00.01

12 1 1
                                    



Przymknęłam oczy, bawiąc się lodem ze szklanki. W głowie huczało mi od whisky i autorskiego utworu granego przez lokalny zespół. Jak co wieczór w „Moto" przesiadywały tłumy rockowców wszelkiej maści cieszących się dobrą atmosferą, tanim alkoholem i muzyką na żywo, a ja wraz z moimi przyjaciółmi nie byliśmy wyjątkami.

Z uśmiechem pomachałam Natowi i Alienowi, którzy tańczyli pełni energii. Byli piękną parą. Miałam ochotę do nich dołączyć, jednak po coverze „One More Bottle" Undead'sów nie czułam zarówno nóg jak i żeber. Podparłam podbródek na dłoni, rozglądając się za Alice. Gdy mój wzrok znalazł czarnowłosą Afrodytę całującą się przy innym stole z nieznanym mi punkiem wcale się nie zdziwiłam. Ciekawe czemu?

Odgarnęłam czerwone włosy z mojej równie czerwonej twarzy, sprawdziłam czy paczka Malboro jest wciąż na swoim miejscu i mijając w drzwiach Kornela, weszłam po schodach by w spokoju zapalić. Zaciągając się gorzkim dymem, oparłam plecy o starą i brudną ścianę pokrytą graffiti. Jej zimno koiło moje rozpalone mięśnie, pozwalając odetchnąć. Chwilę mi zajęło, nim zdałam sobie sprawę, że coś było nie tak. Gdy tylko tu przyszliśmy Korn od razu zniknął. W dodatku mijając się w drzwiach nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Nie mówiąc już o tym, że wyglądał dziwnie blado podczas rozmowy z tamtą dziewczyną...

Moja ręka wylądowała na spoconym czole. Oczywiście, jak zwykle wszystko było dobrze, a ja po prostu jestem przewrażliwiona na punkcie przyjaciela, który parę lat temu miał niemiły incydent z cięższymi substancjami, jednak od kiedy przymknęli jego ostatnio kontakt, chłopak był czysty. Przygryzłam wargę, nerwowo strzepując popiół z końcówki papierosa. Muszę przyznać, że popadam już w paranoję.

Schowałam zapalniczkę w kieszeń ramoneski schodząc do pomieszczenia. Wypatrzyłam Aliena siedzącego przy stoliku i usiadłam obok niego. Młody miał średniej długości, pofarbowane na neonowo zielony kolor włosy podkreślające szmaragd jego oczu. Szczupłymi i długimi palcami bawił się septum w nosie. Wyglądał przeuroczo, gdy zmęczony odcinał się od rzeczywistości, naciągając rękawy za dużej bluzy na knykcie. Jeśli mam być szczera, to pierwszy raz gdy go spotkałam byłam pewna, że jest dziewczyną.

Nie musieliśmy długo czekać na Nata. Brunet usiadł obok kosmity, stawiając przed nim kufel piwa, obejmując go przy tym ramieniem. Był cholernie przystojny. Krótkie, ciemne włosy postawione były niedbale do góry, przez co jego zroszone potem czoło dekorowały niesforne kosmyki. Męską twarz zdobiły bladobłękitne, przenikliwe i nieprzyzwoicie seksowne oczy - tak charakterystyczne dla całej rodziny Langdon. Szerokie barki pasowały do wysokiego wzrostu chłopaka, a jego nieprzesadna muskulatura podkreślona została różnorodnymi tatuażami, co dawało naprawdę boski rezultat. Przykro było mi to mówić, jednak był tym przystojniejszym bratem Langdon. Jego wzrok powędrował w stronę Alice.

- Ona znowu swoje? – Zapytał, chowając twarz w zielonych włosach.

- Wiesz, chociaż nie wyda ani centa na alkohol.

Czy próbowałam namówić przyjaciółkę na zmianę „taktyki"? Zbyt wiele razy. Zdążyłam się już poddać, ponieważ z charakterkiem Alice zawsze się to kończyło porządną aferą.

- Zaraz wracam, Posejdon wzywa! – Zawołałam, jak przystało na dyskretną dziewoję i wstałam od stolika, kierując się w stronę toalet. Na szczęście nie było kolejki, więc bez problemu zajęłam kabinę. Gdy wyszłam, przy umywalkach przywitał mnie widok kolejnej zapłakanej dziewczyny ścierającej rozmazany makijaż. Podałam jej papier, po czym w akompaniamencie szlochu umyłam ręce, ilustrując uważnie odbicie w lustrze.

Długie do łopatek, potargane, krwisto czerwone włosy sterczały we wszystkie strony. Eyeliner okalający niebieskie oczy już dawno się rozmazał, pozostawiając jedynie cienką kreskę przy linii rzęs. Od gorąca panującego w Moto na polikach widniały duże, czerwone rumieńce. Ogólnie rzecz ujmując, wyglądałam upiornie. I niestety moje „upiornie" nie miało w sobie niczego z „seksownej upiorności" Morticii Addams. Ale zawszę mogę robić za córkę Kuzyna Coś.

Wycierając mokre od wody ręce w jeansowe spodenki zauważyłam uchylone drzwi obok szatni. Zdziwiona zmarszczyłam brwi. Nigdy się nie zdarzało, by pomieszczenia gospodarcze było otwarte w godzinach funkcjonowania Moto. Już miałam je zamknąć, kiedy do moich nozdrzy dostał się smród krwi, a ja zamarłam widząc rozgrywającą się przede mną scenę.

W małym pomieszczeniu na poprzewracanych mopach i szczotkach, siedziały dwie dziewczyny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że siedząca okrakiem na koleżance blondynka ściskała paskiem ramię mulatki w które wbity był wenflon połączony z przezroczystym opakowaniem cienką rurką przez którą przepływała krew. Obie były na tyle pijane, by nie zwrócić uwagi na moją obecność w drzwiach.

Nie musiałam długo czekać, by hemofobia wygrała z moim ciałem. Nogi ugięły się automatycznie, przez co kość ogonowa zaliczyła niemiłe spotkanie z twardą podłogą. Miałam wrażenie, że z płuc wyleciało całe powietrze, a w głowę uderzyło mnie coś naprawdę ciężkiego pozbawiając zdolności racjonalnego myślenia. Cały mój obiad podjechał mi do gardła i gdybym nie zmusiła się do przełknięcia okropnej, piekącej goryczy, już dawno wylądowałby na panelach. Gdy starałam się podnieść musiałam wyglądać żałośnie. Zataczając się, na niepewnych nogach wydostałam się na zewnątrz.

Dopiero gdy moje płuca zostały zaatakowane zimnym, listopadowym powietrzem nasyconym smrodem alkoholu, fajek i moczu byłam w stanie normalnie oddychać. Drżąc z emocji i zimna ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku. Na wspomnienie widoku krwi obiad znów zaatakował krtań, jednak tym razem nie dałam rady go powstrzymać. Niezgrabnie wytarłam przedramieniem resztki mazi.

Droga dłużyła mi się, a sekundy zamieniały w minuty gdy wycierając poliki mokre od łez i pociągając nosem dotarłam na przystanek autobusowy. Usiadłam na ławce, podciągając kolana pod brodę. W głowie przeklinałam się za własną głupotę. Teraz skończyłam zaryczana na przystanku, trzęsąc się jak galareta z zimna i emocji.

Jakiś czas później poczułam jak na moje ramię opada ciężko czyjaś ręka. Podniosła głowę, a moje oczy napotkały przenikliwy wzrok bladoniebieskich tęczówek. W tym momencie z serca spadł mi kilkutonowy ciężar.

- Długo tu siedzisz? Szukałem Cię chwile po tym jak minęliśmy się przy drzwiach, ale nigdzie Cię nie było... Czy Ty wymiotowałaś? – Wydziałam jak krzywi się na widok tegoż żałosnego obrazu, okrywając mnie zostawioną w pubie ramoneską.

Odpowiedziałam mu spazmatycznym szlochem. A on? On, przyzwyczajony do moich łez, usiadł obok łapiąc mnie za uda i sadzając sobie na kolana, by następnie włożyć jedną ze swoich słuchawek do mojego ucha i wtulić ciało w swoje.

Yeah I would freeze all hell over just to get a chill Yeah I would slay - Yeah I would maim Yeah I would vanish in thin air and reappar again Be right in the squares, yeah I would be sincere

Obecność młodszego Langdona uspokoiła mnie momentalnie. Czułam jak jego palce dynamicznie wystukują rytm piosenki Lordiego na moich plecach. Był z tych osób, które nie wypytują czemu płaczesz. On zdawał się tego nie zauważać. Cenił cudzą prywatność i czekał, aż sam nie zechcesz się zwierzyć. Jednak ja nie chciałam. Oboje o tym wiedzieliśmy. Nigdy nie chciałam.

Film urwał mi się wraz z odejściem dreszczy. Rano, obudzona zapachem ciemnej kawy i „Medicine" Undeadsów, pamiętałam tylko kontrolę biletów i to, jak z kieszeni moich spodenek Korn starał się wydobyć klucze do mieszkania rozmawiając ze swoim bratem, że nie wróci na noc.


************************************
Czemu opowiadanie znajduję się na innym koncie? Zanim zostanę oskarżona o plagiat, powiem tylko, że straciłam dostęp do starego konta, a że zależy mi na kontynuowaniu Avy, stworzyłam nowe i wrzucam na nie mniej rakotwórczą wersję moich wypocin. Mam nadzieję, że znajdzie się osoba której przypadnie ono do gustu. Będę wdzięczna za wszelką krytykę, w końcu jestem człowiekiem, a nie robotem i popełniam błędy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Niebo odziane w czerwieńWhere stories live. Discover now