~4~

40 4 0
                                    

Wciąż wpatruję się w niego z nie ukrywaną rozpaczą i przerażeniem. Łapacz zaśmiewając się z mojego pytania zerka na mnie i natychmiast poważnieje widząc w jakim jestem stanie.
- Ty pytasz na poważnie? Aż taki lęk wzbudziło w tobie to wszystko? Obrazy, miejsca i dźwięki, które stworzyła twoja własna wyobraźnia? A więc nie, nie umarłeś. Przecież rozmawiasz ze mną, tak? Chodzisz, czujesz i słyszysz. Nigdy nie byłem martwy, ale z całą pewnością tak nie wygląda śmierć.
Nadal nie byłem do końca spokojny.To co mówił wydawało mi się strasznie pogmatwane. Słowa docierały do mnie, ale mój mózg nie umiał ich do końca rozszyfrować. Nie przebywałem w tej odległej rzeczywistości na tyle długo by cokolwiek rozumieć, ale na pewno zdążyłem zauważyć, że Łapacze Snów, a przynajmniej ten mój byli bardzo, ale to bardzo dziwni.
-Więc o co chodzi. Czy możesz mi w końcu do jasnej cholery to wszystko wytłumaczyć?! Po co mnie tu przyprowadziłeś?
- Eee! Spokojnie Natrisie. Jesteś w śnie.

- Czyli co? Uszczypnę się w ramię i wszystko zniknie? - spytałem z nutą ironii w głosie.

- Nie, nie, nie. Nie możesz tak po prostu się obudzić. Jestem Łapaczem Snów. Łapaczem. Rozumiesz? Złapałem twój sen. Żeby się obudzić musisz najpierw coś zrobić. Wykonasz zadanie i możesz wracać skąd przybyłeś.

- Więc do rzeczy. Zaczynasz już mnie denerwować. Co mam zrobić?

- Rozejrzyj się. Widzisz te wszystkie książki?

- Oczywiście, że widzę. Trudno byłoby ich nie zauważyć. - jeszcze raz spojrzałem dookoła siebie. Były naprawdę wszędzie.

- Na początku musisz znaleźć książkę przeznaczoną właśnie dla ciebie. Jest tylko jedna taka. Potem sam będziesz wiedział co masz robić.
- Co?! Czy ty wiesz co mówisz? Przecież to mi zajmie całą wieczność!

- Spokojnie, spokojnie. To nie takie trudne jak się wydaje. W twoim przypadku będzie to tak: Wsłuchaj się w to co Ci w duszy gra.

Chciałem jak najszybciej skończyć to całe szaleństwo. Zrobiłem jak mi powiedziano. Z lekkim wachaniem przymknąłem powieki. Ostatnim razem źle się to skończyło. Zacząłem się wsłuchiwać w otaczające mnie dźwięki. Marsz pogrzebowy Chopina stopniowo cichł, a zamiast niego co raz bardziej słyszalna stawała się inna melodia. Wiedziałem, że ją znam. Powoli rozpoznawałem kolejne nuty. Nagle poczułem jakby mocny podmuch wiatru zaparł mi dech w piersi. Wszystkie wspomnienia wróciły. Mam szesnaście lat. Znajduję się w małej, kameralnej sali, użyczonej po znajomości na jeden wieczór. Wieczór, który był najlepszym ze wszystkich. Widownia liczy może ze trzydzieści osób. Gram pierwszy i jedyny prawdziwy koncert w moim życiu. Muzyka. Tak. Utwór "In un'altra vita" Ludovico Einaudi'ego.

Orientuję się, że Łapacz od dłuższej chwili potrząsa moim ramieniem i pyta, czy możemy już ruszyć na poszukiwanie książki. Potakuję skinieniem głowy i zaczynam iść w kierunku, z którego pochodzi muzyka. Wędruję między tysiącami regałów wyraźną ścieżką, którą wskazuje mi słuch. W końcu docieram do działu, w którym znajdują się grube księgi w skórzanych okładkach. Już wiem, która jest moją. Sięgam po nią. Księga zawiera zapis najpiękniejszych koncertów z całego świata. Kiedy ściągam ją z półki, niespodziewanie w regale ukazuje się przejście. Ciekawe ile jeszcze mają tutaj takich ukrytych drzwi? Przechodzę przez nie. Moim oczom ukazuje się dużych rozmiarów pokój. Właściwie przypomina barokową komnatę. Jest bogato zdobiony, a na środku stoi złoty, lśniący fortepian. Wygląda magicznie, jakby czekał na mnie, aż usiądę przy nim i zagram. Tak robię. Otwieram księgę i natrafiam na koncert Francisa Poulenca.

-Tak, masz właśnie to zagrać. - mówi nagle Łapacz.

Wzdygam się na dźwięk jego głosu. Zapomniałem, że wciąż mi towarzyszy. Dotykam klawiszy. Moje palce jak zwykle same zaczynają się poruszać. Przelotnie spoglądam na obraz wiszący na przeciwko fortepianu, ponad kominkiem. Jest piękny. Z grą na fortepianie jest trchę jak z malowaniem. Czarny instrument kryje w sobie nieskończenie wiele barw i odcieni. Na początku używam ich w sposób delikatny i wyważony, a zaraz potem z większą siłą. Tym sposobem mogę malować tak samo piękne obrazy w wyobraźni ludzkiej, opowiadać niezliczone historie. Gdy muzyka całkiem mnie ponosi, zaczynam czuć na skórze co raz mocniejsze mrowienie. Miejsce, w którym jestem znika mi sprzed oczu.


by LP

Twórczość wspólnaWhere stories live. Discover now