Rozdział 1

167 6 1
                                    

Oczami Alicji

Budze się nad ranem gdy promienie słoneczne wpadają do mojego pokoju. Wstaje z łóżka i przeciągam się. Podchodze do szafy i wyciągam z niej czarne spodnie z wysokoim stanem i białego topa z napisem " wolf ". Ide do łazienki i się rozbieram z mojej piżamy, wchodzę do wanny i zaczynam mydlić ciało żelem pod prysznic. Gdy kończe się myć wycieram się ręcznikiem i zakładam na siebie przyszykowane wcześniej ubrania. Biore torbe do rąk i wychodze ostrożnie z pokoju. Rozglondam się po korytarzu czy nikogo nie ma. Schodze schodami na dół. Na kanapie leży jak zwykle upity ojciec. Szybko żeby jeszcze się nie obudził wychodze z domu i ide do szkoły.

A tak wogule jestem Alicja mam długie jasno fioletowe włosy. Nie farbuje to są moje naturalne. Jestem szczupła i mam niebieskie oczy. Wracając do tematu włosów może kiedy indziej wytłumacze dlaczego takie są. Jestem wysportowana i na swój sposób miła. Mój ojciec pijak. Znęca się nademną. Nawet w szkole nie mam kolorowo każdy mnie gnębi a najbardziej taki Luck. Nienawidze go. Warknełam pod nosem na myśl o nim. Tak tak tak jestem wilkołakiem a dokładniej alfą. Lecz maskuje zapach żeby nie znaleść swojego mate. Tak nie jestem jedynym wilkołakiem w tej szkole. Lecz jedyną dziewczyną Alfą która jeszcze chodzi po ziemi. Nienawidze tej więzi nie bende nikogo zabawką. Nikt nie bendzie mnie pozbawiał wolności. Nigdy. Nagle wpadam na kogoś i upadam na ziemie. Spoglondam w góre i widze tego zasranego gnojka. Niestety musze udawać że jestem bezbronna bo nie moge sie ujawnić jak jeszcze go pokiereszuje w postaci wilka. Patrze na niego ze strachem w oczach, boje się go gdy nie moge nawet go tknąć. Ten sie tylko cwanie uśmiecha.

-No no widze że mój osobisty worek treningowy na mnie wpadł i dobrze musze sie troszke rozruszać- patrze na niego jak na idiote a ten tylko ciągnie mnie za włosy i " pomaga " mi wstać.

-Ja nie jestem jakimś workiem jeśli chcesz to sie wyrzywaj na jakimś drzewie!!- patrze na niego zła i dostaje z liścia w policzek.

-Już sie boje naprawde. Twój wzrok mnie zabije- śmieje sie i daje mi z kolanka w brzuch.

-Zostaw mnie gnojku!- wyrywam sie i daje mu z liścia. Kurwa co ja zrobiłam. No to teraz sobie wykopałam swój grób.

-Teraz to przegiełaś- bierze mnie za szyje i podnosi do góry. Zaczynam sie dusić i panikować- i co teraz taka mądra nie jest...- nie dokończył bo nagle ktoś z nadludzką siłą odepchnoł go ode mnie. Ja spadam z chukiem na asfalt. Patrze na nich i widze dobrze zbutowanego męszczyzne. Ale ciacho. Co? Nie nie ja nic takiego nie mówiłam. Po otrząśnieciu się szybko wstaje i biegne do budynku szkoły. Słysze za sobą głos. Ale jaki miły dla ucha. Alicja ogar. Wbiegam jak poparzona do szkoły i biegne do szafki, którą otwieram i wyciągam z niej książki. Nagle ktoś dał mi na ramie ręke. Obracam sie wystraszona i widze moją przyjaciółkę Samante.

- Hej Sam- uśmiecham sie delikatnie.

-Hej. Alicja co ci sie stało?- pokazuje na mój policzek, który jest mocno czerwony.

-To nic- patrze na nią i zakrywam policzek ręką

-To znów ten skurwiel?- ja kiwam tylko głową a ona mnie przytula.

-Chodź do klasy nie chce go już spotkać- na samą myśl o nim sie we mnie gotuje. Czuje jak moje oczy zmieniają się na czarny. O nie. Sam też nie wie że jestem wilkołakiem. Musze teraz sie opanować. Oddycham głęboko.

-Alicja wszystko dobrze?-czuje, że patrzy na mnie. Ja kiwam głową i daje jej znak żeby poszła do klasy. Ona posłusznie tam idzie. Stoje chwile pod klasą a następnie tam wchodze. Ide do ławki ze spuszczoną głową. Siadam na miejse opanowana i patrze na Sam, która sie do mnie uśmiecha. Nagle dzwoni dzwonek a do klasy wchodzi zło tego świata. Baba od matmy. Nienawidze jej.

-Dlaczego dziś musi być matma- szepcze do Sam.

-Nie wiem- mówi zrezygnowana a ja chichocze.

-Panno Black!! Co cię tak śmieszy!?. - w sumie lubie jej dopiec. To zaczniemy zabawe i tak mam same pały z zachowania.

-Pani ryj- uśmiecham się słodko a klasa wybucha śmiechem

-Wstań i idź do tablicy! Jak źle to zadanie rozwiążesz dostaniesz dwie pały

-Mi pał nie trzeba ale pani by sie przydały bo jest pani jakaś taka spięta- wstaje i ide z uśmiechem do tablicy. Dobrze, że ten temat umiem. Zaczynam rozwiązywać zadanie. Po 5 minutach jest już gotowe. Wołam tą starą babe. Ona patrzy na mnie to na tablice w szoku.

-Siadaj do ławki i siedź cicho

-Nie, postoje- śmieje sie

-Wyjdź z klasy na tychmiast! I do dyrektora!- ja tylko się ciesze. Akurat dyrek to mój taki ziomek. Wychodze bez jakiego kolwiek komętarza i ide do dyrka. Gdy jestem pod drzwiami pukam trzy razy. Gdy słysze ciche
" prosze" wchodze do gabinetu i rozkładam sie na ksześle

-Alicja co ty tu znowu robisz? To już piąty raz w tym tygodniu!- śmieje sie i patrzy na mnie

-Ale no znowu ta baba od matmy- marudze i patrze na niego

-Ehhh no dobrze. To co zamawiamy pizze. Tym razem ty stawiasz- chichocze przez te wspomnienia. Zawsze jak tu przychodze zamawiamy coś do jedzenia i rozmawiamy

-Spoko- wyciągam telefon i dzwonie po pizze. Po 15 minutach jest już nasza pizza. Zaczynamy jeść i oczywiście miło gawędzić. Uwielbiam tego gościa. Gdy był dzwonek pożegnałam się i poczłapałam pod klase od biologi.
Reszta lekcji mineła naprawde szybko.

Ide włśnie do domu i rozmyślam czy znów dostane wpierdol od ojca. Gdy jestem pod domem otwieram drzwi i wchodze do środka. Widze mojego ojca, który patrzy na mnie zły jak nigdy. No to super.


No hej mam nadzieje, że rodział się podobał.

 Mate - Do Końca RazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz