Przepraszam Licia...

686 50 29
                                    

Pogoda za oknem była ponura i smutna. Krople deszczu odbijały się od szyby, wywołując przyjemny dźwięk dla ucha. Pogoda ta nie zmieniała się już od 3 godzin, ani nie zapowiadała się na poprawę.
Młody chłopak siedział oparty ręką o parapet i oglądał taniec kropel na szybie. Humor jaki mu towarzyszym odzwierciedlał ten na dworze, był przygnębiony, oraz zmeczony. Jego wzrok był nie obecny, jakby intensywnie myślał lub właśnie myślał o niczym.
Chłopak westchnął, złapał się za głowę i zamknął oczy. W tym momencie zastanawiał się czy warto jeszcze walczyć, walczyć o jego towarzysza i ,,przyjaciela". Wszystko byłoby dobrze, przecież obaj już się cieszyli że będą znów razem, że nic ich nie rozdzieli, ale zły los jak zwykle pokrzyżował te plany. Jednego dnia, tego jednego parszywego dnia Feliks stracił go przez swoją głupotę. Wciąż pamiętał wyraz twarzy Litwina, wściekły, pełen pogardy i nienawiści.
Gdy tylko wspominał lub widział co kolwiek, co jest związane z jego przyjacielem, chciało mu się płakać. Obiecywał przecież sobie, że nigdy go zostawi, a gdyby tak było to on po niego wróci, że będzie o niego walczyć. Wrócił po niego,niestety, ale dosłownie kilka dni potem znów go stracił, tym razem z własnej winy. Po twarzy Feliksa popłynęły łzy, lecz jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet odrobinę. Rękawem wytarł swoje krokodyle łzy i westchnął ciężko. Przeklinał siebie za swój egoizm oraz głupotę.
*Flashback*
  - Zostaw mnie i moich ludzi zdrajco!-Krzyczał brunet do przyjaciela, który klęczał przed nim z rękoma splecionymi jak do modlitwy.
Na twarzy litwina było można wyczytać, że jest wściekły, natomiast polak załamany i przestraszony.
  - T-toris błagam! W-wybacz mi proszę! Ja nie chciałem! To b-był wypadek!-krzyczał Feliks, który na klęczkach próbował przybliżyć się do przyjaciela. Był tak zdesperowany, strasznie się bał, że Litwin go znienawidzi.
  - Wypadek? WYPADEK!? Zabranie mojej stolicy, bo ma się taki kaprys to wypadek!? Ty szujo! Wilno to etnicznie moje miasto i jeszcze ty masz czelność mi je zabierać!?-darł się wkurzony. Wściekłość na Feliksa była tak wielka że zawalił pięścią w ścianę obok. Choć on wolałby uderzyć polaka, lecz miał jeszcze trochę zdrowego rozsądku.
  - L-liciu! J-ja n-nie chciałem!- powiedział przerażony zachowaniem swojego przyjaciela. Nie widział go jeszcze tak wkurzonego. Jego cała twarz była mokra i czerwona od płaczu, a jego serce biło jak oszalałe.
  - Nie masz prawa się tak do mnie zwracać Lenkija...-imię Polski powiedział z taką pogardą, że aż powiało chłodem.
Polska otworzył szerzej oczy. Nie wierzył w to co teraz powiedział do niego Litwa. To był jakiś koszmar. Nie mógł przyjąć tego do wiadomości.
  - T...toris?- Feliks opuścił ręce i patrzył na przyjaciela. W jego oczach pojawia się jeszcze większe łzy. - N-nie...Licia! Proszę nie rób mi tego! Jesteś dla mnie najważniejszy! Nie możesz mnie znienawidzić!-krzyczał i na kolanach podszedł do Litwy łapiąc go za nogę.
Toris odepchnął z całym impetem chłopaka sprawiając, że ten upadł na twarz, prosto w piach.
  - Było trzeba pomyśleć wcześniej. A teraz wiesz co!? Wyjdź. Wyjdź i niech twoja nogą więcej tu nie postanie! Nie chce cię tu więcej widzieć!- krzyknął i plunął przed jego nogami, po czym obrócił się i trzasnął drzwiami swojego domu.
Feliks leżał tak zwinięty w piachu i cicho łkał. Jego serce tak mocno bolało, a oczy szczypały od płaczu. Nie wierzył, on nie mógł uwierzyć, to było tak nie realne. Miał nadzieję że za chwilę się obudzi i to będzie tylko zły sen.
*End Frashback*
Niestety ten sen przedłużył się o kilka tygodni.
Przez ten czas Feliks próbował wszystkiego, żeby jego przyjaciel mu wybaczył. Codziennie przychodził i prosił o wybaczenie na kolanach. Ani jeden raz Litwin nie otworzył mu drzwi, choć Polska wiedział że jest w domu.
Próbował także cytowania inwokacji, przynoszenia jego narodowego kwiatu, wspominania ile to razem przeszli.
Niestety na marne.
Feliks od tygodnia siedział w domu, bez najmniejszego zamiaru wyjścia z niego. Nie miał powodów by to zrobić, a jego życie zamknęło się w melancholijnym kole. Spanie, jedzenie, płacz, spanie, jedzenie,płacz...i tak cały czas.
Jego serce od tamtego momentu nie przerwanie bolało, a on sam stał się odporny na ten rodzaj bólu. Od nie przespanych nocy, jego policzki zapadły się, a oczy podkrążyły. Jego szmaragdowe tęczówki straciły swój blask, wyglądały jak u trupa. Nie żywe, puste i bez celu.
Feliks przetarł swoje mokre oczy i poszedł do swojego pokoju. Zamknął za sobą cicho drzwi, usiadł na łóżku, po czym położył się.
Jutro będzie nowy dzień.
*Dzień później*
Feliks wciąż nie czuł się dobrze. Gdy się obudził, leżał tak w jednym miejscu twarzą obróconął w stronę ściany. Znów myślał. Bardzo intensywnie. By po chwili zawarczeć zirytowany.
Zrezygnowany wstał i pokierował się w stronę łazienki. Jego przemieszczanie się było mozolnie i długie.
Kiedy w końcu dotarł tam, spotkał swoje spojrzenie w lustrze. Feliks aż podskoczył lekko. Praktycznie nie poznał siebie w odbiciu
  - Aż tak się zaniedbałem...?-powiedział ochryplym głosem i dotknął swojej twarzy.
Szybko obmył twarz i umył zęby, po czym skierował się do kuchni,zaparzyć kawy i zrobił tosty.
Usiadł przy stole i z trudem jadł swoje śniadanie. Sam. Znowu.
Pochłonęły go wspomnienia.
*Flashback*
Feliks biegł że zbożem w rękach po polu do Torisa.
  - Licia! Patrz! W tym roku się oblowimy!- pokazał mu szczęśliwy swój zebrany plon.
Litwa uśmiechnął się promiennie do przyjaciela i wziął jedno ździbło. Obejrzał je z i pochwalił polaka.
  - Brawo Po! Zrobiliśmy kawał dobrej roboty.-Zaśmiał się.
  -Skoro zrobiliśmy tak dużo przez cały rok, to może odpoczniemy?-Nie czekał już na odpowiedź Litwina i już położył się w polu.
Odetchnął szczęśliwy i spojrzał na  przyjaciela.
  - Odpocznij licia! Popatrz na niebo nad nami. Jest takie błękitne.-Oglądał niebo z zaciekawieniem.
Litwa posłusznie położył się obok Polski i założył ręce za głowę. Odetchnął, był już trochę wykończony uprawą roli przez tyle miesięcy. Dobrze że to się opłacało.
Toris obrócił głowę w stronę polski. Ich spojrzenia się spotkały, oboje się uśmiechali.
  - Toris jesteś najlepszym przyjacielem o jakim mogłem sobie zamarzyc!-Wyznał mu Feliks. W oczach miał gwiazdki.
Litwa się zaśmiał i odpowiedział.
  - Ty też jesteś moim najlepszym przyjacielem Feliks.
  - Oczywiście!-krzyknął i oparł się na łokciach-Obiecajmy,że nigdy, ale to nigdy tego nie zmienimy!
Jego zdanie było bardzo dziecinne, ale prosto z serca. Toris pokiwał głową i zamknął oczy.
  - Niczego nie możemy się spodziewać po losie jaki nas przez ten czas spotka...ale mogę powiedzieć że przyjaciółmi zostaniemy do końca świata-otworzył oczy i spojrzał na Feliksa, który uśmiechał się od ucha do ucha. Przez całe popołudnie leżeli tak w zbożu i śmiali się z ich przygód.
*End flashback*
  - Dlaczego...to się zmieniło...-szlochał załamany, zapłakany i mokry od płaczu.
  -Licia t-ty kłamco!-krzyknął i rzucił gazetą,która leżała obok niego, prosto w ścianę.
Schował swoją twarz w dłoniach i głośno łkał.
Obudził się kilka godzin później, gdy zmęczony płaczem zasnął na stole. Podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju, spojrzał na zegar umieszczony w rogu pokoju. Wybijała piętnasta.
Feliks bez słowa wstał i poszedł do swojego pokoju, ociezale się poruszając.
,,JESTEŚ NIKIM" otworzył drzwi.
,,NIE ZASŁUGUJESZ NA PRZYJACIÓŁ" Wszedł do pokoju.
,,TWOJA EGZYSTENCJA SPRAWIA ŻE JEST MI NIE DOBRZE!" Zamknął za sobą drzwi.
,,PRZEZ CIEBIE INNI CIERPIĄ" Poszedł w stronę szafki.
,,GDYBYŚ ZNIKNĄŁ NIKT BY ZA TOBĄ NIE PŁAKAŁ" Otworzył ją i wyjął płaszcz oraz buty.
,,EGOISTA" założył płaszcz.
,,ŚMIEĆ" Usiadł na łóżku i złapał za buta.
,,DZIWAK"Założył but i wziął następny.
,,NIENAWIDZĘ CIĘ POLSKO!" Założył go i zaczął płakać, a jego serce kuło niemiłosiernie. Mógłby dać głowę, że przed chwilą słyszał głos Torisa, ale pewnie to tylko jego wyobraźnia. Niestety ten głos w głowie miał najzupełniejszą rację. Był nikim i czuł się nikim. Wstał i z wielkim bólem serca sięgnął po pistolet, który schował do kieszeni, po czym ruszył w stronę domu Torisa.
Po paru godzinach drogi stanął przed jego domem i zapukał. Nie odzywał się, a jego twarz była zalana łzami. Nie dostał odpowiedzi. Znowu zapukał. To samo. Zaśmiał się pod nosem i podszedł do okna, spojrzał czy Litwin tam jest. Nie zauważył go. ,,Pewnie się ode mnie chowa..." pomyślał, się uśmiechnął i zaczął krzyczeć.
- Toris! Byłeś moim najlepszym przyjacielem! Spędziłem z tobą najlepsze chwilę w moim życiu!-jego głos się załamywał przez płacz, ale krzyczał dalej-Ty dawałeś mi otuchy w złe dni! Ty znosiłeś moje humory! Ty zawsze byłeś przy mnie...-popłakał się, a w jego głosie było można usłyszeć desperację oraz ,,poddanie się"
  - A ja byłem egoistą! Jestem dla ciebie nikim wiem o tym! Chcesz żebym zginął i więcej cię nie nachodził! I wiesz co?-wyciągnął pistolet i przyłożył se go do głowy. Uśmiechnął się i spróbował uspokoić-Przynajmniej raz w życiu zrobię coś żeby cię uszczęśliwić! Dziękuję za wszystko liciu...Żegnaj!- Już chciał złapać za spust i strzelić, kiedy drzwi domostwa Litwina się otworzyły.
  - Feliks stój!-krzyknął. Był przerażony co chłopak chciał zrobić. Podbiegł do niego i wyrwał mu pistolet, który wyrzucił najdalej gdzie mógł. Mocno go do siebie przytulił i krzyczał z przerażenia do niego.
  - Co ty chciałeś zrobić!? Feliks do cholery jasnej nie doprowadzaj mnie do zawału!-przytul go mocniej i zauważył że chłopak był jakby taki...mniejszy i mało wyczuwalny. Spojrzał na twarz polaka, którą nie wyrażała już emocji. Była zapłakana i czerwona od płaczu, lecz kiedy ten mu się przypatrzyl, zauważył worki pod oczami, zapadniete policzki i jedną z najbardziej przerażających rzeczy jaką mógł zobaczyć. Oczy Feliksa. Puste jak otchłań, bez życia.
To przerażało Torisa. Nie wiedział co on sobie zrobił, a stan polaka go martwił. Zapomniał już o tym że był na niego śmiertelnie wkurzony. Przez te tygodnie tęsknił za nim, a od kiedy przestał przychodzić pod jego dom bardzo się martwił, ale bał się do niego zadzwonić. Teraz widział że to był jego błąd. Nawet Feliks nie odwzajemnił uścisku. Po prostu stał i płakał.
  - Feliks...ja przepraszam...-do jego oczu napłynęły łzy, słyszał że Feliks uważa, że przez niego on zawsze cierpiał. Słowa które krzyczał przed jego domem bardzo go uderzyły w serce. Czyżby na prawdę tak uważał?
  - Dlaczego..?-zapytał się cicho Feliks, lkająć w mundur Litwy.-Dlaczego mnie uratowałeś?-powiedział już trochę zły, tak jakby Litwin popełnił duży błąd go ratując.
Litwa zdziwił się tonem głosu Feliksa. ,,Jak to? Co mu się stało?" Jego myśli sie nie układały. Czyżby przez niego Feliks...nie chce żyć? Litwin zbladł, a jego serce zakuło mocniej, po jego policzkach popłynęły łzy.
  - Nie pozwolę ci...opuścić ten świat Feliks...jesteś moim przyjacielem...- powiedział próbując powstrzymać się od szlochu.
  - Już nie jestem...-powiedział cicho.-Nienawidzisz mnie...nie mam powodu by tu jeszcze stać...i marnować tlen..-powiedział łamiącym się głosem i zaczął głośno szlochać. Serca obu państw paliły i kuły niemiłosiernie. Stali tak przed domem litwina i płakali.
Toris był na prawdę przerażony tym co powiedział przy nim Feliks. Nie przypuszczałby, że on zawsze uśmiechający się, pogodny i pełen życia chłopak, chciał odebrać sobie życie...przez niego.
Przytulił go mocniej.
  - Przepraszam..ja cię tak strasznie przepraszam Feliks...nie marnujesz powietrza, nie jesteś nikim i jesteś moim przyjacielem...na prawdę cie przepraszam...proszę nie myśl tak o sobie, jesteś dla mnie ważny.-powiedział przez płacz i głaskał Feliksa po głowie. Nie chciał żeby był załamany.
Feliks wciąż płakał jak dziecko. Było mu strasznie źle, ból serca był jeszcze większy kiedy Litwin go przepraszał i do tego wyznanie że wciąż jest jego przyjacielem go dobijała. Tyle straconych łez, nie przespanych nocy i tyle bólu... Teraz ma pewność, że ma po co żyć. Uśmiechnął się krzywo przez ból i odwzajemnił uścisk Torisa.
Można teraz napisać że wszyscy żyli długo i szczęśliwie, ale w sercu Feliksa wciąż pozostała wielka dziura, którą nawet Toris nie mógł załatać.
Była to strata.

Przepraszam Licia...{Lietpol} Angst OneShot (STARE!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz