Z walizką w ręce, siedząc na ławce czekałem na pociąg. Zostało do przyjazdu środku transportu już tylko 15 minut. Otaczało mnie wiele przyjaciół, ale osoba na której mi najbardziej zależało nie była obecna.
- Ugh gdzie jesteś Yuri? - zadawałem sobie to pytanie już czwarty raz z rzędu. Powoli próbowałem przyswoić do siebie fakt, że Japończyk jednak może nie przyjść się ze mną pożegnać zanim wyjadę do Rosji.
Zostało już tylko 10 minut.
- Phichit - zwróciłem się się do Taja - wiesz czemu Yuriego nie ma?
Na to chłopak potrząsnął głową na znak, że nie wie. Widać po jego zachowaniu - również się martwił jego nieobecnością.
- Hej... - zacząłem - cokolwiek by się nie działo... proszę, zajmij się Yurim.
Na moje policzki wpłynął lekki rumieniec rozumiejąc jak to musiało zabrzmieć.
- Zajmę. Nie martw się. - odparł czarnooki także się rumieniąc - Jest przecież moim przyjacielem, prawda? - tą część powiedział ciszej.
Od razu zrozumiałem, że to pytanie retoryczne. Każdy wiedział o wielkiej przyjaźni dwójki Azjatów. Nierozłączne duo uzupełniające siebie nawzajem - pewny siebie, popularny Chulanont oraz zamknięty w sobie, cichy Katsuki. Na wspomnienie o drugim uśmiechnąłem się smutno.
Piękne kruczoczarne włosy, czekoladowe oczy - z pozoru pospolite miały więcej charakteru niż jakiekolwiek inne. Uśmiech tak wyjątkowy i niespodziewany, że przez samo patrzenie na niego można było się zauroczyć. Niestety Yuri często się nie uśmiechał, ale na szczęście dostąpiłem zaszczytu powodując ten cudowny okaz natury. I dostąpiłem zaszczytu zatapiać się w jego oczach każdego dnia. Nigdy go nie zapomnę.
Tak. Zakochałem się w nim już jego pierwszego dnia w szkole.
Miałem wtedy 11 lat, on 9. Przeprowadził się z miejscowości Hasetsu do Tokyo. Jako "nowy" miał problemy z zaadaptowaniem się do nieznanego środowiska. Ja mu w tym pomogłem, potem przyszedł Phichit. Od razu zrozumiałem, że on też chce te czekoladowe oczy dla siebie.
- Dziękuję, Phichit - rzekłem
- Za co?
Gdyby nie on, Yuri by sobie nie poradził. Prawda, byłem jeszcze ja, ale jako starszy rocznik nie mogłem pilnować go na każdym kroku. To on przedstawił mu innych. Wspierał gdy ja nie mogłem. Przez to, że przeprowadził się do Japonii w wieku 8 lat, rozumiał jak to jest być obcym. Nie opuszczał go nawet, gdy ten chciał być sam. Taj wiedział co jest lepsze dla Japończyka. I nigdy się nie mylił.
- Za wszystko.
Po tych słowach przytuliłem się do przyjaciela. Potem do państwa Katsukich z, którymi też się mocno zżyłem. Pani Hiroko miała takie same oczy jak on. Pełne nadziei, trosk ale zawsze mówiące "Dasz radę".
- Pamiętaj, że zawsze będzie miejsce dla ciebie przy naszym stole. - mówiąc to, kobiety oczy zaszkliły się ze wzruszenia.
- Będę. - odpowiedziałem.
5 minut.
- Czy ja go jeszcze zobaczę? - pomyślałem, tuląc moich kolegów i koleżanki z klasy.
W tej samej chwili zobaczyłem znajomą sylwetkę. Dalej przytulając znajomego popatrzyłem na Yuriego. Stał przy latarni ze łzami w oczach po drugiej stronie torów. Tylko ja go widziałem, wszyscy byli zajęci pożegnaniami, wycieraniem nosów i łez. Ubrany był w luźne ubrania, włosy miał rozczochrane. Jego postawa była lekko skulona. Obejmował się rękoma, przez co zdawał wrażenie, że jest mu zimno. Chciałem do niego podejść, niestety widziałem już pociąg niedaleko. Wtem - zauważyłem, że porusza ustami.
Ikanaide
Przyjechał pociąg.
до свидания
~*~
No witam, witam
Nowe opowiadanie. (no shit sherlock)
Jeżeli jak na razie się wam podobało proszę o głos i komentarz :)
Napisz komentarz - zostaw po sobie ślad!
Dla wyjaśnienia - Victor gdy wyjechał miał 15 lat, a Yuri i Phichit 13.
до свидания - Do widzenia (po Rosyjsku)
Ikanaide - nie jedź/ nie odchodź (po Japońsku)
Nq
YOU ARE READING
Dziennik // Victuri //
FanfictionTrochę bardziej poważny ff z Yuri on Ice. Pewnie większość to angst może czasem fluff (nie spodziewaj się tu smutu [chyba, że będę mieć wenę na moment erotyczny xD] ). Postaram się nowe części pisać regularnie co tydzień (z podkreśleniem na "postar...