Mark otworzył oczy. Zaraz jednak musiał je zamknąć przez oślepiającą biel. Zacisnął powieki najmocniej, jak mógł, przy okazji starając się rozeznać w obecnej sytuacji. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, było to, że zasypiał we własnym łóżku, a o ile pamięć go nie myliła, w jego pokoju nigdy nie było tak jasno. Owszem, w Los Angeles dni przeważnie były słoneczne, ale bez przesady. Skąd więc ta oślepiająca biel?
Mark ponownie otworzył oczy, tym razem ostrożniej. Zamrugał kilka razy i rozejrzał się, aż w końcu jego brązowe oczy zatrzymały się na znanej mu sylwetce.
- Ethan? – zapytał zaskoczony, a chłopak dopiero teraz na niego spojrzał. – Co się dzieje? Gdzie my, do cholery, jesteśmy?
Nestor wzruszył ramionami, najwyraźniej nie znając odpowiedzi na zadane przez Marka pytania.
- Też chciałbym wiedzieć. Tu jest... niepokojąco. I dziwnie.
Mark musiał się z nim zgodzić. Pomieszczenie przypominało jakiś zamknięty pokój, jednak nie znajdowało się w nim kompletnie nic. Wszystko było białe – ściany, podłoga, sufit. Niebieskie włosy Ethana wyraźnie odcinały się na tle tego wszystkiego, szczególnie, że i ubranie chłopaka było białe. Kiedy Fishbach zerknął w dół, uświadomił sobie, że i on ma na sobie ubrania w tym samym kolorze.
- Co się stało? Pamiętasz? – zapytał Mark, ale Ethan pokręcił głową na boki. – A ostatnie wspomnienie?
Nestor zawahał się dłuższą chwilę. O wiele za długą chwilę, jak na odpowiedź, która w końcu padła.
- Kładłem się do łóżka i zasnąłem.
Markiplier ściągnął brwi, patrząc dość podejrzliwie na niebieskowłosego. Zaraz też podszedł do niego i chwycił go za ramiona, zmuszając, by ten spojrzał na niego, chociaż Ethan próbował uciec wzrokiem. A to tym bardziej sugerowało Markowi, że Nestor wie nieco więcej, niż mu powiedział.
- Ethan, to nie są żarty – powiedział poważnym tonem, starając się zachować spokój, chociaż nie było to zbyt łatwe. Coś mu jednak mówiło, że panika będzie jedną z najgorszych rzeczy w tej sytuacji. – Mów.
- Powiedziałem, Mark! Położyłem się do łóżka i zasnąłem! To ostatnie, co pamiętam, przysięgam! – Nieco przerażony głos Nestora sprawił, że Fishbach puścił chłopaka, chociaż w zasadzie miał ochotę nim potrząsnąć. Jeśli to jakiś głupi żart, to wraz z Tylerem, który na pewno również był w to zamieszany, mocno tego pożałują.
Ethan odsunął się o krok i skierował wzrok na ścianę. Zdawało się, że myśli równie intensywnie, co Mark.
- Tyler też tu jest? – zapytał, a Nestor ponownie pokręcił głową na boki.
- A przynajmniej nigdzie go nie widziałem – powiedział cicho Ethan. Zdawał się być coraz bardziej zaniepokojony i przestraszony tą sytuacją, więc być może Mark po prostu źle z początku ocenił jego zachowanie, jego wolną odpowiedź.
- To może... – zaczął, ale wtedy uświadomił sobie kolejną rzecz. Mianowicie, w pokoju rzeczywiście nie było niczego. Żadnych okien oraz żadnych drzwi, przez które można by było przejść, przez które można by się było wydostać. – Jakim cudem tutaj trafiliśmy?
- Mówiłem, że naprawdę nie pamiętam.
- Nie, nie. Nie chodzi mi o to. Chodzi mi jak, skoro nie ma tutaj żadnych drzwi, ani okien. Przecież nie mogliśmy się tutaj teleportować, to nie jest gra, czy film.
Ethan rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, by dojść do tego samego wniosku, co wcześniej Mark. Nie powiedział jednak nic, nie znajdując żadnego wyjaśniania tego zjawiska. Co prawda, przez głowę przechodziły mu różne dziwne rzeczy, ale Markiplier miał rację – to nie była gra.
- Mam jeszcze jedno, ważniejsze pytanie – powiedział Mark po dłuższej chwili ciszy, a Ethan spojrzał na niego, będąc niemal pewnym, że i na to nie znajdzie żadnej odpowiedzi. – Jak się stąd wydostaniemy?
Pytanie zawisło w powietrzu, było niemal duszące. Spojrzeli na siebie, zdając sobie sprawę, że żaden z nich nie jest w stanie odpowiedzieć.