Prolog

154 27 25
                                    

Na ulicach miasteczka panował straszny gwar. W rzędach stali śpiewacy, umilając ten zimowy czas muzyką.

Przez tłum przepychała się klacz. Na jej nieszczęście, akurat teraz, po latach, trzy plemiona się zjednoczyły.
Zazwyczaj puste ulice zapełniły dziesiątki świętujących kucyków. Jeden z nich podszedł do szarej klaczy pytając ją o coś.
Ta tylko zesztywniała. Konfrontacja nie była jej mocną stroną, szczególnie teraz.

Wymknęła się tak szybko jak to możliwe.

— Paskudna pogoda — mruknęła do siebie, jednocześnie zdejmując płaszcz zakrywający jej skrzydła.
Zadowolona z chwili samotności przysiadła na trawie w zadumie.

Tego dnia była pełnia, księżyc roztaczał niesamowicie intensywny blask, rozświetlając całą dolinę. Przecinał ją niewielki strumyk, w którym pływały ryby.
Wszędzie aż roiło sie od świetlików, które były powszechnie kojarzone z malutkimi latarniami. Jeden z nich przeleciał tuż przed jej pyszczkiem.

— Nie łatwo było cię znaleźć — zza krzewów bezszelestnie wyszedł Alicorn. Bił od niej złocisty blask. Jej smocze oczy ze spokojem wpatrywały się w szarego Alicorna, który westchnął z ulgą.

— To tylko ty. Masz jakieś wieści?

— Król podmieńców został pokonany przez Księżniczkę Nieba. Ironicznie, czyż nie. Natomiast cały Ród Północy został pogrzebany w śnieżnej mogile. Tylko nieliczni uciekli — zrobiła krótką przerwę — Kiedy wracasz do kosmosu?

— Czyli gwiazdy nie kłamały. Jak zawsze zresztą. — Powiedziała ignorując zadane pytanie. Żółta klacz zacisnęła usta.

— Wciąż nad nią ubolewasz?

— Nad kim? — Ostre spojrzenie posłanie przez przybysza uzmysłowiło jej sens pytania. — N-nie. Znaczy tak, ale nie tak jak kiedyś. W końcu to moja córka. Bardziej obawiam się, że to jeszcze nie koniec.

Nie umiałaby wyrazić słowami tego bólu, który prześladował ją przez cały czas. Bez ustanku.

A teraz jeszcze cała ta historia miała zatoczyć koło.

— Muszę już iść. Mam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia przed powrotem.
Szara klacz wzbiła się w powietrze zdecydowana, gdzie się udać.
Odprowadziło ją uważne spojrzenie towarzyszki.

   ***

Wylądowała poza granicami Smoczego Państwa. Ostatnio i tutaj nie działo się zbyt dobrze. Wszystkie Królestwa się rozpadały. Tak jak mówiły jej kiedyś gwiazdy - czas Equestrii nadejdzie.

Zmęczona tak długą i daleką podróżą ujrzała zamek, w którym niegdyś mieszkała. Piękne krużganki, balkony, te wszystkie zdobienia i ornamenty.
Wszystko to wyglądało niczym świeżo wybudowane.

Problemem było to, że nie wiedziała, czy podjęta przez nią decyzja jest dobra.

Jednak czy miała jakikolwiek wybór? 

Wyjście z cienia. - Księga I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz