Wśród nich panoszyły się kolejne szczury, które wyglądały, jakby niezbyt przejmowały się faktem, że ich towarzysze zostali pożarci przez białowłosego. Wspomniany zaś, nie wydawał się wykazywać żadnych oznak agresji.
— Nie jest on głupi, ale też nie jest niebezpieczny. Inaczej nie trzymalibyśmy go pod jednym dachem z Tobą.
—Dobra, to jest już dosyć dziwne — oczy młodej jakby się powiększyły. Jednak nie było to, jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać, skutkiem strachu czy szoku, ale znaczącego zaciekawienia. Uniosła brew, tę, która nie była zasłonięta przez grzywkę, co nadało jej twarzy wyrazu szalonego naukowca — Niech zgadnę... To robota Aerona?
— A niby czyja? Moja? Przecież wiesz, które z nas zawsze bierze na siebie wysokie ryzyko i nieznane.
—Kiedyś go to zabije — powiedziała z westchnięciem Susan.
—Jeśli byłby śmiertelnikiem, to na pewno by go zabiło, to co dla niego byś przygotowała — po czym Posłannica dodała od siebie — W sumie nie dziwie mu się, gdybym sama pamiętała Erę Powstania Ludzkości, też brałabym taką robotę. Choćby i dla zabicia czasu.
—Czasu...— powtórzyła cicho pod nosem Susan, jak echo — Tego wam nigdy nie zabraknie.
— Powinnyśmy wyjść — pociągnęła młodą za rękę.
—Tak masz rację. Niepotrzebnie go męczymy swoją obecnością.
Ruszyły w kierunku schodów prowadzących do wyjścia. Gdy zbliżały się do drzwi, usłyszały za sobą ciche szuranie. Odwróciwszy się, zobaczyły, że za nimi podąża na czworakach ów lokator. Podniósł głowę z zamiarem spojrzenia na dziewczyny. Włosy jego były tak nienaturalnie gęste, że nie było widać spod nich większej części twarzy. Przez to jego wygląd mógł, co niektórym, przypominać psa z rasy sznaucerów. Z tą różnicą, że dla przeciętnego śmiertelnika takie psy kojarzą się jako dosyć urocze stworzenia. Tutaj iluzję uroczej mordki zasłoniętej czupryną, niszczyła zaschnięta na brodzie szczurza krew.
— Cóż, chyba wygląda na to, że oficjalnie będziemy mieszkali tutaj w czwórkę — Alma podeszła do dziwaka i podniosła go na ręce, jak małego szczeniaka. Jego ciężar oszacowała między piędziesiąt a sześćdziesiąt kilogramów. Noszenie go nie sprawiało jej problemów, Posłańcy są znacznie silniejsi i wytrzymalsi od ludzi.
— Ale on brudny — wiedźma wykrzywiła twarz — Przydałoby się go umyć.
— Spędził dużo czasu w piwnicy, z dala od cywilizacji. Dziwne by było, jakby był czysty i miał perfekcyjnie wykonany makijaż — powiedziała Alma, niosąc tego kogoś na rękach. Po czym dodała — Gdy tylko wróci Aeron, to opowie Ci, dlaczego to tutaj jest.
W ostatniej chwili przypomniała sobie o butach, przez co ocaliła siebie przed kolejnym upadkiem.
—Ale najpierw pozwolisz mi go zatłuc za te pierdolone tenisówki.
CZYTASZ
Crimson Eyes |CHWILOWO zawieszone, ale spokojnie, obiecuje, że skończę|
FantasyOstatnie dwadzieścia lat były dość dla wszechświata burzliwe. Rozdarcie między wymiarowe, przez które przedostają się pomioty dawno zapomnianego boga, nagły wzrost narodzin wiedźm, skorelowane z powrotem Sabatów, oraz tajemnicza Istota znaleziona pr...